
9 minute read
MISTRZYNI kanapek
ZOSTAŁA MISTRZYNIĄ FRANCJI W KONKURSIE NA NAJLEPSZĄ KANAPKĘ.
O SWOJEJ PRACY, RODZINIE I PLANACH NA
Rozmawiała: Katarzyna Szarek
Katarzyna Szarek: Niedawno wygrała Pani konkurs na Najlepszą Kanapkę we Francji. To duży sukces! Jak to się stało, że trafiła Pani do tego kraju i zajęła piekarnictwem?
Agata Błaszczyk: Wyjechałam do Francji 8 lat temu, kończąc łódzki gastronomik, który proponował wyjazd do zagranicznej szkoły. Ta szkoła robiła w Polsce rekrutację i pomagała ze wszystkimi dokumentami. Rekrutacja odbywała się w Polsce z tłumaczem, analizując nasze CV, przydzielano nas do restauracji. W efekcie trafiłam do klimatycznej jednogwiazdkowej restauracji w małym miasteczku. W założeniu wyjechałam do Francji tylko na rok, bo byłam trochę anty. Nie zamierzałam uczyć się języka, chciałam tylko zobaczyć, jak to wszystko wygląda, i zrobić dyplom.
Los chciał, że w restauracji, gdzie robiłam dyplom, pracował szef, który przygotowywał się do Bocuse d’Or (najbardziej prestiżowy konkurs kulinarny na świecie – przy. red.). Trafiłam tam 2 tygodnie przed finałem konkursu w Paryżu, na który miałam okazję pojechać. Mój szef wygrał, więc przygotowywał się na finał europejski. Udało mu się przejść też do finału światowego, co spowodowało, że zostałam jeszcze rok, robiąc dyplom cukiernika restauracyjnego. Chciałam zostać, bo miałam szansę obserwować przygotowania do tak wielkiego wydarzenia.

Po tych dwóch owocnych, ale jednocześnie samotnych latach, bo nie było już nikogo z mojej szkoły, kto mieszkałby w tym samym mieście, przeprowadziłam się i zrobiłam dwuletni dyplom rozszerzony uprawniający do pracy na kuchni. Następnie zdobyłam uprawnienia podstawowe i rozszerzone do pracy w piekarni, gdzie pracuję obecnie i z którą wygrałam konkurs na Najlepsze Kanapki we Francji.
Z czego składały się nagrodzone przez jury sandwicze?
W konkursie jury ustala zasady, według których ma być przygotowany sandwicz. Były to kanapki wegetariańskie, mięsne i rybne. Kanapkę wegetariańską przygotowałam z pain de mie (domowy chleb tostowy – przy. red.) na perfumowanym domowym pesto bazyliowym z kremem z guacamole, z pieczoną marchewką z miodem i ze słodką papryką, z karmelizowanym porem, cebulą, z czosnkiem i ty-
Agata
BŁASZCZYK
Z FABRICE PROCHASSON, NAJLEPSZYM RZEMIEŚLNIKIEM FRANCJI
Z 1996 Roku
miankiem. Wykorzystałam także orzechy włoskie i czerwony pieprz. Ta kanapka była inna od wszystkich, bo w kształcie loda. Brzmi imponująco.
Druga kanapka była mięsna. Postanowiłam przygotować ją z kajzerki z makiem na dwudziestoczterogodzinnym poolish (to rodzaj zaczynu z chleba – przyp. red.). Do tego narzucone było użycie camemberta danej marki, zrobiłam z niego crème, dodając do tego musztardę francuską, którą przygotowałam sama. Użyłam również roszponki, cielęciny pieczonej, a później wędzonej pod kloszem, konfitury z mirabelek, chipsów ze skórek camemberta i orzechów laskowych. Druga strona pieczywa posmarowana została sosem. Była to marynata, w której piekłam mięso z cebulą i czosnkiem.
A kanapka rybna?
Był to tzw. black box, tzn. tylko częściowo wiedzieliśmy, z jakich produktów będziemy przygotowywać kanapkę, a część do końca pozostawała tajemnicą. Wiedzieliśmy, że będą do użycia tataki (japońska technika kulinarna – przy. red.) z tuńczyka i mieliśmy podać to z pieczywem. Przygotowałam chleb na zakwasie. Połowa była naturalna, a połowa perfumowana czarnym sezamem, po wyjęciu z pieca posmarowana została zredukowanym słodkim sosem sojowym. Mieliśmy do wyboru produkty sponsora.


AGATA PRZED JURY KONKURSU NA NAJLEPSZĄ KANAPKĘ WE FRANCJI W 2025 ROKU
Wybrałam burratę, którą wymieszałam ze skórką z konfitowanej cytryny, sokiem z cytryny i z srirachą (tajski sos – przyp. red.). Do tego była sałatka z zielonego groszku cukrowego, cebula w balsamico, konfitowane pomidorki koktajlowe, sos sojowy ze szczypiorkiem, tataki z tuńczyka, pikle z winogron i zioła.
Aktualnie pracuje Pani w piekarni
Boulangerie Dudot w Metz. Czy na co dzień przygotowuje Pani kanapki i stąd pojawił się pomysł, by wziąć udział w ogólnokrajowym konkursie?
Zaczynając szkołę, pracowałam w piekarni na stanowisku piekarz i nie do końca mi się to podobało. Kiedy już myślałam oodejściu, właściciel stwierdził, że mogę zmienić stanowisko i pomóc im w rozszerzeniu słonej oferty. Kiedy był pierwszy etap konkursu, a miał trzy etapy, zapytano mnie, czy chciałabym wziąć w nim udział. Biorąc pod uwagę, że miałam doświadczenie jako piekarz i kucharz, zgodziłam się. To bardzo ułatwiło przygotowania.
Na początku nie wiedziałam, że to będzie tak rozbudowany konkurs, że będzie miał tyle etapów. Finalnie udało mi się zająć drugie miejsce w pierwszym etapie, potem pierwsze miejsce w drugim etapie, co dało mi awans do finału Francji, który wygrałam.
Podpatrywała Pani pracę szefa, który brał udział w prestiżowym konkursie. Czego mogła się Pani od niego nauczyć?
Na pewno większego skupienia, dbania onajmniejsze detale, szukania rozwiązań nawet w najtrudniejszych konkursowych sytuacjach, taka też zdarzyła się w Paryżu. Agata sprzed tych doświadczeń rzuciłaby blachą o ziemię i wyszła. Agata po paru latach doświadczenia wzięła głęboki oddech, naprawiła na tyle, na ile mogła i wiedziała, że może jeszcze nadrobić czym innym. Miałam również szansę bycia przygotowywaną przez Matthieu do jednego z wcześniejszych konkursów, więc nauczyłam się też organizacji. Do konkursu w Paryżu przygotowywałam się już sama.
Jak wyglądają przygotowania do takiego konkursu?
Pierwszy etap to zapoznanie się z regulaminem i burza mózgu – pierwsze pomysły, pierwsze próby, znalezienie form, skompletowanie potrzebnego sprzętu. Ja używałam małego przenośnego mebla z szufladami, gdzie każda kanapka miała opisaną szufladę, z potrzebnym do niej drobnym sprzętem. Na tym konkursie było ekstremalnie mało miejsca, więc od razu szukałam rozwiązań, które byłyby praktyczne. Później przychodzi czas na powtarzanie elementów, które trzeba ulepszyć, są próby czasowe, podczas nich jest zapisywanie, co można zmienić, czego brakuje, pisanie list ze sprzętem, receptur. Miałam checklistę do każdej kanapki, żeby niczego nie zapomnieć i kontrolować czas. Była też wyznaczona gramatura i punkty ujemne za marnowanie produktów, więc trzeba było opracować wszystko jak najprecyzyjniej.
W tym konkursie należało napisać też historię. Wymyślając kanapki, miałam ją już w głowie. Chciałam mieć jedną kanapkę bliską mojemu sercu, drugą, która będzie się wyróżniać, a trzecia była black boksem, czyli składniki otrzymywaliśmy dopiero na miejscu, więc historia była do stworzenia w trakcie pracy.
Czy nadal szuka Pani kursów, warsztatów, by doskonalić umiejętności? Nie szukam. Jednak jeśli pojawi się propozycja wzięcia udziału w konkursie, tak jak w tym paryskim, na pewno się nad nią zastanowię. Na razie pracuję i jednocześnie otwieram jednoosobową firmę z degustacjami, z warsztatami i z małym cateringiem. Chcę wyjść do ludzi na francuskie klimatyczne ryneczki, tętniące życiem zwłaszcza w weekendy. Powoli pracuję nad detalami, szukam konkretnej porcelany, współpracuję z graficzką z Polski. Chcę, żeby nawet te małe degustacje na świeżym powietrzu miały klimat, żeby wszystko łączyło się w spójną całość. Mam szczęście dzielić życie z kimś, dla kogo pasją też jest gastronomia. Mój chłopak jest sommelierem, pasjonatem naturalnych win, a do tego pochodzi z włoskiej rodziny. On też otworzył jednoosobową firmę tylko z degustacjami win, mamy zamiar pracować razem, dzieląc się miłością do kuchni i win: polskich, włoskich i francuskich, bo wszystkie są bliskie naszym sercom.
Jak będzie wyglądał Pani catering?
Pomysł jest taki, że będziemy gotować u ludzi w domu, urządzając degustacje. Będę również gotować dla innych w moim ogrodzie. Zamierzam wyjść na francuskie ryneczki i zapraszać na degustację dań. To taka forma promocji obok social mediów, które są już w przygotowaniu. Będąc na rynku, chcę dotrzeć do ludzi starszych, którzy rzadziej używają np. Instagrama. Planujemy także inne atrakcje, jak wieczory z pizzą dla singli, podczas których uczestnicy będą sami piec pizzę. Nasze menu to będzie mieszanka kuchni włoskiej, polskiej i francuskiej. Chcemy serwować dobre wina. Kłaść nacisk na budowanie relacji.
Czy będzie Pani sprzedawać coś z kuchni polskiej?
Jeśli chodzi o kuchnię polską, to zawsze mam dużo pytań o pierogi. Nigdzie ich tu nie ma, a ja je uwielbiam. Moja babcia była mistrzynią pierogów, więc będę je robić z przyjemnością. Na pewno będę też przemycać inne dania bliskie mojemu sercu.
Tęskni Pani za polską kuchnią?
Chyba nie tęsknię, bo uwielbiam gotować polskie dania, więc jem je często i dzielę się naszą kuchnią ze znajomymi. Mam też to szczęście, że moja rodzina świetnie gotuje, więc nie ma szans, bym zapomniała smaki dzieciństwa. Cała moja rodzina jest związana z gotowaniem: mama była kucharzem, brat jest kucharzem, siostra ma restaurację; jedzenie dodatkowo nas łączy.
Jest coś w polskiej piekarni, czego nie ma we francuskiej?
Produktem, którego nie można znaleźć we francuskiej piekarni, przynajmniej ja jeszcze nie znalazłam, są dobrej jakości domowe pączki. Uważam, że bułki drożdżowe w Polsce mają lepszy smak, szczególnie jagodzianki, które mogę zjeść tylko w domu u mojej najlepszej przyjaciółki.
Wspomniała Pani o tęsknocie, która doskwierała Pani w pierwszych latach pobytu we Francji. Czy teraz jest lżej? Udało się znaleźć znajomych wśród Francuzów? Na co dzień towarzyszy Pani piękna suczka, dalmatyńczyk o imieniu Madame. Tęsknota była i jest. Pochodzę z dużej rodziny, mam siostrę i trzech braci plus teraz ich

KONKURSOWA
Z TUŃCZYKA
drugie połówki i pieski. I nawet jeśli czasem rodzinie wydaje się, że nie tęsknię, bo jednak wyjechałam i raczej nie mam w planach wracać do Polski, to tęsknota każdego dnia jest ogromna. Teraz chyba nawet większa, bo niespełna 3 lata temu straciłam mamę. Wszyscy w rodzinie bardzo się różnimy, ale kocham ich nad życie. Jednocześnie mam to szczęście mieć Adriano i jego rodzinę tu na miejscu, i suczkę Madame, która jest lekiem na całe zło. No i oczywiście mam tu moich polskich przyjaciół z jednej szkoły oraz znajomych, których spotkałam w pracy i nie tylko, co na pewno ułatwia życie.
Bardzo dobrze radzi sobie Pani z francuskim. Czy ukończyła Pani jakieś kursy?
Jestem dobrym przykładem tego, że nawet ktoś bardzo oporny i uparty może nauczyć się języka. Byłam na tyle oporna, że nie otworzyłam ani jednej książki, którą kupiłam do nauki języka. Miałam język francuski w technikum, ale niestety nigdy nie byłam prymusem i raczej omijałam te lekcje. Wyjechałam tylko na rok, aby zrobić dyplom, więc początkowo nie czułam potrzeby nauki języka. Nauczyłam się go w pracy, na wyjściach ze znajomymi. Początki to było jedynie osłuchiwanie się w szkole. To była zwykła francuska szkoła zawodowa, więc musieliśmy się dostosować i zdawać egzaminy po francusku już po pierwszym roku, prawie nie mówiąc i nie pisząc w tym języku.
Mieszka Pani w Metz. Jak się tam żyje?
Nie wiem, jak odpowiedzieć na to pytanie, bo z jednej strony lubię to miasto, jest przyjemne, nieduże, ale też nie bardzo małe. Mam tu przyjaciół. W Metz mieszkam już 6 lat, ale jeśli mam być szczera, czuję się tu coraz mniej bezpiecznie, mam wrażenie, że to już nie moje miejsce. Na pewno z różnych względów jeszcze trochę tu zostanę, jednak w planach mam przeprowadzkę do Włoch.
Dziękuję bardzo za rozmowę.