

ZNAK HORYZONT KRAKÓW 2025
Przekład
Magdalena Kunz
Tytuł oryginału
EDEN UNDONE: A TRUE STORY OF SEX, MURDER, AND UTOPIA AT THE DAWN OF WORLD WAR II
Copyright © 2024 by Abbott Kahler
Projekt okładki
Urszula Gireń
Grafiki na okładce
Artvee (domena publiczna)
Rawpixel (domena publiczna)
Redaktor nabywający Krzysztof Chaba
Opieka redakcyjna
Magdalena Kowalewska
Opieka promocyjna
Klaudia Kusy
Adiustacja
Adam Osiński
Korekta
Kinga Kosiba
Joanna Kłos
Łamanie
Dariusz Ziach
Copyright © for the translation by SIW Znak sp. z o.o., 2025
Copyright © for this edition by SIW Znak sp. z o.o., 2025
ISBN 978-83-8367-826-9
Znak Horyzont www.znakhoryzont.pl
Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl
Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37
Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: czytelnicy@znak.com.pl Wydanie I, Kraków 2025. Printed in EU
SPIS TREŚCI
CZĘŚĆ DRUGA
Służy
17.
CZĘŚĆ TRZECIA
FL O REAN A
ZatokaPocztowa
Beczułka Pocztowa norweska chatka Casa Matriz
TRAKT
Zatoka CzarnejPlaż y nowy dom Wittmerów gospodarstwo Friedo wulkan Cerro Pajas
TRAKT
P A MPA
Hacienda Paradiso pier wszy dom Wittmerów jaskinie pirackie
źródło wod y pitnej
0 kilometrów
0 mil 5 5 Ocean Spokojny
© 2024 Je rey L. Ward
PROLOG
raj utracony
Los Angeles, listopad 1934 roku
Nadchodzące zza Oceanu Spokojnego informacje prasowe1 zawierały opisy makabrycznej sceny: na oddalonej o pięć tysięcy kilometrów od kalifornijskiej metropolii wyspie Marchena, ponurym i jałowym skrawku lądu na północy archipelagu Galapagos, rybacy znaleźli dwa ciała. Zwłoki, przez kilka miesięcy wystawione na tropikalne słońce, uległy mumifikacji2 i straciły cechy umożliwiające identyfikację. Ciała spoczywały na plecach3. Większe z nich mierzyło około metra osiemdziesięciu4, a z jego czaszki sterczała kępka brązowych włosów5. Tam, gdzie stykało się z ziemią, było wydrążone przez robaki6. Drugie ciało, należące najprawdopodobniej do kobiety7, mierzyło około trzydziestu centymetrów mniej i okryte było strzępami ubrań. Zasuszona skóra twarzy8 była tak napięta, że czaszka wyglądała niczym owinięta pergaminem. Żadne z denatów nie miało na sobie butów9. Jeden z rybaków zauważył na ziemi niewyraźne ślady stóp10, sugerujące, że ofiary tuż przed śmiercią dreptały w kółko. Setki wypalonych zapałek11 i nietknięta sterta gałęzi wskazywały, że nie udało im się rozpalić ogniska. Za ostatni posiłek posłużyły im
głowa12 i tułów dwóch fok, a także pokryte łuską, pocięte w paski mięso z iguany. Ofiary zmarły z pragnienia13; na Marchenie, niemal w całości pokrytej skałą wulkaniczną, nie ma wody pitnej. Pod wywróconą do góry dnem łodzią14 leżały paszport, ubranka dziecięce, kilka zdjęć i plik trzydziestu listów15. Rybacy otworzyli i przeczytali je wszystkie. Jeden opisał ich zawartość jako „niewyobrażalną potworność”16. Inny wyznał, że lektura wywołała u niego koszmary17. Adresatem kilku listów18 był George Allan Hancock, pochodzący z Los Angeles przemysłowiec i odkrywca, który wielokrotnie wyprawiał się na Galapagos. Zainspirowany myślą Karola Darwina, a także bardziej mu współczesnego amerykańskiego naturalisty Williama Beebego, Hancock żeglował na archipelag w poszukiwaniu egzotycznych gatunków roślin i zwierząt, ale nie mniejszą fascynację budzili w nim spotkani tam ludzie.
W ciągu ostatnich pięciu lat na wyspie Floreana, położonej sto osiemdziesiąt kilometrów na południe od Marcheny, osiedliło się osiem osób, które łączyło wspólne pragnienie, by stworzyć utopię – choć dzieliła je ostateczna jej wizja. Wśród osadników byli doktor i jego pacjentka, weteran wojenny z ciężarną żoną i nastoletnim synem oraz wiedeńska arystokratka z dwoma kochankami u boku i rewolwerem z kolbą z masy perłowej za pasem.
Hancock wiedział o rosnących napięciach na wyspie. Dochodziło tam do kłótni z rękoczynami, słyszano podejrzane odgłosy wystrzałów, fantazjowano o morderstwie i grożono nim sobie nawzajem. Ostatni adresowany do Hancocka list od doktora zapowiadał kolejne kłopoty: „Liczymy, że znów nas odwiedzisz. (…)
A wówczas powiem ci to, czego nie mogę napisać – nie mam bowiem na to dowodu”19.
Mężczyzna zamierzał spełnić tę prośbę, ale śmierć go wyprzedziła. Kiedy znów postawił stopę na brzegu Floreany, społeczność wyspy zubożała już o kolejnego mieszkańca.
CZĘŚĆ PIERWSZA
nasz wewnętrzny demon i jego kaprysy
1
doktor i jego uczennica
Początkowo doktor przerażał Dore1.
Przyczyną tego przerażenia nie była jego fizjonomia2 – mężczyzna był niskiego wzrostu i szczupłej budowy, ramiona miał wąskie i obciągnięte skórą, pod którą żyły wiły się niczym robaki. Nie chodziło też o jego okalaną zwichrzonymi brązowymi loczkami twarz, w której osadzone były oczy w kolorze głębokiego błękitu i szerokie usta, które w chwilach zamyślenia lub rozbawienia otwierały się, odsłaniając czubek jego języka.
Strach wywoływało raczej połączenie tych cech. Wszystkie one – z osobna całkiem zwyczajne, a nawet urocze – zlewały się w niepokojącą całość. Sprężystość, z jaką się poruszał, przypominała chód drapieżnika; w jego spojrzeniu były surowość i nieodwołalność osądu; jego usposobienie3 zdawało się zaś dziwnie pozbawione jakiejkolwiek życzliwości czy współczucia, co mogło wytrącać z równowagi, wziąwszy pod uwagę jego profesję. Dore była bliska nazwania go brutalem i miała nadzieję, że doktor nigdy nie położy na niej ręki4.
Wiosną 1927 roku Dore Strauch Koerwin skończyła dwadzieścia sześć lat5 i rozpoczęła leczenie w berlińskim Instytucie
Hydroterapii, w którym prowadzono pionierskie badania6 nad uzdrawiającą mocą wody. Trzy lata wcześniej, podczas długiego pobytu w szpitalu, w którym przeszła między innymi histerektomię7, zdiagnozowano u niej stwardnienie rozsiane8; pogorszenie stanu zdrowia przyniosło jednak nieoczekiwaną korzyść9. Czas spędzony w szpitalu oznaczał chwilę wytchnienia od monotonii życia małżeńskiego, a ten wyglądem podobny dzikusowi lekarz, który kręcił się po oddziale, mimo szorstkiego obycia wzbudził zainteresowanie Dore. Inne pacjentki były nim równie zaintrygowane. „Ma obsesję na punkcie surowizny” – wyjawiła jedna z nich. „Kiedy zacznie opowiadać o surowej żywności i wegetarianizmie, mówi bez końca” – dodała inna. To zatem nieuniknione, uznała
Dore, że gdy będzie przemierzał kolejne sale, krążył od łóżka do łóżka, pewnego dnia zatrzyma się i przy niej.
Doktor przedstawił się jako Friedrich Ritter, a następnie dokładnie ją zbadał.
– Nie jesteś chora – oświadczył.
– Profesorowie stwierdzili, że jestem – sprzeciwiła się. – Orzekli, że już nigdy nie wrócę do zdrowia.
– Nie jesteś chora – powtórzył stanowczo. – Ale pragniesz być –dodał i odszedł.
„Potrafi przejrzeć mnie na wskroś” – pomyślała Dore i oblała się rumieńcem, poczuwszy się dziwnie obnażona. Postarała się o prywatną konsultację z doktorem, podczas której wyznała mu wszystko, co przygniatało jej duszę – oprócz jednego: nie wspomniała o swoim małżeństwie. Kiedy skończyła, Friedrich stwierdził przenikliwie:
– Nie jesteś szczęśliwa w małżeństwie. Spróbujmy zaradzić przyczynie twojej choroby10.
Doktor podkreślał, że Dore „nie wolno poddawać się chorobie”11, jeśli chce wytrenować swój umysł tak, by uzdrowić
swoje ciało. Jak wyznał, nie lubił chorych12 i jeśli trafił na pacjenta, który opierał się „woli uzdrowienia”13, rezygnował z leczenia, żeby nie marnować sił. Podsuwał jej książki na temat plastyczności umysłu i jego sekretów, w tym prace Prentice’a Mulforda, amerykańskiego humorysty i filozofa, autora słów: „powiedzieć, że rzecz musi istnieć, to powołać ową rzecz do życia”14. Z kolei powiedzieć, że rzecz nie istnieje, to unicestwić ją. Friedrich rozumiał napięcie emocjonalne kryjące się za fizycznym bólem Dore, więc ich codzienne rozmowy stały się dla niej lekarstwem, które pozwalało odpędzić ciążące jej najczarniejsze myśli.
Dore spędziła szczęśliwe dzieciństwo w Berlinie: ojciec, z zawodu nauczyciel, bywał surowy tylko w pracy, nigdy w domu, matka zaś wykazywała „instynktowne zrozumienie”15, które pozwalało jej wyczuwać pragnienia i lęki córki. Dore wolała towarzystwo zwierząt niż ludzi, odkryła też, że stworzenia, które warczały i szczerzyły kły na innych, siadały spokojnie u jej boku. W pewnym sensie wierzyła, że nie jest taka jak inne dzieci, i to przekonanie umacniało się w niej z wiekiem. „Urodziłam się, aby wypełnić jakieś zadanie – napisała później – choć nie miałam pojęcia, co to mogło być. (…) Wiedziałam tylko, że to coś wielkiego, i w niemożliwy do opisania sposób zawsze tego poszukiwałam”16. Miała nadzieję odnaleźć swoje przeznaczenie, gdy angażowała się w rewolucję listopadową w Niemczech w 1918 roku, stawała po stronie „biedaków i nędzarzy”17, jak ich określiła, i buntowała się przeciw elitom. Zrażona plagą alkoholizmu i chorób wenerycznych pośród mężczyzn, którym próbowała pomóc, potępiła „niskie instynkty i namiętności”18. Zainspirowana Tako rzecze Zaratustra Fryderyka Nietzschego, uznała, że jedyną prawdziwą drogą rozwoju ludzkości jest poświęcenie się jednostkowej pracy nad sobą. „Gdyby każde z nas najpierw czyniło dobro, którego wymagamy od innych – pisała – wkrótce nasza ziemia przemieniłaby się w raj”19.
Kiedy rewolucja dobiegła końca, Dore skupiła się na sobie i postanowiła zostać lekarką. Po wielogodzinnej zmianie w banku, gdzie pracowała jako kasjerka, uczęszczała do szkoły wieczorowej, w której przygotowywała się do egzaminów wstępnych na studia, a jej niekonwencjonalny sposób odżywiania dodatkowo utrudniał realizację napiętego planu dnia. „Pewnie lepiej zniosłabym cały ten trud – przyznała później – gdybym nie postanowiła właśnie wtedy ograniczyć swojej diety wyłącznie do fig”20. Decyzję tę podjęła po lekturze prac niemieckiego filozofa Artura Schopenhauera, który – choć sam nie był zdeklarowanym wegetarianinem – potępiał niszczenie jednego życia w imię podtrzymania innego21. W przebłyskach refleksji Dore przyznawała przed sobą, że osłabła także na duchu. „Moja dusza była głodna”22 – napisała i wyruszyła na poszukiwania pożywienia, którym mogłaby ją nakarmić.
Trudy surowego stylu życia zmusiły Dore do porzucenia studiów, wkrótce jednak kobieta wyznaczyła sobie kolejny cel: starszego o dziewiętnaście lat Hermanna Koerwina – przyjaciela rodziny i dyrektora liceum23 – którego wrodzone uporządkowanie i umiarkowanie w przekonaniach jawiły się jej jako intrygujące wyzwanie. Dore wierzyła, że przy odpowiednim zaangażowaniu w sprawę uda jej się wytrącić go ze staroświeckich przyzwyczajeń i sprawić, że „roztopi jego lód”24. Po ślubie zrozumiała, jak niedorzeczny był to pomysł.
Hermann był oszczędny ponad miarę25, zamiast więc kupić własne mieszkanie, para pomieszkiwała w wynajętych pokojach.
Seks małżeński napawał Dore obrzydzeniem i odstręczał wulgarnością26, szczególnie kiedy zaczęła rozwijać się u niej choroba, która pozbawiła ją szansy na zajście w ciążę. Hermann okazał się
równie zdeterminowany, żeby ją zmienić: Dore podejrzewała, że chciał mieć u swojego boku typową gospodynię domową, której ambicje i opinie pozostawałyby w cieniu jego własnych. Gdy jej choroba się nasiliła, co wymusiło przedłużenie pobytu w Instytucie Hydroterapii, Dore uznała, że to dla niej szansa na przewartościowanie swojego życia27. I wtedy pojawił się ten osobliwy niewysoki doktor, który zapraszał ją do swojego precyzyjnie zorganizowanego świata.
Po dziesięciu dniach spędzonych pod opieką Friedricha Dore czuła się na tyle dobrze, że wypisano ją ze szpitala28; wciąż jednak szukała towarzystwa lekarza. Do końca 1927 roku i przez cały następny rok każdego ranka odprowadzała Friedricha do pracy29 przez berlińską dzielnicę Tiergarten. Tymczasem Niemcy stały u progu drastycznych i katastrofalnych zmian; prasa europejska ostrzegała przed nacjonalistycznym powstaniem. W południowej Bawarii faszyści zorganizowali spotkanie z weteranami pierwszej wojny światowej zrzeszonymi w organizacji Stahlhelm (Hełm Stalowy)30, która stanowiła paramilitarne skrzydło konserwatywnej Niemieckiej Narodowej Partii Ludowej. Zebrani protestowali przeciwko Republice Weimarskiej 31 i porządkowi międzynarodowemu wprowadzonemu na mocy traktatu wersalskiego. Niemieckie związki motorowe32 przeprowadzały tajne ćwiczenia militarne, a w Austrii powoli organizowali się faszyści. W Berlinie członkowie Sturmabteilung (SA), nowo powstałego paramilitarnego skrzydła zdobywającej coraz większe poparcie partii nazistowskiej, przeprowadzili serię ataków na komunistów na potańcówkach miejskich, w lodziarniach i na stacji kolejowej Lichterfelde Ost33.
Te brutalne wydarzenia stały w jaskrawym kontraście z typowymi dla kultury weimarskiej ekstrawaganckimi uciechami i szaleństwami. Na zlokalizowanej w zachodniej części Berlina
Kalckreuthstrasse, gdzie znajdował się prywatny gabinet Friedricha, mieściło się Eldorado, popularne „miejsce spotkań transwestytów”34, w którym przedstawiciele berlińskiej socjety i żądni przygód turyści używali życia w towarzystwie pisarzy i artystów, między innymi będącej wówczas u progu międzynarodowej sławy aktorki Marleny Dietrich. Od czasu do czasu te dwa światy się przenikały – jak wtedy, gdy Ernst Röhm, współzałożyciel SA, bliski przyjaciel Adolfa Hitlera i wyoutowany gej35, pojawił się w Eldorado w towarzystwie brytyjskiego dziennikarza. Fordanser w kobiecym stroju przywitał się z Röhmem i przysiadł się do nich na pogawędkę. Dziennikarz sądził, że mężczyzn łączą „stosunki zawodowe”36, ale Röhm natychmiast wyprowadził go z błędu: „Nie jestem jego klientem. To jeden z moich szturmowców”37.
Czasy były niezwykłe, a Friedrich Ritter, o czym przekonała się Dore, był niezwykłym człowiekiem: czterdziestojednoletni uczony, fizyk i filozof, żarliwy zwolennik intensywnego przeżuwania38. Ritterowi zależało na przetestowaniu własnej teorii, zgodnie z którą dziąsła mogą „zrogowacieć” na tyle, żeby zastąpić zęby39. Zamierzał także stworzyć mapę ludzkiego mózgu40. Znajomi i sąsiedzi uznawali go za „nieprawdopodobnego maniaka”41. Jego dawny profesor określał go jako „kogoś, kto podąża własną ścieżką, mężczyznę, w którym jest tyle miłości, co nienawiści do ludzi, lekarza, dla którego żadne działanie nie jest zbyt śmiałe, jeśli pozwala mu udowodnić skuteczność własnej metody, ekscentryka, który dokonuje rzeczy ekscentrycznych”42. Ritter zamierzał żyć co najmniej sto pięćdziesiąt lat43 i twierdził, że spożywanie mięsa powoduje chorobę nerwową, która przyspieszy upadek kultury europejskiej44. Mieszkał w skromnym, jednopokojowym mieszkaniu45 i uprawiał w doniczce na parapecie owies46, z którego przyrządzał owsiankę, stanowiącą podstawę jego diety. W domu nigdy nie nosił odzieży47. Nie miał zaufania do odzieży produkowanej
przemysłowo48, dlatego sam szył swoje ubrania ze zgrzebnego płótna lnianego. Szczególnie nieufnie podchodził do „cywilizowanego buta”49, dlatego plótł własne skórzane sandały. W rzeczywistości nie ufał niczemu, co miała do zaoferowania cywilizacja, i od dawna pragnął od niej uciec.
Podczas wspólnych długich spacerów po mieście Friedrich szczegółowo opowiadał Dore o tym pragnieniu, które zakiełkowało w nim kilka dekad wcześniej. Przyszedł na świat w maju 1886 roku w Wollbach 50, w rodzinie cieszącej się wysokim statusem w lokalnej społeczności – jego ojciec Johann Friedrich Ritter był burmistrzem miasteczka i zamożnym sklepikarzem51. Friedrich był dzieckiem drobnym i chorowitym, bez przerwy dręczonym przeziębieniami, bólami głowy i uszu oraz ogólnie słabym zdrowiem. Jego kochająca matka Elisabeth chciała, żeby później zaczął szkołę, ale ustąpiła pod jego naciskiem. Dolegliwości Friedricha pogłębiały się dodatkowo w wyniku brutalnych kar fizycznych wymierzanych mu przez nauczyciela, który – jak określił go Friedrich – był „gorliwym wyznawcą zalet leszczynowej rózgi”52. Sąsiedzi wspominali Friedricha jako samotnika i „chłopca o naturze dziwaka”53, który pociechę znajdował w obcowaniu z przyrodą i w książkach. Długie popołudnia spędzał na wędrówkach po Czarnym Lesie albo na kolejnej lekturze Opowieści Skórzanej Pończochy oraz Robinsona Cruzoe54, wyobrażając sobie, że jako nieustraszony rozbitek zamieszkuje bezludną wyspę.
W dążeniu do porzucenia cywilizowanego świata Friedrich kierował się niemiecką filozofią Lebensreform55, czyli filozofią „reformy życia” – ruchu kulturowego powstałego pod koniec XIX wieku. W 1906 roku Niemiec William Pester56 przeprowadził się do Palm
Canyon w Kalifornii, gdzie zajął się zgłębianiem tajników medycyny naturalnej, praktykował wegetarianizm i nudyzm, a nawet sam szył sobie buty. Stworzył wspólnotę opartą na braterstwie dusz, do której należeli między innymi niemiecki neuropata znany jako wynalazca kąpieli detoksykacyjnej57 oraz małżeństwo właścicieli restauracji Eutropheon, serwującej wyłącznie surowe dania wegetariańskie. Członkowie wspólnoty praktykowali wschodni mistycyzm, żyli z własnych upraw, spali pod gołym niebem i rzadko nosili ubrania. Jeden z mieszkańców osady napisał książkę kucharską, w której potępiał przemoc związaną ze spożywaniem mięsa i proponował przepisy na „dania bez gotowania”58, w tym „zupy dla bezzębnych”59.
Friedrich trudnił się również filozofią, a szczególnie fascynowały go koncepcje Fryderyka Nietzschego: myśl, że – najprościej rzecz ujmując – wszelka moralność jest subiektywna; przekonanie, że Bóg jest kłamstwem, a śmierci nie należy się obawiać; stwierdzenie, że ludzie nie zostali stworzeni jako równi sobie (a najwyższą osiągalną formą człowieczeństwa jest Übermensch – „nadczłowiek”); i wreszcie uznanie, że ludzie nie są pod żadnym względem lepsi od zwierząt. „Jakże wielkim profetą był Nietzsche”60 – pisał Friedrich. „Człowiek jest małpą bardziej niż jakakolwiek małpa”61. W liceum Friedrichem owładnęła obsesja śmiertelności. Kiedy miejscowy grabarz podarował mu czaszkę, Friedrich włożył ją do wiadra z wapnem chlorowanym, żeby stała się śnieżnobiała. Na kości czołowej wypisał czarnym atramentem cytat z Schopenhauera62 o „stanie bezbolesnym (…), stanie bogów”63 – i tak ozdobioną czaszkę położył na ołtarzyku w swojej sypialni.
Choć twierdził, że jego ojciec, zapalony myśliwy, nauczył go posługiwać się bronią, on sam nie znajdował przyjemności w zabijaniu zwierząt dla sportu. Wspominał, że pewnego razu ojciec schwytał w pułapkę myszołowa64, który atakował jego ule, i polecił
Friedrichowi, by ten zaniósł ptaka do domu. W drodze chłopiec otworzył jednak klatkę i pozwolił ptakowi odlecieć, zwracając mu wolność: przyjemność z udzielenia stworzeniu pomocy przyćmiła wstyd z powodu popełnionej zdrady.
Jeden z krewnych Friedricha inaczej opisywał jego zainteresowanie zwierzętami65. Według jego słów Friedrich miał zamiłowanie do polowania, a jego ulubioną bronią była proca. Strzelał do pływających w strumieniu pstrągów, a potem do srok, które krążyły nad martwymi rybami, do gnających przez las królików, a czasem nawet do kota, jeśli ten akurat przebiegł mu drogę. Po zmroku zanosił martwe zwierzęta do stojącej na tyłach domu szopy, w której znajdowało się jego tajne laboratorium. Każde zwierzę oskórowywał i preparował, rozkoszując się widokiem rozczłonkowanego ciała. Pewnego dnia podpalił swoje laboratorium, a matce udzielił enigmatycznego wyjaśnienia: „Był to dość niebezpieczny, aczkolwiek wysoce interesujący eksperyment”66.
Kiedy Friedrich studiował chemię, fizykę i filozofię na Uniwersytecie we Fryburgu67, poślubił Milę Clark, aspirującą śpiewaczkę68. Przejął kontrolę nad jej karierą i nakłonił ją do podpisania kontraktu z operą w Darmstadt, gdzie jako sopranistka występowała w rolach Carmen, Mignon i Amneris69. Gdy wyznała mu, że wolałaby zostać w domu, Friedrich zaoponował. Jego zdaniem życie nudnej i potulnej gospodyni domowej nie było jej przeznaczeniem – Mila, tak jak i on, powołana była do wyższych celów70. Wdawali się w długie, gwałtowne spory71, które często przeradzały się w rękoczyny. Pewnego razu Friedrich cisnął wazon w okno72. Czasem bił żonę73. Godzili się często, uprawiając seks, który –jak przyznała potem Mila przed krewnymi – również obfitował
w przemoc74. Uciekła do domu matki75 w Wollbach, a separacja
małżonków jeszcze się przedłużyła, kiedy Friedrich wyjechał walczyć w pierwszej wojnie światowej. Później wyznał Dore, że pod względem poglądów religijnych blisko mu do buddyzmu i nigdy się nie spodziewał, że przyjdzie mu wziąć udział w zabijaniu, ale „nadprzyrodzona moc”76 pchnęła go do zgłoszenia się na ochotnika77.
W lipcu 1916 roku oddział Friedricha stacjonował nad Sommą, w północnej części Francji, gdzie brytyjskie i francuskie wojska alianckie planowały ofensywę przeciwko niemieckiej armii.
Alianci rozpylili nad niemieckimi okopami chlor i fosgen, a efekt działania gazów był natychmiastowy i potworny:
Pokryci wielkimi, ropiejącymi pęcherzami musztardowej barwy, z niewidzącymi oczami o sklejonych powiekach, walczą o każdy oddech, głosem ledwie słyszalnym szepcząc, że zaciskają im się gardła, i wiedzą, że się uduszą78.
Friedrich leżał w rowie, otoczony rozkładającymi się w upale zwłokami, a wokół niego kłębiły się chmury trującego gazu. Po kilku miesiącach leczenia w szpitalu uszkodzonej wątroby79 wypisano go i odesłano do domu.
To doświadczenie nieodwracalnie go odmieniło80. Uznał, że wojna jest wpisana w ludzkie geny – pulsuje w człowieku niczym drugie, nikczemne serce. Na przyjęciu wyprawionym przez jego siostrę Elisabeth pokłócił się z Milą i uderzył ją w twarz81. Jego szwagier chwycił go za ramię i obezwładnił. Friedrich wyszedł, a następnie wrócił uzbrojony w siekierę i kilkoma uderzeniami porąbał fortepian siostry82, z którego zachowała się jedynie klawiatura. Miesiąc później, zniesmaczony widokiem tarzających się we własnych odchodach jamników swojego siostrzeńca, wyciągnął z kieszeni pistolet i zastrzelił oba psy na miejscu83.
Wrócił na studia i skończył je w 1923 roku. Został lekarzem dentystą i głosicielem własnych koncepcji filozoficznych. Po całym dniu pracy w prywatnym gabinecie i w berlińskim Instytucie Hydroterapii pisał eseje i prowadził wykłady na temat chemii i fizyki84 oraz efektów działania światła słonecznego na skórę człowieka85.
Mieszkający nieopodal, na Haberlandstrasse, Albert Einstein86 został wkrótce jego znajomym87, a kiedy w życiu Friedricha pojawiła się Dore, żywił on już głębokie przekonanie, że pewnego dnia powstanie bomba będąca w stanie zniszczyć całą cywilizację88.
Friedrich nie widział sensu funkcjonowania społeczeństwa –ani funkcjonowania w społeczeństwie – dla którego miarą postępu były konsumpcja dóbr i utowarowienie ludzi. Doszedł do wniosku, że nie ma ratunku – ani on nie może nic zrobić dla świata, ani świat dla niego. Jego zdaniem społeczeństwo było „wielkim bezosobowym potworem, wykuwającym dla siebie wciąż nowe kajdany, którymi krępuje swobodny rozwój swoich członków”89. Pragnął uciec nie tyle w odosobnienie jako takie, ile we własne, stworzone na swój użytek odosobnienie.
W ciągu dwóch lat, między 1927 a 1929 rokiem, Friedrich wprowadził Dore do swojego życia. Nie kpił ze względnej ignorancji, jaką wykazywała w kwestiach filozoficznych – przeciwnie, z oddaniem wiódł ją skrupulatnie wytyczoną przez siebie ścieżką.
– Nie mogę sobie pozwolić, żeby w ślad za mną wlekła się do dziczy wygłodniała miłości, przepełniona romantycznymi wyobrażeniami kobieta90 – powiedział jej, ale stwierdziła stanowczo, że będzie doskonałą partnerką.
Dore wierzyła, że Friedrich jest jednym z największych geniuszy na świecie, a do bezlitosnej dziczy ciągnie nie po to, aby ukarać
