









![]()











w rozmowie z Nickym Eltzem

















w rozmowie z Nickym Eltzem
Wydawnictwo AA Kraków
Tłumaczenie, redakcja, skład i projekt okładki: Wydawnictwo AA
Przygotowano na podstawie: Get us out of here! Maria Simma responds to this call from the Poor Souls in Purgatory, Maria Simma speaks with Nicky Eltz; The Medjugorje Web http://www.medjugorje.org 2002 A.D.
Printed with permission, and under contract with “The Medjugorje Web, Inc”.
Copyright© 2012 The Medjugorje Web
Copyright© Wydawnictwo AA, Kraków 2025
ISBN: 978-83-8340-201-7
Wydawnictwo AA, s.c. 31-574 Kraków, ul. Ciepłownicza 29 tel. 12 345 42 00, tel. kom. 695 994 193 www. religijna.pl
Dedykowane
z miłością WSZYSTKIM, którzy jeszcze nie doświadczyli Bożej
Miłości
I pójdą ci na mekę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego.
(Mt 25, 46)
Miłość rozciąga się także na tych, którzy zmarli w tej miłości, ponieważ miłość jest życiem duszy, tak jak dusza jest życiem ciała.
św. Tomasz z Akwinu
Nasi zmarli są wśród niewidzialnych, ale nie wśród nieobecnych.
św. Jan XXIII papież
Czym jest życie w porównaniu z tym dniem, który nie będzie miał końca dla wybranych lub z tą nocą, która nie będzie miała świtu dla potępionych?
s. M.G. z czyśćca, zm. w lutym 1871 r.
o. Slavko Barbarić OFM
Drogi czytelniku, trzymasz w rękach książkę, która przypomina o tym, że istnieje świat pozazmysłowy i że może on przemawiać. Może dawać porady, prosić o pomoc i udzielać odpowiedzi. Istnieje i mówi o życiu – naszym życiu tutaj na ziemi i o możliwych konsekwencjach naszego zachowania. Mówi nam, że bycie pokornym, kochającym, dobrym, miłosiernym, lojalnym i uczciwym to nie to samo, co bycie dumnym, pozbawionym miłości, złym, bezlitosnym, podstępnym i nieuczciwym. W chwili śmierci nie zapomina się o tym, ale raczej pamięta z całkowitą jasnością. Mówi nie tylko o karze, a raczej o oczyszczeniu, ale także o długości tego oczyszczenia i wielu innych rzeczach. Wtedy zadajesz sobie pytanie, czy to możliwe?
W Kościele katolickim mówi się o stanie przejściowym, który od bardzo dawna nazywany jest czyśćcem. Pomimo różnych teorii, stan ten jest zawsze traktowany poważnie. Jest on potrzebny, ponieważ tylko oczyszczony człowiek może stanąć przed Bogiem.
W katolickiej tradycji mistycznej przyjmuje się również, że niektórzy mistycy mieli podobne doświadczenia z duszami czyśćcowymi jak Maria Simma. Tak więc nie jest to zjawisko całkowicie nieznane, ale w tych nadmiernie racjonalnych czasach, w których istnieje niebezpieczeństwo wiary tylko w to, co jest mierzalne i zrozumiałe za pomocą fizycznych jednostek i praw, często trudno
o tym mówić, a tym samym wierzyć. A kiedy dodamy do tego ateizm, całkowite odrzucenie świata pozazmysłowego, mentalność chcącą mierzyć wszystko, jeszcze jaśniej widzimy, że mamy tu do czynienia z bardzo interesującą książką o bogatej treści. Gdy oprócz tego wszystkiego odkryjemy styl autora, pełen żywych wyrażeń i obrazów, a także interesujące pytania skierowane do Marii Simmy, to podczas czytania, odczujemy prawdziwą radość.
Chociaż ja, jako teolog, mam różnego rodzaju pytania, to wszystkie moje osobiste wątpliwości zniknęły, gdy spotkałem się i rozmawiałem z Marią Simmą. Ona jest bardzo autentyczna. Jej oczy i wyraz twarzy budzą głęboki szacunek i zaufanie. Kiedy pojawiały się pytania od odwiedzających ją dusz o dobrowolne przyjęcie przez nią cierpienia, ona przyjmowała je spokojnie, a to sprawiało, że mogła żyć w głębokim pokoju.
Głos Marii zalewa jej gościa nieopisaną tęsknotą jak wiosenny deszcz kiełkujące łąki. W przybyłym natychmiast rodzi się pragnienie, by pracować razem z nią i pomagać tym, którzy cierpią. Po rozmowie z nią poczułem się jak młody człowiek, który miał wiele pytań i nie znalazł na nie odpowiedzi. Za radą Marii ten młody człowiek zaczął się modlić, a po modlitwie powiedział: „Nie mam już żadnych dręczących pytań, mimo że nie otrzymałem żadnych odpowiedzi. Pokój i radość są w moim sercu”.
Drogi czytelniku! Życzę, abyś czytając tę książkę, otworzył się na świat pozazmysłowy. Życzę, byś również uwierzył, że możesz pomóc tym cierpiącym braciom i siostrom, zdecyduj się na to teraz, ponieważ miłość, która nie zna śmierci, czyni to naszym obowiązkiem. Na końcu z pewnością odkryjesz, niezależnie od tego, czy jesteś wierzący, czy nie, że życie staje się naprawdę warte, gdy kochasz i z tej miłości służysz.
Medjugorje, Bośnia i Hercegowina 1 lipca 1993 r.
Zjeżdżając na zachód z tunelu Arlberg, wkrótce wjeżdżam na kolejną autostradę; ta zmierza w kierunku Feldkirch w najbardziej wysuniętej na zachód austriackiej prowincji Vorarlberg. Gdyby mój cel podróży znajdował się poza nią, wkrótce przekroczyłbym granicę Szwajcarii lub Księstwa Liechtensteinu, ale znajdując znak zjazdu kierujący mnie do doliny Grosseswalser, skręcam tuż za Bludenz i kieruję się na północ mniejszymi wiejskimi drogami.
Wkrótce wspinam się stromą i wąską serpentyną wzdłuż północno-zachodniej strony wspaniałej doliny alpejskiej. Kręta i wijąca się wśród jodłowych lasów droga jest osłaniana przez żelazne bariery przeciwlawinowe. Na każdym większym zakręcie lub wzniesieniu, zamknięte skrzynie zawierające mieszankę piasku i soli również przypominają mi o surowych zimach, które muszą znosić rolnicy mieszkający tu, na tych wysokościach. Wczesną wiosną śnieg już stopniał, ale nadal widoczne są niedawne zniszczenia spowodowane dużą ilością wód, które spłynęły z tych gór w ciągu ostatnich kilku tygodni. W każdej wiosce, przez którą przejeżdżam, w centrum stoi kościół; albo z bardzo wysoką, prostą iglicą, albo z rozłożystą, rdzawoczerwoną kopułą w kształcie cebuli. Po obu stronach doliny pasą się krowy, a kilka z nich ma u szyi duże dzwonki, przytulają się do zboczy i skubią młodą trawę. Wjeżdżam coraz wyżej, coraz głębiej w góry. (Mieszkańcy miasta od czasu do czasu opowiadają, że tutejsi mieszkańcy nie mogą zejść do płaskiej doliny, ponieważ wszyscy mają jedną nogę znacznie dłuższą od drugiej). Wzdłuż krawędzi drogi widać kilka ostatnich białych lub fioletowych krokusów, które wyglądają na zmęczone. W oddali rysują się równiutkie, zielone łąki zwieńczone
łańcuchem wapiennych i granitowych szczytów, na których w zacienionych szczelinach wciąż leży śnieg. Jadę coraz wyżej, podziwiając dobrze zaprojektowane przez austriackich inżynierów drogi.
Mijam małe grupki dzieci, które idą ze szkoły do domu. Wszystkie mają lekko zarumienione policzki, a na plecach niosą jednakowe skórzane plecaki. Przed nami kolejna wioska. Znak informuje: Sonntag, co jednocześnie jest nazwą pierwszego dnia tygodnia.
A więc mamy „niedzielę” w Austrii. Tutaj skręcam na złamanie karku w lewo, aż do kościoła. Ta ostatnia droga jest tak stroma, że wymaga wrzucenia pierwszego biegu i choć żaden znak nie informuje o pierwszeństwie przejazdu, spotkanie innego pojazdu w tym miejscu byłoby ryzykowne. Droga wije się wokół murów cmentarza, a na wprost stoi, wciśnięty w zbocze, mały, wygodny domek typu chalet (czyli zbudowany z drewna o bardzo szerokim dachu opadającym w dół, w typie alpejskim). To dom Marii Simmy.
Zadzwoniłem do drzwi i zaraz usłyszałem chropowaty, ale ciepły i przyjazny głos: Ja, kommen Sie nur rauf’ (Tak, proszę, wejdź na górę). Wspinam się po stromych schodach na ganek, który znajduje się na wysokości wieży kościoła.
Maria jest niska i tęga. Nosi obcisłą, kolorową chustkę, a zza okularów bije krystaliczna czystość i głębia jej niebieskich oczu, które od razu zdradzają, że wiele widziała w ciągu swoich osiemdziesięciu trzech lat życia. Na drzwiach wejściowych znajduje się duży rzeźbiony napis, który głosi: Wer bei mir Kritik und Korrektur betreiben betrete meine Wohnung nicht, denn jeder hat in seinem Leben, auf sich selber acht zu geben (Kto chce tu uprawiać krytykę i mnie poprawiać, niech nie wchodzi do mojego domu, bo w życiu każdy powinien zajmować się swoimi sprawami). Wchodząc ze słonecznego balkonu, Maria prowadzi mnie przez ciasny i zapełniony korytarzyk do swojego pokoju na tyłach domu. Tam proponuje mi rozklekotane krzesło i sama siada z lekkim westchnieniem.
Wszędzie, gdzie spojrzę, są obrazy lub figury Najświętszej Maryi Panny, świętego Michała i świętego Józefa, a dosłownie
wszędzie widzę co najmniej jeden krucyfiks. Rozmawiając o wspaniałej pogodzie i mnóstwie doniczek na werandzie, w których Maria hoduje kwiaty i przyprawy na sprzedaż, przygotowuję magnetofon. W powietrzu unosi się przyjemny zapach kuchni i kur, których gdakanie usłyszałem już w czasie, gdy wysiadłem z samochodu. Kiedy dyktafon jest gotowy, wyjaśniam jej, że zamierzam nagrywać naszą rozmowę i pokazuję jej mały mikrofon zawieszony między nami. Pytam, czy jej to odpowiada.
– Tak, nie mam nic przeciwko. Jednak podczas rozmowy będę miała zajęte ręce. Czy pan nie ma nic przeciwko?
Pochyla się i wyciąga spod stołu dwa otwarte pudełka i kładzie je przed sobą. Wygląda na to, że w środku są pióra.
– Oczywiście, ale proszę powiedzieć, co pani z nimi robi?
– To są kacze pióra, a to jest puch, który z nich wybieram. Kiedy mam go wystarczająco dużo, sprzedaję go do zakładu produkującego poduszki, tu w dolinie. Tutejsi rolnicy przynoszą mi drób. Zajmuję się ubojem i patroszeniem, a oni pozwalają mi zatrzymać wnętrzności i pióra. Mogę dzięki temu coś ugotować, a puch sprzedać. To dobra praca na czas rozmowy z ludźmi przez dłuższy czas, a z tego, co pan powiedział, może to chwilę potrwać.
– Cóż, mam wiele pytań i możemy po prostu rozmawiać, dopóki któreś z nas się nie zmęczy. Czy pani to odpowiada?
– Oczywiście.
– Po pierwsze, chciałbym podziękować za poświęcony czas. Jestem pewien, że przez lata wiele osób przychodziło, by przeprowadzić z panią rozmowy.
– Tak, rzeczywiście, ale ja robię to chętnie, ponieważ wiem, że wielu ludzi zbliżyło się do Boga dzięki temu, co mogę im powiedzieć. Więc śmiało. Odpowiem na wszystkie pytania najlepiej jak potrafię.
Warto tu zaznaczyć, że poniższy zapis rozmowy jest wynikiem ponad trzydziestu wizyt autora u Marii Simmy, które odbył w ciągu pięciu lat. W chwili ukazania się książki Maria miała 87 lat.
Czy mogłaby pani opowiedzieć trochę o swoim dzieciństwie i młodości?
Trzy razy chciałam wstąpić do klasztoru. Już jako dziecko powiedziałam mamie, że nie wyjdę za mąż. Na to ona odpowiedziała: „Poczekaj, aż będziesz miała dwadzieścia lat, wtedy cię zapytam”. – „Nie, mamo, tak nie będzie – odpowiedziałam. – Albo pójdę do klasztoru, albo podejmę pracę w innym miejscu na świecie, gdzie będę mogła pomagać innym”.
To moja mama zawsze bardzo troszczyła się o dusze czyśćcowe, a ja już jako uczennica także o nich pamiętałam. Ale później po prostu postanowiłam zrobić dla nich wszystko. Kiedy skończyłam szkołę, pomyślałam: „Dobrze, pójdę do klasztoru. Być może Bóg tego ode mnie chce”.
W wieku siedemnastu lat wstąpiłam do klasztoru Serca Jezusowego w Hall w Tyrolu. Już po pierwszych sześciu miesiącach powiedziano mi: „Musimy cię odesłać, bo jesteś zbyt słabowita”. W wieku ośmiu lat miałam zapalenie opłucnej i płuc, przez co byłam trochę opóźniona fizycznie. Więc po roku musiałam odejść, ale matka przełożona powiedziała: „Jestem pewna, że masz powołanie do zakonu, ale poczekaj dwa lub trzy lata, aż będziesz silniejsza, a następnie wstąp do jakiegoś „lżejszego” zakonu, być może zamkniętego”. Od tego momentu zawsze powtarzałam sobie: „Zakon klauzurowy albo żaden. Nie, nie będę czekać, chcę wstąpić natychmiast”.
Drugie zgromadzenie znajdowało się w Thalbach koło Bregencji, były to dominikanki. Po zaledwie ośmiu dniach usłyszałam:
„Jesteś dla nas za słaba, musisz wrócić do domu”. Następnie usłyszałam o siostrach misjonarkach. „Misja, to jest to, czego chcę. Dlatego te dwa zgromadzenia nie były dla mnie odpowiednie”. Napisałam więc do sióstr franciszkanek w Gossau w Szwajcarii. „Tak, możesz przyjechać”. Ale musiałam im też powiedzieć, że byłam już w dwóch innych zgromadzeniach i że one mnie odesłały. Pewnie z tego powodu siostry dawały mi najtrudniejsze prace, a inne postulantki pytały: „Dlaczego robisz to sama? My nie dałybyśmy rady”. „Pan mi pomoże, zobaczycie. Zrobię wszystko, co mi siostry każą”. Pewnego dnia powiedziano mi: „Dzisiaj możesz tu zostać i wykonać jakąś lekką pracę”. Pomyślałam: „Więc albo muszę odejść, albo siostry zobaczyły, że podołam”. Ale kiedy siostra mistrzyni zeszła po schodach, spojrzała na mnie z taką litością, że od razu wiedziałam: „Och, muszę wracać do domu”. Podeszła do mnie i powiedziała: „Muszę ci coś powiedzieć”. – „Tak, wiem, będę znowu odesłana, prawda?” – „Kto ci to powiedział?” – „Och, zorientowałam się, kiedy tylko popatrzyłam na siostrę”. – „Tak, jesteś dla nas za słaba”. Podjęłam więc decyzję: jeśli nie mogę tu zostać, nie pójdę już do żadnego zakonu. Nie jest wolą Bożą, abym wstąpiła do klasztoru. I muszę powiedzieć, że od tego momentu moja dusza bardzo cierpiała. Stałam się niecierpliwa i powiedziałam Bogu: „Hej, Boże, to będzie Twoja wina, jeśli nie spełnię Twojej woli”. Nie wiedziałem jednak, że nie powinniśmy żądać od Niego nie wiadomo czego. Byłam jeszcze młoda. Często myślałam, że Bóg próbuje pokazać mi, czego ode mnie chce, ale ja nie potrafię tego dostrzec. Oczekiwałem, że może znajdę odręcznie napisaną notatkę gdzieś ukrytą pod stogiem siana.
Pani Mario, powiedziała pani, że mama bardzo troszczyła się o dusze czyśćcowe. Kim one są i co ma pani na myśli, mówiąc, że bardzo się o nie troszczyła?
Dusze czyśćcowe to wszystkie dusze zmarłych, które jeszcze nie dotarły do nieba, dusze, które wciąż przebywają w czyśćcu. W innych
częściach świata nazywa się je świętymi lub wybranymi i te terminy są poprawniejsze niż dusze czyśćcowe. Z drugiej jednak strony nazwa „biedne” jest również poprawna, ponieważ są one całkowicie zależne od nas, podobnie jak ubodzy, którzy są zależni od innych.
Wracając jednak do pana pytania, moja mama dużo się za nich modliła, robiła wiele uczynków miłosierdzia i zawsze nosiła ich w swoim sercu. Powtarzała nam, dzieciom, że jeśli kiedykolwiek będziemy potrzebować pomocy w jakiejkolwiek sprawie, powinniśmy powierzyć je duszom czyśćcowym, ponieważ są one naszymi najwdzięczniejszymi pomocnikami. Moja matka była również bardzo blisko związana z ks. Vianneyem, proboszczem z Ars, i często pielgrzymowała do Ars. Dziś jestem prawie pewna, że moja matka również musiała w jakiś sposób doświadczyć spotkania z duszami, ale trzymała to w tajemnicy przed nami, dziećmi.
Kiedy więc moje doświadczenia rozpoczęły się w 1940 roku, wiedziałam, że to jest to, co Bóg chce, abym robiła. Pierwsza dusza przyszła do mnie, gdy miałam dwadzieścia pięć lat. Do tego czasu Pan pozwalał mi czekać.
Mówi pani, że przyszła do pani dusza zmarłego. Czy fizycznie weszła do pokoju, aby z panią porozmawiać?
Tak i nadal to tak wygląda. Od 1940 roku, kiedy to się zaczęło, do 1953 roku przychodziły do mnie tylko dwie lub trzy osoby rocznie, a większość z nich w listopadzie. Wtedy pracowałam w domu lub z dziećmi jako służąca w gospodarstwie w Niemczech, a potem tutaj, w sąsiedniej wiosce. Następnie w 1954 roku, który był poświęco ny Maryi, dusze odwiedzały mnie każdej nocy. A jeśli chodzi o moje zdrowie, muszę przyznać i być wdzięczna Bogu, że poprawiło się ono, dzięki tej pracy. Czasami, gdy dużo się dzieje, trochę się ograniczam, ale ogólnie jestem zdrowa. I często jestem wdzięczna Bogu, że nie pozwolił mi wstąpić do klasztoru! Bóg zawsze daje nam to, co jest potrzebne do wypełnienia Jego woli.
Od wielu lat mam wyjazdowe wystąpienia. Organizuje je pewna Niemka i również mnie tam zawozi. Dzwoni i mówi: Czy w tym lub innym dniu jest możliwe, abyś przyjechała do takiego lub innego miasta? I już za pierwszym razem, kiedy zostałam zaproszona, wiele rzeczy się na siebie nałożyło i nie mogłam pojechać, ponieważ ktoś tutaj miał do mnie przyjść. Większość moich wystąpień jest dobrze przyjmowana, ale muszę sporo wycierpieć ze strony nowoczesnych księży. Starsi wierzący i w większości starsi księża dają wiarę temu, co mówię.
Jak pani myśli, dlaczego te wydarzenia stały się pani udziałem?
Tego nie wiem. Jak już powiedziałam, zawsze chciałam oddać swoje życie Bogu i dlatego modlitwa stała się dla mnie bardzo ważna. Dużo się modliłam i ofiarowałam różne uczynki w intencji dusz czyśćcowych. Złożyłam też ślub Matce Bożej, że będę szczególnie cierpiącą duszą dla czyśćcowych dusz. I to może mieć coś wspólnego z tymi doświadczeniami. Tak, to może mieć z tym związek.
Jaką dokładnie szkołę pani skończyła?
Ukończyłam publiczną szkołę podstawową. W tamtych czasach tylko nauka w szkole podstawowej była obowiązkowa w świetle prawa, a moja rodzina była uboga.
W jakim wieku zakończyła pani naukę w szkole?
Miałam jedenaście, nie, dwanaście lat. Tak, teraz jestem pewna: miałam dwanaście lat, kiedy opuściłam szkołę na dobre.
Ile dzieci było w pani rodzinie?
Byłam drugim spośród ośmiorga dzieci i z pewnością nie było nas stać na nic więcej niż szkoła podstawowa. Pamiętam, że obiad i kolacja, częściej niż rzadziej, składały się tylko z zupy i chleba.
Pytam o wykształcenie, ponieważ chciałbym mieć pewność, skąd pochodzą pani odpowiedzi. Czy pochodzą one od odwiedzających dusz, innymi słowy, czy pojawiają się w sposób nadprzyrodzony, czy też są to opinie, które ukształtowały się podczas pani nauki i doświadczenia oraz oczywiście pod wpływem innych osób wokół pani. Czy można jasno powiedzieć, skąd pochodzą odpowiedzi?
Tak, rozumiem. Całe moje życie kręci się wokół tego doświadczenia, ale pana obawy są uzasadnione. Jeśli powiem, że oznajmiły to dusze czyśćcowe... to tak było. Jeśli nie poprzedzę tego w ten sposób, można założyć, że jest to moja opinia. Ale proszę o pomoc w sytuacji, gdy nie będzie pan całkowicie pewien, czy to jest jedno czy drugie. Czasami mogę pominąć ten wstęp, ponieważ w tych dniach spotykam się z duszami około trzy razy w tygodniu i można powiedzieć, że są to moje najbardziej regularne spotkania. Nie ma prawie osoby żyjącej, z którą spotykałbym się tak często w ciągu tygodnia, z wyjątkiem być może kilku sąsiadów stąd i z kościoła oraz mojego księdza. Mieszkam tu sama i większość moich gości, którzy przychodzą tu z imionami, pytaniami lub sytuacjami wymagającymi modlitwy lub innej pomocy, zwykle przyjeżdża z daleka.
Mogę więc założyć, że ze względu na pani wykształcenie i skromne, proste i dość odosobnione życie tutaj, to, co pani mówi, opiera się w dużej mierze na tym, co powiedziały te odwiedzające panią dusze? Tak, to prawda.
A teraz proszę powiedzieć, czym dokładnie jest czyściec?
Czyściec jest miejscem i stanem, którego doświadcza każda dusza, gdy nadal musi dokonać pokuty i zadośćuczynienia za grzechy popełnione w ciągu życia, zanim będzie mogła dołączyć do Jezusa w niebie. W dzisiejszych czasach bardzo niewiele się o czyśćcu naucza, a to prowadzi do sytuacji, w której coraz więcej ludzi chce się o tym dowiedzieć na własną rękę, bez żadnego duchowego przewodnictwa, a to może doprowadzić do praktyk okultystycznych. Zazwyczaj mówi się, że czyściec jest tylko stanem. Jest to tylko częściowa prawda, ponieważ jest to również miejsce. Jest to także czas oczekiwania, w którym dusze tęsknią za Bogiem. Ta tęsknota za Nim jest ich największym cierpieniem. Wszystkie dusze czyśćcowe doświadczają tego bez względu na to, na którym poziomie się znajdują.
Istnieją trzy główne poziomy czyśćca, a ja doświadczam spotkań z duszami, które potrzebują stosunkowo niewiele, aby dostać się do nieba. Uważam tak z dwóch powodów.
Pierwszy z nich to sytuacja, gdy zostałam wezwana do domu przez właściciela, który niedawno stracił żonę i gdzie w nocy działy się dziwne rzeczy. Ustaliliśmy, że spędzę w tym domu noc, aby sprawdzić, czy będę w stanie mu pomóc. Nie minęło wiele czasu, gdy w korytarzu rozległo się głośne walenie i dudnienie. Zapytałam, jak robię to zwykle: „Co mogę dla ciebie zrobić?”. Ale odgłosy stawały się coraz głośniejsze i nagle pojawiło się ogromne zwierzę, którego nigdy wcześniej nie widziałam, a tuż za nim pojawił się
wielki wąż, który szybko pożarł pierwsze zwierzę. Następnie ta cała scena zniknęła. Musiałam się trochę przestraszyć, ponieważ byłam po wszystkim spocona. Później opisałam to człowiekowi, który wie dużo o takich zdarzeniach i to on zidentyfikował pierwsze zwierzę. Był to hipopotam, który symbolizuje zatwardziałość serca. Nie oznacza to, że ta kobieta jest w czyśćcu jako hipopotam, ale był to jedynie sposób, dzięki któremu mogłam lepiej zrozumieć jej przypadek. Po długiej rozmowie z wdowcem szybko stało się jasne, że jego żona żyła w nienawiści do pewnej kobiety przez około trzydzieści lat, mimo że ta ostatnia chciała się pogodzić. Ta odmowa przebaczenia zaprowadziła ją do najgłębszego poziomu czyśćca, a tam nie mogłam jeszcze jej pomóc.
Drugim powodem, jak sądzę, dla którego zwykle doświadczam spotkania dusz na najwyższym poziomie czyśćca, jest pamiętnik napisany przez niemiecką księżniczkę w latach 20. XX wieku. Przez kilka lat doświadczała ona spotkań z duszami na głębszych poziomach i wiele z tych opisów jest o wiele bardziej potwornych i o wiele bardziej bolesnych niż to, co ja widziałam.
Jakie mogą być inne różnice między wyższymi i niższymi poziomami czyśćca?
Na najniższym poziomie szatan może nadal atakować dusze, podczas gdy na wyższych poziomach nie może już tego robić. Prawdą jest, że jesteśmy poddawani próbom tu na ziemi i że próby te kończą się wraz z naszą śmiercią. Jednak dusze znajdujące się w najgłębszej części czyśćca muszą najpierw odcierpieć grzechy, które popełniły, zanim nasze modlitwy, Msze i dobre uczynki przyniosą im korzyść. Częścią tego cierpienia na głębszych poziomach jest to, że nadal są atakowane przez szatana.
Wiele poziomów czyśćca różni się w taki sam sposób, jak różnią się wszystkie nasze ziemskie choroby. Jedna może być zwykłym zadraśnięciem, podczas gdy inna może ogarniać całe ciało jak ogień.
Ogień ten istnieje tylko na niższych poziomach czyśćca.
Czy nasze modlitwy mogą powstrzymać szatana przed atakowaniem tych, którzy znajdują się na najniższym poziomie czyśćca?
Tak, mogą. Zwłaszcza, gdy bezpośrednio prosimy o to św. Michała Archanioła i innych aniołów.
Czy w obrębie tych trzech głównych poziomów jest ich więcej w czyśćcu?
Tak, to bardzo duża liczba, ponieważ stan każdej duszy, która tam przybywa, jest inny. Są tam wielkie cierpienia i mniejsze cierpienia i wszystko pomiędzy. Prawdopodobnie jest tam tyle poziomów, ile jest dusz, ponieważ żadne dwie osoby ani dwie dusze nie są identyczne.
Kiedy dusze czyśćcowe cierpią, czy w jakikolwiek sposób doświadczają radości i nadziei?
Tak. Żadna dusza nigdy nie pragnie powrócić tutaj na ziemię, ponieważ ma świadomość Boga, która jest o wiele jaśniejsza niż nasza tutaj. Nigdy nie chcą powrócić do ciemności, w której my tutaj żyjemy.
Więc Bóg umieszcza tam dusze, aby oczyścić je z grzechów, które nie zostały jeszcze odpokutowane i zadośćuczynione?
Nie, o tym zazwyczaj uczy się niepoprawnie, a takie fałszywe nauki mogą łatwo od Boga odstręczyć. Bóg ich tam nigdy NIE umieszcza! Dusze osądzają się same, a następnie przypisują się do odpowiedniego poziomu. To ONE same chcą się oczyścić, zanim dołączą do Boga. Zrozumienie tej prawdy o Bogu i Jego miłości jest bardzo ważne.
Więc to my uznajemy, że nie jesteśmy jeszcze czyści i dlatego potrzebujemy oczyszczenia w czyśćcu?
Tak, zgadza się.
Czy dusze kiedykolwiek buntują się przeciwko swojemu stanowi? Czy są cierpliwe, czy też niektóre z nich nie chcą stanu, w którym się znajdują?
Nie, są cierpliwi i chcą cierpieć, wiedząc, że dzięki temu odpokutują i wszystko naprawią. Stają się czyści, by stanąć przed Bogiem jako absolutnie jaśniejący. Im więcej pokuty i zadośćuczynienia, tym czystsi się stają.
Czy cierpienia czyśćca są większe niż te, które znosimy tu, na ziemi?
Ogólnie rzecz biorąc, są one większe, a czasem nawet znacznie większe, zwłaszcza na dole trzeciego poziomu. Dusze cierpią duchowo bardziej niż my.
Kiedy zapytałam kiedyś pewnego mężczyznę, co tam wycierpiał, odpowiedział mi, że był to bardzo szczególny rodzaj cierpienia. Na przykład ojciec, który za życia był zbyt leniwy, by pracować dla swojej rodziny i z tego powodu ona cierpiała, musiał dużo pracować w czyśćcu. Cierpienie z tego powodu będzie znacznie większe niż cierpienie ciała z powodu odpowiedniej pracy tutaj. Ale nasze cierpienia tutaj, mimo że są mniej dotkliwe, są warte o wiele więcej, aby zmazać nasze grzechy niż te w czyśćcu.
Jeśli czyściec jest również miejscem, to czy dusze czyśćcowe spędzają swój czas oczyszczenia w określonych miejscach na ziemi?
Tak, wydaje się, że najczęściej gromadzą się wokół ołtarza lub w pobliżu miejsca, w którym zmarli. Pewna znajoma z Liechtensteinu, widziała je tylko wokół ołtarza, a kiedy już ich tam nie było, wiedziała, że poszły do nieba.
Dusze nie przychodzą do mnie ani do nas z czyśćca, ale przychodzą do nas z czyśćcem. Jest to tak wiele różnych miejsc, nie jedno i wiele różnych stanów, nie jeden.
Jeśli czyściec to wiele miejsc lub wielka przestrzeń, to czy niebo i piekło są również miejscami?
Tak, mój kierownik duchowy kazał mi o to zapytać, a odpowiedź brzmiała: „Błędem jest to, czego nauczają dziś teolodzy, gdy mówią, że niebo, czyściec i piekło są tylko stanami. One też są miejscami”.
Jaka jest rozpiętość czasowa, w której dusze muszą tam przebywać, zanim będą mogły wejść do nieba?
To bardzo szerokie pojęcie. Niektórzy są tam zaledwie pół godziny, a inni przez resztę czasu, aż do ostatniego dnia. Dusze mówią, że przeciętnie to czterdzieści lat.
Więc będzie ostatni dzień?
Tak.
Czy dusza czyśćcowa może widzieć i komunikować się z innymi w pobliżu?
Dusze są zawsze świadome obecności innych i wiedzą, że nie są same, np. gdy wiele dusz współdziałało w jakimś uczynku, ale bardzo rzadko porozumiewają się ze sobą.
Pani Mario, czy one potrafią czytać?
Tak, potrafią, czytają w sposób duchowy. Wiem o tym, ponieważ kiedy przychodzą do mnie, nie muszę odczytywać nazwisk ani pytań, które mam do nich, po prostu zerkają na kartki.
Co wiedzą na temat swoich rodzin?
Powiedziałabym, że prawie wszystko. Widzą nas cały czas. Słyszą każde słowo, które wypowiadamy na ich temat i wiedzą, czego doświadczamy. Ale nie znają naszych myśli.
Oglądają własne pogrzeby i wiedzą, kto się na nich modli, a kto jest tam tylko po to, by inni mogli go zobaczyć.
Czy dusze czyśćcowe wiedzą, co wydarzy się na świecie?
Tak, wiedzą. Znają tylko część z tego, ale nie wszystko. Powiedziały mi, że jakieś wielkie wydarzenie jest tuż tuż. Przez wiele lat mówiły, że jest „przed drzwiami”, ale od maja 1993 r. używają określenia „w progu”. Będzie to miało na celu nawrócenie ludzkości. W mniejszym stopniu mówiły mi o pewnych sprawach z niewielkim wyprzedzeniem. Latem 1954 roku powiedziały mi o powodzi, która wyrządziła ogromne szkody w tej okolicy. Pewnego razu powiedziały mi również, że po zejściu lawiny pod śniegiem wciąż znajdowali się żywi ludzie, więc ratownicy kontynuowali poszukiwania dłużej niż w innym przypadku. Udało im się zlokalizować i uratować ludzi jeszcze przez dwa dni po tym, jak powiedziałam im, by kontynuowali poszukiwania.
Mówi się, że po tym życiu czas już nie istnieje, ale pani mówi z kolei, że czyściec jest czasem tęsknoty za Bogiem. Proszę o wyjaśnienie tego.
To prawda, że po tym życiu czas już nie istnieje, ale kiedy mówi się nam, że dusza musi cierpieć tam przez pewien okres, to jest to swego rodzaju przełożenie na znane nam jednostki czasu. Dusze mogą powiedzieć, że muszą jeszcze cierpieć i nie mogą jeszcze zostać uwolnione lub że ich cierpienie się skróciło. Kiedy podają czas lub liczbę ofiarowanych Mszy, to symbolizuje intensywność i wielość przeżywanego przez nie cierpienia.
Czy dusze czyśćcowe mają ciała, tak jak my tutaj, czy też mają inne, powiedzmy, duchowe ciało?
Mówią, że nie zauważają, że nie mają swojego ciała. Mają przemienione ciało, które może przybrać formę uzdrowionego i ubranego ludzkiego ciała.
Czy dusze żałują swoich złych uczynków albo tego, czego nie zrobiły za życia?
Tak, bardzo żałują. Boleją, że stracili szansę, by czynić dobro dla Boga i bliźnich, i mają możliwość widzenia tego, jakie dobre owoce mogłyby z tego wyniknąć. Kiedy umieramy, tracimy szansę na czynienie dobrych uczynków. Dusze czyśćcowe nie mogą już zdobywać zasług tak jak my tutaj.
Mówi się również, że nawet aniołowie nam zazdroszczą, ponieważ my możemy spełniać dobre uczynki dla Boga, podczas gdy oni tego czynić nie mogą, zdobywając w ten sposób dalsze zasługi. (śmiech)
Ludzie mając wiadomość, że czyściec istnieje i tak grzeszą, myśląc, że to doświadczenie nie będzie takie straszne.
Będą tego bardzo gorzko żałować! O wiele mocnej niż ci, którzy popełniają ten sam grzech, nie wiedząc o istnieniu czyśćca.
Jakie jest najważniejsze przesłanie płynące z pani doświadczeń?
Bóg pozwolił na to, aby dzięki mojemu działaniu inni jasno zrozumieli, że nasze życie tutaj służy TYLKO temu, abyśmy mogli wejść do nieba. Naszym celem tutaj jest bycie dobrym dla siebie nawzajem i przez to dołączenie do Boga, zarówno tu i teraz, jak i ostatecznie w wieczności. Z tą świadomością życie staje się coraz
cenniejsze dla każdego, a absurdalność tego, co ogromna liczba ludzi z nim robi, staje się o wiele jaśniejsza. Pokazuje nam to ogrom Bożej miłości i chwalebne piękno, jakim może stać się życie, gdy współpracujemy z Bogiem. Tak więc te sprawy, które mogłam zobaczyć, mogą i powinny dać ludziom jasną i określoną orientację w życiu, jeśli chcą uczestniczyć w woli Boga i wynikającym z niej pięknie.
A tak w skrócie, czego pani sama nauczyła się przez te lata swoich nadzwyczajnych doświadczeń?
Kochać Boga ze wszystkich sił.
Autor wyraża swoją szczerą miłość i wdzięczność następującym osobom, które na wiele sposobów, świadomie lub nieświadomie, uczestniczyły w tworzeniu tej książki.
Marii Simmie, która tak heroicznie oddała całe swoje życie Bogu.
Karlowi H., który był obecny od pierwszego dnia spotkania z autorem.
Marii, która od tamtej pory aktywnie i modlitewnie wspiera go i tę książkę.
O. Waltherowi Bertelowi za bycie wyjątkowym przyjacielem Marii.
Wszystkim byłym i obecnym kapłanom i siostrom z Medjugorje, a w szczególny sposób o. Slavko, s. Marii, o. Ivanowi, s. Milenie.
Wszystkim widzącym, wewnętrznym głosicielom i innym modlącym się osobom świeckim mieszkającym w Medjugorje lub w pobliżu, którzy wspierali autora na jego drodze wiary, a tym samym, pośrednio, w pisaniu tej książki.
Dr Kennethowi i Frances McAll za ich głębokie i modlitewne wsparcie dla tej książki i jej autora oraz za ich niezachwianą chęć pomagania przez cały czas.
Siostrze Emmanuel ze Wspólnoty Błogosławieństw za jej pomoc w przygotowaniu pytań do Marii oraz jej i jej współpracownikom w tamtym czasie ‒ Bernardowi, Cécile i Maurice’owi ‒ za dostarczanie autorowi duchowej, mentalnej, fizycznej i często humorystycznej
czułej opieki i wsparcia przez miesiące wojny, zarówno duchowej, jak i militarnej. Również tym innym, którzy w jakikolwiek sposób pomagali przez lata w dostarczaniu pytań, które autor następnie przekazał Marii, a następnie wykorzystał w tej książce.
Dr. J. Paulowi Pandarakalamowi za bycie pełnomocnym ambasadorem między wyznawcami Maryjnego mistycyzmu a przedstawicielami naukowej społeczności medycznej, którzy dzięki jego wysiłkom będą mogli odtąd, z Bożą łaską, zbliżyć się do siebie we wzajemnym poszukiwaniu prawdy i zdrowia.
Wielu pielgrzymom z Medjugorje, którzy dzięki temu, że w szczególny sposób odpowiedzieli na wezwanie Matki Bożej, a zwłaszcza Cuni Soldo i Thomasowi Tempel, którzy stali się przyjaciółmi autora na całe życie; i niech przebywają w Bożym pokoju, świetle i radości.
Przyjaciołom i krewnym zbyt licznym, by ich wymienić, którzy tak lojalnie trwali przy autorze na dobre i na złe, w ciemnościach i świetle. Podziękowania dla o. Slavko, który w naprawdę niezwykły sposób łączył doskonałość przewodnika, ojca, brata, prawdziwego przyjaciela, a tym samym najbardziej wyzwalającego pasażera, jakiego miałem podczas tej przejażdżki.
I wreszcie J.& S.B., I & M.B., P.& D.G., Z.& L.J. oraz
D.& C.N., którzy gościli autora podczas jego koczowniczych lat i w ten sposób zapewnili mu najbardziej podstawowe potrzeby, aby ta książka mogła stać się rzeczywistością.
I wreszcie, największe podziękowania
Bogu Ojcu, Synowi, Jezusowi Chrystusowi, i Duchowi świętemu oraz wybranej całkowicie pokornej i posłusznej Służebnicy, naszej najukochańszej Matce Maryi.
7 Ojcze Nasz i 7 Zdrowaś Maryjo ku czci
Lektura z pewnością poruszy każdego, kto choć raz zadał sobie pytania:
• Czy czyściec naprawdę istnieje?
• Jak możemy pomóc naszym zmarłym?
• Czy oni mogą pomóc nam?
Książka jest świadectwem życia i licznych spotkań Marii Simmy z duszami czyśćcowymi. Dzięki nim ta skromna mieszkanka alpejskiej wioski mogła poznać pozazmysłowy świat i pomóc przybywającym duszom. Jej opowieść zachęca do dobrego życia, głębokiej wiary, częstego i godnego przyjmowania Komunii Świętej.
Maria przypomina o istnieniu nieba, czyśćca i piekła, ale przede wszystkim gorąco prosi o modlitwę za tych, którzy już odeszli. Czy błaganie o uwolnienie dusz czyśćcowych może pozostać bez odpowiedzi?
MARIA SIMMA (1915‒2004) – austriacka mistyczka, która niemal całe życie mieszkała w małej alpejskiej wiosce Sonntag. Od 1940 r. zaczęła mieć widzenia dusz czyśćcowych. Zwracały się do niej o pomoc i dobrowolne przyjęcie na siebie różnych cierpień w ich intencji. Maria niestrudzenie modliła się i pokutowała w ich intencjach. Jednocześnie pośredniczyła pomiędzy duszami czyśćcowymi a ich rodzinami, informując o ich prośbach, których spełnienie przynosiło wybawienie lub ulgę w cierpieniach czyśćcowych. Dzięki swojej wcześniejszej książce Moje przeżycia z duszami czyśćcowymi i odczytom ta niezwykle skromna kobieta stała się znana także poza granicami Austrii.
NICKY ELTZ – niemiecki pisarz i publicysta, który przez ponad pięć lat prowadził rozmowy z Marią Simmą. Zapis tych spotkań, ujęty w formie książki, stał się jednym z najważniejszych świadectw dotyczących tajemnicy czyśćca we współczesnym Kościele.
ISBN 978-83-8340-201-7
ISBN 978-83-8340-201-7
9 788383 402017
Cena: 39,90 w tym 5% VAT