Sally. Trudno być wiedźmą

Page 1


Copyright © by Marek Maruszczak

Projekt okładki

Włodzimierz Chołostiakow

Fotografia autora na skrzydle

© Nastia Juriewicz

Ilustracje w książce i na skrzydłach

Włodzimierz Chołostiakow

Redaktorka inicjująca

Eliza Kasprzak-Kozikowska

Redaktorka prowadząca

Agnieszka Narębska

Redakcja

Magdalena Świerczek-Gryboś

Adiustacja

Magdalena Matyja-Pietrzyk

Korekta

Magdalena Wołoszyn-Cępa, Agnieszka Mąka

Projekt typograficzny i łamanie

DAKA – Studio Graficzne, Dawid Kwoka

Opieka redakcyjna

Natalia Hipnarowicz-Kostyrka

Opieka promocyjna

Paulina Sidyk

ISBN 978-83-240-9545-2

Flow Books

ul. Kościuszki 37, 30-105 Kraków e-mail: promocja@flowbooks.pl

Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl

Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569 e-mail: czytelnicy@znak.com.pl

Wydanie I, Kraków 2025

Druk: Wydawnictwo Jedność

Sally końcem różdżki powoli przesunęła na bok śledzionę jednorożca. Jest. Tuż za miękką tkanką organu ukryty był podwójny heks Wincha. Wypalony wprost na ścianie jamy brzusznej.

Przez chwilę myślała, że źle wyczuła miejsce, ale nie. Po prostu gość, który umieszczał klątwę, schował ją za najniebezpieczniejszą częścią tego cholernego tęczowego konia. Zabawny fakt o śledzionach jednorożców – wybuchają, gdy tylko dotknie ich

Ciało dziewczyny uderzyło o ziemię. Zemdlała. Dobrze, jej ręka sama zsunęła się ze śledziony.

Sally głośno wypuściła powietrze. Była niewysoką wiedźmą z burzą kasztanowych loków wylewających się spod przydużego kapelusza. Z wyraźnym wysiłkiem wytarła ręce o szatę w kolorze głębokiej zieleni. Najbardziej ryzykownym elementem procesu było znalezienie pomocniczki, która nie chowałaby do niej żadnej urazy i miała czyste intencje. Na szczęście biedaczka zdążyła stracić przytomność, zanim uświadomiła sobie, na jakie niebezpieczeństwo została narażona. Cóż, Sally i tak długo już tutaj nie zabawi. To był ostatni egzamin. W pomieszczeniu panowała niemal całkowita cisza. Nieco ją jedynie mąciły odgłosy zrastających się tkanek jednorożca i kropli jego krwi ściekających z końca różdżki Sally. Bardzo przydatna rzecz taka zdolność do regeneracji. Przynajmniej w codziennym życiu magicznego stworzenia, które znajduje się w menu innych magicznych stworzeń. Dla uzdrowicielki bywa jednak problematyczna. Szczególnie w momencie operacji, kiedy jedną ręką trzeba szukać klątwy, drugą pilnować, żeby cięcie się nie zasklepiło, a trzecią odganiać amatorów jednorożczyzny. No właśnie, w takich chwilach Sally zazdrościła swojej przyjaciółce Esterze dodatkowej pary kończyn. Niby efekt klątwy, ale całkiem przydatny, jeśli przymknąć oko na konieczność krępowania ich w każdą pełnię księżyca.

Z rozmyślań wyrwało ją basowe chrząknięcie.

– Panno Kowalski. Widzę, że pojawiły się pewne… komplikacje. – Głos przypominał ciężarem płytę grobową i generował własne, prywatne echo, niezależne od otoczenia. Nawet na środku pustyni brzmiałby niczym w klasztornej krypcie.

Sally uniosła głowę w kierunku, z którego dochodziły słowa, chociaż równie dobrze mogłaby tego nie robić. Głosu Nadwiedźmy

Morgan, głównej egzaminatorki, a przy okazji opiekunki domu, do którego należała młoda czarownica, nie dało się pomylić z niczym innym. No może poza lawiną błotną, która by jakimś cudem zeszła w podziemnym grobowcu. Niestety na to szansa była niewielka, odkąd dziewczęta w Akademii Ozenberg dostały kategoryczny zakaz sprowadzania na teren szkoły żywiołaków od trzeciego stopnia wzwyż1.

Poza dźwiękiem był jeszcze zapach starości, ale nie ludzka, lekko kwaskowa woń osób w podeszłym wieku, tylko suche wspomnienie opuszczonego przez lata budynku. Wzrok Sally bronił się najdłużej, jednak i on musiał w końcu skapitulować i spocząć na właścicielce głosu, zapachu, no i niestety również twarzy. Twarzy zaskakująco urodziwej, jak na co najmniej cztery wieki magicznych praktyk i gnębienia, to jest nauczania kolejnych pokoleń wiedźmich adeptek.

– Nie było żadnych komplikacji, Nadwiedźmo. Zmieściłam się w wyznaczonym czasie. Nie użyłam żadnego z zaklęć pomocniczych i pacjent przeżył. – Sally pochyliła się szybko, łapiąc za nadgarstek omdlałej dziewczyny. Puls był słaby, ale wyczuwalny. – Wygląda na to, że nie ucierpiał też nikt postronny – dodała. – A formalnie nie ma tego nawet w wymaganiach egzaminacyjnych.

1 Trzy to ważna liczba w świecie magii. Istnieje wiele stopni zaklęć, klątw, uroków i innych magicznych ustrojstw, ale od trójki wzwyż zwykle zaczyna się prawdziwa zabawa, która, jak to w życiu bywa, idzie pod rękę z ryzykiem kalectwa, ciężkich chorób i – tylko jeżeli człowiek ma szczęście – śmierci. Magiczny wpływ trójki sięga czasów tak zamierzchłych, że nikt nie może już jednoznacznie stwierdzić, dlaczego właśnie ta liczba ma taką moc, i zwykle stanowi granicę pomiędzy tym, co na żarty, a tym, co całkiem serio. Istnieje pewna starożytna sekta, której wszyscy trzej członkowie, żyjący na lodowych pustyniach bieguna południowego, twierdzą, że znają odpowiedź na to pytanie. Według nich wszystko zaczęło się od tego, że w pustce pojawiły się słowa: „Liczę do trzech, a potem…” stała się jasność.

Wzrok starszej czarownicy zatrzymał się przez chwilę na omdlałej wiedźmie, która właśnie dostała drgawek. – Taaaak. Formalnie ma pani rację, panno Kowalski. – Nadwiedźma ponownie spojrzała na Sally. – Rzecz w tym, że miała pani jedynie wyczyścić kopyta tego jednorożca. A te są… – Czarownica spojrzała w stronę zwierzęcia. – …czyste. – W głosie Nadwiedźmy niemal dało się wyczuć cień wahania i – czy to możliwe? – uznania. Wrażenie jednak szybko prysło. – Do wyczyszczenia kopyt jednorożca stosujemy standardowe zaklęcie myjące drugiego stopnia. Ewentualnie mogłaby pani skorzystać z eliksiru rozpuszczającego. Sprowadzenie na wszystkich tu obecnych zagrożenia katastrofą budowlaną, biologiczną i hm… akustyczną było zbyteczne. Faktycznie wyczyściła pani jakimś cudem kopyta, ale…

– Nieprawda – odezwała się cicho Sally. Szepty, które do tej pory zdążyły narosnąć w sali egzaminacyjnej, zamarły jak cięte nożem.

Ta mała adeptka przerwała Nadwiedźmie. W środku zdania. Ludzie, który przerywają takim wiedźmom jak Morgan Tworna, dzielą się zwykle na martwych i spektakularnie martwych.

– Z całym szacunkiem, Nadwiedźmo Morgan… „Z całym szacunkiem?” – Wszyscy szepczący starali się dyskretnie stanąć jeden za drugim tak, żeby między nimi a Nadwiedźmą znalazła się jakakolwiek fizyczna przeszkoda.

– …ale żadna z czynności, które wykonałam, nie była zbyteczna.

– Nie? – Nadwiedźma uniosła brew.

– Nie. – Sally obstawała przy swoim.

– Dobrze – zgodziła się starsza czarownica. – Każda z egzaminowanych adeptek ma szansę na zabranie głosu przed usłyszeniem oceny końcowej lub… wyroku. Proszę się nie krępować. Sally odchrząknęła.

zwierząt. Jedno uderzenie serca. Drugie uderzenie. Nadwiedźma wzdrygnęła się w ledwo dostrzegalny sposób i opuściła kostur z głuchym łoskotem na marmurową posadzkę.

– Sesja egzaminacyjna zamknięta. Panno Kowalski, proszę za mną. Pan również, panie młodszy inspektorze Tobby – rzuciła rozkazującym tonem.

– O nie… – jęknął zdegradowany mężczyzna i podrobił w ślad za oddalającymi się kobietami.

Przodem szła Nadwiedźma, ale mała czarownica była ledwie pół kroku za nią. „Jak śmiała?” – roztrząsał w myślach inspektor. „Jak śmiała zrobić mi coś takiego? Kto, do cholery, umieszcza klątwy wewnątrz jednorożców? I kto byłby w stanie wyczuć to bez magicznego kostura? Przeklęta dziewucha. Co ja teraz powiem mamie? Mieliśmy kupić nowy kocioł do kuchni. Może w końcu pozwoliłaby mi wstawić drzwi do komnaty zamiast tej paciorkowej przesłony. Mężczyzna w moim wieku potrzebuje odrobiny prywatności. Żeby w spokoju sklejać modele. I inne takie. Mam już czterdzieści dwa lata. A teraz znowu jestem młodszym inspektorem?”

Tobby jęknął ponownie i przyspieszył kroku, bo zostawał coraz bardziej w tyle.

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.
Sally. Trudno być wiedźmą by SIW Znak - Issuu