


Nasza okładka: Twarzą w twarz z samobójcą
fot. i proj. Jerzy Linder
Ratownictwo i ochrona ludności
Próby samobójcze okiem PSP str. 8
Przywrócić nadzieję str. 12
Suicydalne pogorzelisko str. 16
Jak nie zwariować str. 20
Większy kaliber, większe wyzwania (cz. 3) str. 24
Szkolenie
Pierwsza w Polsce str. 30
Rozpoznawanie zagrożeń
Aby woda nie poszła w las str. 32
Rozmaitości
Złoty poziom ochrony str. 36
Żarek str. 40
Za granicą
Strażacy spod gwiazdy Dawida str. 42
Sport i rekreacja
Halowi mistrzowie Polski str. 44
Polki nie dały szans rywalkom str. 44
Historia i tradycje
Krótkie dzieje przepisów przeciwpożarowych (cz. 6) str. 46
Bracia Deutsch str. 50
Stałe pozycje
Przegląd wydarzeń str. 6
Z prasy zagranicznej str. 45
Służba i wiara str. 51
www.poz@rnictwo str. 52
To warto przeczytać str. 52
Etykieta str. 53
Szmerek medialny str. 54
Postscriptum str. 55
Straż na znaczkach str. 55
Członkowie Ochotniczych Straży Pożarnych RP
Działacze Związku Ochotniczych Straży Pożarnych RP
Funkcjonariusze i Pracownicy Państwowej Straży Pożarnej
Weterani i Seniorzy Służby Pożarniczej
Słuchacze Szkół Pożarniczych
Członkowie Młodzieżowych Drużyn Pożarniczych
Strażacy i Pracownicy Jednostek Ochrony Przeciwpożarowej
Strażackie święto daje szczególną sposobność, by pod adresem wszystkich Państwa skierować gorące słowa podziękowań oraz wyrazić najwyższe uznanie dla codziennego trudu Waszej służby, społecznej i zawodowej, na rzecz ochrony przeciwpożarowej, ratownictwa i ochrony ludności. Jego faktyczną wartość niełatwo przeszacować, gdy istotą i miarą wysiłku staje się ocalenie, a na szali spoczywa bezpieczeństwo środowiska, mienia, a przede wszystkim zdrowie i życie poszkodowanych i potrzebujących pomocy.
Wielu i wiele z nas łączy przynależność oraz podległość formułom krajowego systemu ratowniczo-gaśniczego, wszystkich nas – wierność uniwersalnym ideom ochrony przeciwpożarowej. Krajowy system ratowniczo-gaśniczy jest tych idei emanacją, a w jubileuszowym roku dwudziestolecia funkcjonowania jawi się także jako nasz wspólny wkład w zintegrowane bezpieczeństwo Rzeczypospolitej.
Każdy dzień stawia przed strażakami coraz bardziej odpowiedzialne zadania i motywuje do podejmowania kolejnych wyzwań. Współczesna ochrona przeciwpożarowa to wszechstronna, nowoczesna, i nieprzerwanie samodoskonaląca się struktura oraz pewne i mocne ogniwo systemu bezpieczeństwa państwa. Jej wizerunek, niezmiennie pieczętowany społecznym zaufaniem, jest dziełem Waszego powszedniego uporu i determinacji, konsekwentnego zaangażowania, entuzjazmu i kreatywności.
Wszystkim Wam życzymy, by te wysiłki przynosiły radość i satysfakcję, a innym inspirację do działań na rzecz zbiorowego pożytku. Niech Wam służy dobre zdrowie, a strażackie szczęście i wszelka pomyślność towarzyszy każdemu działaniu na niwie zawodowej, społecznej, jak i w każdej sferze osobistego zaangażowania.
W tym dniu, w sposób szczególny, z należnym szacunkiem odnosimy się do dorobku seniorów i weteranów zawodowego i ochotniczego pożarnictwa, solidnego fundamentu trwałych wartości, na których opiera się nasza tradycja. Etos służby jest dziełem pokoleń i z nadzieją, że będzie godnie podtrzymywany, witamy w naszych szeregach młodzież, dla której strażacki mundur jest symbolem pasji lub także drogi zawodowej, a w każdym przypadku powodem do uzasadnionej dumy.
Serdeczne słowa kierujemy do wszystkich, którzy wspierają i współdzielą trudy strażackiej służby, podtrzymując ciepło domowego ogniska z cierpliwą wyrozumiałością. Nie zapominamy o rodzinach i bliskich tych, którzy z naszych szeregów odeszli na zawsze.
Komendant Główny Państwowej Straży Pożarnej
gen. brygadier Wiesław B. Leśniakiewicz
Warszawa, maj 2015 r.
Prezes Zarządu Głównego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych Rzeczypospolitej Polskiej Waldemar Pawlak
WYDAWCA: Komendant Główny PSP
REDAKCJA: 00-463 Warszawa, ul. Podchorążych 38, tel. 22 523 33 06, faks 22 523 33 05 e-mail: pp@kgpsp.gov.pl, www.pp oz.pl ZESPÓŁ REDAKCYJNY
Redaktor naczelny: bryg. Bogdan ROMANOWSKI tel. 22 523 33 07 lub tel. MSW 533-07, bromanowski@kgpsp.gov.pl
Zastępca redaktora naczelnego: st. kpt. Anna ŁAŃDUCH tel. 22 523 33 99 lub tel. MSW 533-99, alanduch@kgpsp.gov.pl
Sekretarz redakcji: Elżbieta PRZYŁUSKA tel. 22 523 33 08 lub tel. MSW 533-08, eprzyluska@kgpsp.gov.pl
Redaktor: Monika KRAJEWSKA tel. 22 523 34 27 lub tel. MSW 533-06, mkrajewska@kgpsp.gov.pl
Grafika i fotoedycja: Jerzy LINDER tel. 22 523 33 98 lub tel. MSW 533-06, jlinder@kgpsp.gov.pl Administracja i reklama: Małgorzata JANUSZCZYK tel. 22 523 33 06, lub tel. MSW 533-06, pp@kgpsp.gov.pl
Korekta: Dorota KRAWCZAK RADA REDAKCYJNA
Przewodniczący: nadbryg. Janusz SKULICH Członkowie: st. bryg. Andrzej SZCZEŚNIAK, st. bryg. Piotr GUZEWSKI, st. bryg. dr inż. Jerzy RANECKI, st. bryg. Janusz SZYLAR, mł. bryg. dr inż. Dariusz WRÓBLEWSKI
PRENUMERATA
Zamówienia na prenumeratę „Przeglądu Pożarniczego” na 2015 r. przyjmuje Zakład Poligraficzny „Tonobis” Sp. z o.o.
Laski, ul. Brzozowa 75 05-080 Izabelin Zamówienia (proszę podać w nich nazwę, adres i NIP zamawiającego) można składać:
telefonicznie: 22 752 33 40
e-mailem: sławomir.rola@laski.edu.pl Cena egzemplarza: 3,50 zł, w tym 5% VAT
REKLAMA
Szczegółowych informacji o cenach i o rozmiarach modułów reklamowych w „Przeglądzie Pożarniczym” udzielamy telefonicznie pod numerem 22 523 33 06 oraz na stronach serwisu internetowego: www.ppoz.pl
Redakcja zastrzega sobie prawo skracania i redakcji tekstów oraz zmiany ich tytułów. Prosimy o nadsyłanie materiałów w wersji elektronicznej. Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń oraz reklam i nie zwraca materiałów niezamówionych.
Druk i dystrybucja płatna: Zakład Poligraficzny „Tonobis” Sp. z o.o. Laski, ul. Brzozowa 75 05-080 Izabelin Nakład: 4000 egz.
Jaką cenę przychodzi nam płacić za życie w wiecznym niedoczasie, stresie, pogoni za statusem społecznym i materialnym? Być może tę największą – życie. Statystyki pokazują, że coraz więcej osób decyduje się je sobie odebrać. Wśród nich są też strażacy. �ic więc dziwnego, że dostrzegana jest potrzeba stworzenia programu profilaktyki samobójstw w jednostkach organizacyjnych PSP. Mówiono o niej na ubiegłorocznych warsztatach dla strażackich psychologów i kapelanów, a także na ostatniej naradzie kadry kierowniczej PSP.
Odpowiedź na pytanie, dlaczego ludzie postanawiają się zabić, jest złożona. Trudno jednak nie wiązać liczby samobójstw z kryzysami psychicznymi, których doświadcza wielu z nas. Strażacy spotykają się z problematyką samobójstw w różnych aspektach. Mierzą się z nią jako ratownicy, wyjeżdżając do zdarzeń z próbami samobójczymi, jako zwykli ludzie – bo mundur nie chroni ich przed trudnościami życiowymi, i jako współpracownicy – kiedy kolega ze służby odbiera sobie życie.
Publikowane w tym numerze artykuły siłą rzeczy nie wyczerpują złożoności zagadnienia. Mamy jednak nadzieję, że obalą pokutujące mity na temat takiej śmierci, podpowiedzą, jak można pomóc osobie w żałobie suicydalnej, czy skłonią do refleksji, że warto zadbać o własną higienę psychiczną, bo wtedy łatwiej przetrwać życiowe zawieruchy. A może spowodują, że nie przejdziemy obojętnie obok ludzi, którzy doświadczają trudnych chwil? Bo jak podkreśla w swoim artykule Anna Kubicka, nawet najlepszy specjalista nie zastąpi kontaktu z chcącym zrozumieć i życzliwym człowiekiem.
Polecamy także artykuł Iana Mosesa, który opisuje drogę, jaką przeszli szkoccy strażacy w dobieraniu najlepszych ubrań ochronnych. Tutaj kompromisów i usprawiedliwiania się brakiem pieniędzy być nie może – twierdzi autor. Czy możemy wyobrazić sobie takie podejście w Polsce?
W Komendzie Głównej PSP odbyła się narada kadry kierowniczej Państwowej Straży Pożarnej. Jednym z jej głównych tematów była profilaktyka zdrowia psychicznego funkcjonariuszy i pracowników cywilnych PSP oraz istotnej roli, jaką mają w tym zakresie do odegrania zarówno psychologowie PSP, jak i strażaccy kapelani. Mówiono również o obecnym stanie budowy ogólnopolskiej sieci teleinformatycznej na potrzeby obsługi numeru alarmowego 112, a także o zasadach postępowania jednostek PSP przy wystąpieniu podejrzenia zagrożenia epidemiologicznego, w przypadku którego bezwzględnie muszą być stosowane określone procedury, w ścisłej współpracy z wojewódzkimi stacjami sanitarno-epidemiologicznymi. W dalszej części narady zaprezentowane zostały wyniki przeprowadzonych w 2014 r. kontroli w zakresie organizacji i realizacji szkoleń, w tym dla członków ochotniczych straży pożarnych przez komendantów powiatowych i miejskich PSP.
Komendant główny PSP, zwracając się do uczestników narady, podkreślił, że zbliżające się obchody Dnia
Strażaka mają służyć nie tylko świętowaniu, ale przede wszystkim propagowaniu w społeczeństwie zasad bezpieczeństwa, m.in. w myśl wieloletniego programu ograniczenia liczby ofiar pożarów Zgaś Ryzyko. br.
Radiowcy o strażakach
Ogólnopolski Konkurs Radiowy „Strażacy ochotnicy – nie tylko gaszą” oraz XIX Ogólnopolski Konkurs Fotograficzny „Nasza straż pożarna” już za nami! Konkurs radiowy, organizowany przez Zarząd Główny ZOSP RP i Polskie Radio SA, od wielu lat cieszy się dużym zainteresowaniem wśród dziennikarzy rozgłośni regionalnych PR. W swoich audycjach popularyzują oni różnorodne działania ochotniczych straży pożarnych. Na konkurs nadesłano 48 audycji i reportaży 28 reporterów z 14 rozgłośni radiowych. Laureaci otrzymali nagrody prezesa ZG ZOSP RP, nagrody specjalne oraz wyróżnienia sponsorów.
Idee ochotniczego i zawodowego pożarnictwa propaguje także Ogólnopolski Konkurs Fotograficzny pt. „Nasza straż pożarna”. Organizuje go co roku ZG ZOSP RP wraz ze Szkołą Aspirantów PSP w Krakowie oraz Małopolskim Oddziałem Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Pożarnictwa w Krakowie.
W uroczystości wręczenia nagród i wyróżnień dla uczestników obu konkursów, która odbyła się w Szkole Głównej Służby Pożarniczej, wzięli udział m.in. komendant główny PSP gen. brygadier Wiesław Leśniakiewicz, prezes ZOSP RP dh Waldemar Pawlak, rektor-komendant SGSP nadbryg. Ryszard Dąbrowa, wiceprezes ZG ZOSP RP dh. Teresa Tiszbierek, wiceprezes Polskiego Radia SA Henryk Cichecki oraz dyrektor Programu I Polskiego Radia Kamil Dąbrowa.
Brak wystarczającej wiedzy i znajomości zjawisk towarzyszących przepływowi prądu sprawia, że działania ratowniczo-gaśnicze w obrębie sieci elektroenergetycznych i instalacji elektrycznych stają się bardzo niebezpieczne. Z tego właśnie względu Centralna Szkoła PSP w Częstochowie rozpoczęła w 2014 r. cykl szkoleń „Prąd elektryczny a zagrożenia dla strażaków”.
Na wniosek Stowarzyszenia Polskich Inżynierów i Techników Polonia Technica w USA komendant Centralnej Szkoły PSP w Częstochowie st. bryg. dr inż. Marek Chmiel uhonorowany został medalem okolicznościowym im. Ignacego Jana Paderewskiego – za wybitny wkład w proces edukacji zawodowej i patriotycznej młodego pokolenia strażaków w Polsce oraz za dotychczasową współpracę z inżynierami w USA.
Medal ten przyznawany jest przez Stowarzyszenie Weteranów Armii Polskiej w Ameryce
(SWAP) żyjącym członkom Korpusu Pomocniczego Pań, a także dzieciom i wnukom weteranów oraz osobom spoza organizacji, które swoją działalnością czy dokonaniami szczególnie zasłużyły się dla Polski i Polonii. Odznaczenie to, ustanowione w 2008 r. i zaprojektowane przez rzeźbiarza Andrzeja Pityńskiego – komendanta Placówki 123 SWAP w Nowym Jorku – upamiętnia 90. rocznicę czynu zbrojnego Polonii amerykańskiej i kanadyjskiej w czasie I wojny światowej.
r.
Zajęcia mają formę wykładów, połączonych z ćwiczeniami praktycznymi na poligonie szkolnym oraz w Laboratorium Profilaktyki Pożarowej w Elektroenergetyce. Szkolenie podzielone zostało na trzy części. Część pierwsza dotyczy zagrożeń pożarowych wynikających z nieprawidłowej eksploatacji instalacji i urządzeń elektrycznych. W kolejnym etapie uczestnicy szkolenia przechodzą ćwiczenia praktyczne z użyciem sprzętu detekcyjnego na poligonie. Część trzecia dotyczy ochrony osobistej strażaków w kontekście ochrony przeciwporażeniowej w obrębie czynnej sieci elektroenergetycznej lub instalacji elektrycznej. Na zakończenie szkolenia wykład prowadzi przedstawiciel pogotowia energetycznego miasta Częstochowy, który na co dzień współpracuje ze strażą pożarną w trakcie akcji ratowniczych.
CS PSP przeszkoliła już ponad 200 strażaków PSP i OSP, a także grupę słuchaczy Dziennego Studium Aspirantów i kwalifikacyjnych kursów zawodowych. Szkolenie w przyszłości rozszerzone zostanie o tematy z zakresu fotowoltaiki, pojazdów hybrydowych i przepływu prądu w strumieniu wody.
o zdarzeniach, lecz także z pracą niemieckich służb ratowniczych. Warto odnotować, że w ramach zintegrowanego stanowiska kierowania realizowane są różnorodne zadania, m.in. obsługa wszystkich zgłoszeń z numeru alarmowego 112 – poza policyjnymi, analiza możliwości przyjmowania poszkodowanych przez poszczególne szpitale oraz monitoring pożarów lasów.
Lech Lewandowski
CS PSP
Delegacja dolnośląskich strażaków oraz pracowników Wydziału Zarządzania Kryzysowego Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego gościła w Hoyerswerdzie (Saksonia). Celem wizyty polskiej delegacji, której przewodniczył dolnośląski komendant wojewódzki PSP st. bryg. Andrzej Szcześniak, były rozmowy o dalszym rozwoju współpracy transgranicznej. W toku spotkań m.in. z przedstawicielami powiatów Bautzen i Goerlitz – Hansem Richterem i Manfredem Pethranem omawiano możliwości realizacji wspólnego projektu w ramach Euroregionu Nysa.
Ważnym elementem wizyty było zwiedzanie uruchomionego ostatnio zintegrowanego regionalnego stanowiska kierowania Saksonia Wschodnia. Zastąpiło ono pięć mniejszych lokalnych ośrodków tego typu. Goście z Dolnego Śląska zapoznali się nie tylko z systemem powiadamiania
W elconomy Forum in Toruń 2015, czyli XXII Forum Gospodarcze w Toruniu, zgromadziło ponad 2000 uczestników. Wzięli oni udział w 36 dyskusjach, debatach i panelach. Nie obyło się bez debat na temat bezpieczeństwa pożarowego budynków, któremu poświęcony był panel „Ochrona przeciwpożarowa. Rola profesjonalnych systemów zabezpieczenia przeciwpożarowego w bezpieczeństwie człowieka”. Uczestniczyło w nim wielu specjalistów, reprezentujących m.in. Państwową Straż Pożarną, firmy ubezpieczeniowe, rzeczoznawców do spraw przeciwpożarowych, firmy związane z ochroną przeciwpożarową, a także instytuty badawcze i ośrodki certyfikujące wyroby i urządzenia oraz usługi z branży przeciwpożarowej. Dyskusję poświęcono zagadnieniom bezpieczeństwa pożarowego w kontekście wyposażenia obiektów budowlanych w system sygnalizacji pożarowej. Kwestia ta ma szczególne znaczenie zwłaszcza w ostatnich latach, kiedy to PSP na poziomie wszystkich szczebli podejmuje działania zmierzające do poprawy skuteczności tych systemów oraz ograniczenia transmisji generowanych przez nie alarmów fałszywych.
łożeń do projektu zmian w ustawie o ochronie przeciwpożarowej oraz do projektu rozporządzenia MSW w sprawie wymagań techniczno-użytkowych dla systemów transmisji alarmów pożarowych i sygnałów uszkodzeniowych. Podstawowym celem projektowanych zmian jest wprowadzenie przejrzystych i jednolitych na terenie całego kraju wymagań organizacyjno-technicznych dotyczących sposobów połączenia systemów sygnalizacji pożarowej z obiektami, z których dysponowane są siły i środki jednostek ochrony przeciwpożarowej.
W ostatnim czasie PSP prowadzi m.in. szeroko zakrojone prace nad projektami za-
Próby samobójcze stawiają na nogi wszystkie służby ratownicze, a są trudniejsze od innych zdarzeń, ponieważ poszkodowani wcale nie chcą pomocy.
W2014 r. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) wydała raport na temat samobójstw na świecie. Pokazuje zatrważającą statystyk�� co 40 se- ą �� � kund ktoś na świecie odbiera sobie życie [1]. Samobójstwa zbierają wi�ksze żniwo niż zabójstwa, konflikty zbrojne i kl�ski żywiołowe. Co roku ginie w ten sposób około 800 tys. ludzi, a liczba podj�tych prób samobójczych jest znacznie wyższa.
W swojej książce Strata, osierocenie i żałoba Piotr Krakowiak [2] napisał� „Samobójstwo lekceważy wszelką logik�, a nade wszystko logik� życia wpisaną w natur� człowieka. Możemy powiedzieć, że wiąże si� ono z zanikiem instynktu samozachowawczego w wyniku depresji, przedłużonego bólu egzystencjonalnego i wielu innych wydarzeń wewn�trznych i zewn�trznych dokonujących si� w świecie psychiki, emocji, doświadczeń duchowych i dramatów życia zewn�trznego. Dlatego zjawiska samobójstwa nie da si� wytłumaczyć w sposób jednostronny, gdyż nie istnieje tylko jeden czynnik decydujący o odebraniu sobie życia” [2]. Samobójstwo nie jest zatem zjawiskiem prostym do wytłumaczenia – jest skomplikowane, tak jak życie każdego z nas, a sama próba targni�cia si� na swoje życie to zawsze dramat człowieka, który nie widzi już żadnej nadziei.
Próby samobójcze stanowią wyzwanie dla systemu ratowniczego. Są to zdarzenia wymagające zaangażowania straży pożarnej, policji, pogotowia ratunkowego, gazowego, energetycznego, czasem grup antyterrorystycznych.
Stanowią zagrożenie nie tylko dla desperata, lecz także dla osób postronnych. Przeciągająca si� akcja potrafi sparaliżować komunikacj�, urz�dy, dworce, lotniska… Niezależnie od skali zdarzenia, powodzenie akcji zawsze zależy od współpracy wszystkich służb.
Samobójstwa w liczbach
Samobójstwo nie jest oczywiście wynalazkiem naszych czasów, choć można mówić o nasileniu si� tego zjawiska w ostatnich latach. W Polsce dane na ten temat gromadzi Komenda Główna Policji. Zakres zbieranych informacji jest bardzo szeroki – od miejsca popełnienia samobójstwa, po sposób, przyczyn� oraz wiek, płeć, stan trzeźwości i status materialny samobójcy. Warto przyjrzeć si� tym danym, żeby uzmysłowić sobie, z jakimi przypadkami możemy mieć najcz�ściej do czynienia.
Obecnie Policja udost�pnia dane do 2013 r. [4] Po przeanalizowaniu pi�cioletniego okresu, od roku 2009, można zauważyć kilka interesujących szczegółów�
● statystycznie dochodzi w Polsce do ok. 6 tys. prób samobójczych rocznie, choć w ostatnich latach widać znaczny wzrost tej liczby (rok 2013 przyniósł ich ponad 8,5 tys.),
● aż 74% prób, ok. 4,5 tys. przypadków rocznie, kończy si� zgonem,
● jako metod� zdecydowana wi�kszość wybiera powieszenie si� (70% przypadków każdego roku), skok z wysokości (ok 7%), samookaleczenie (ok. 7%) i zażycie środków nasennych (ok. 4%),
● do samobójstw dochodzi najcz�ściej w mieszkaniach (ok. 40%), pomieszczeniach zabudowań gospodarczych (ok. 17%), a także na strychach i w piwnicach (11 %),
● przyczyna to w 13% choroba psychiczna, 12% – nieporozumienia rodzinne, 7% – zawód miłosny, 6% – warunki ekonomiczne, 5% – przewlekła choroba,
● przedział wiekowy samobójców jest bardzo duży – od 20 do 70 lat,
● co czwarta osoba podejmująca prób� samobójczą jest pod wpływem alkoholu.
Uzupełnieniem tych informacji są dane straży pożarnej. Choć PSP nie prowadzi oficjalnych statystyk w tym zakresie, cz�ść danych można pozyskać z programu SWD [3]. Analizując ten sam okres, można zauważyć, że rocznie wyjeżdżamy średnio do 800-900 zdarzeń związanych z próbami samobójczymi (choć tendencja jest rosnąca – w 2012 i 2013 r. było to 1200 zgłoszeń). Najwi�cej zdarzeń w tym pi�cioleciu odnotowa-
Sposoby popełniania samobójstwa na przykładzie 2013 r.
Miejsce popełniania samobójstwa
Skuteczność prób samobójczych
Próby samobójcze w latach 2009-2013, do których wzywano jednostki PSP
liśmy w województwie dolnośląskim, śląskim i mazowieckim (patrz wykres), a najwyższą statystyk� roczną mają duże miasta, np. w 2013 r. w Warszawie doszło do 72 zdarzeń, we Wrocławiu – 64, w Krakowie – 62. Z punktu widzenia podziału bojowego znamy znacznie mniejszą skal� samobójstw, bo straż pożarna jest wzywana jedynie do co piątej próby samobójczej. Wynika to zapewne z faktu, że cz�sto jest już za późno, by pomóc – wtedy miejsce zdarzenia zabezpiecza policja, lekarz stwierdza zgon i pozostałe służby nie są potrzebne. Trzy na cztery próby samobójcze kończą si� zgonem, niezależnie od podejmowanych wysiłków rodzin,
negocjatorów czy służb. Warto, aby strażacy byli świadomi sytuacji, jaką mogą zastać na miejscu zdarzenia. Najcz�ściej jeździmy do samobójstw w mieszkaniach – tam możemy si� spodziewać problemów z dojazdem, rozstawieniem skoko- ów chronu i podnośnika. Osoby podejmujące prób� samobójczą z powodu choroby psychicznej zazwyczaj zachowują si� nieracjonalne – jeśli na miejscu są bliscy, rodzina lub opiekunowie, mogą nam pomóc rozładować sytuacj�. Co czwarty desperat może też być pod wpływem alkoholu. Metody odebrania sobie życia� powieszenie, rzucenie si� z wysokości, okaleczenie czy zażycie środków nasennych sugerują nam z kolei, do jakiego typu
interwencji (również medycznych) powinniśmy być przygotowani. Prześledźmy zatem podstawowe działania PSP podczas prób samobójczych.
Zgłoszenie
Na pierwszej linii ognia są pracownicy stanowisk kierowania PSP. Przyjmują zgłoszenia pożarów i wypadków bezpośrednio od świadków lub poszkodowanych. Normą jest, że osoby dzwoniące na 998 są zdenerwowane, zl�knione, a czasem nawet wściekłe. Dyspozytor musi mierzyć si� z tymi problemami i być gotowy na wszystko. Również na telefon od samobójcy. Warto docenić tych pracowników.
Piątek, 20 marca 2009 r. Dzień jak każdy inny. Około 18.40 w Stanowisku Kierowania Komendanta Miejskiego PSP w Poznaniu dzwoni telefon. Dyspozytor podnosi słuchawk�, nieświanieświa- , domy, że nie odłoży jej jeszcze przez długi czas. Starszy m�żczyzna po drugiej stronie mówi, że ma dosyć życia i że odkr�cił gaz w mieszkaniu. Sytuacja staje si� napi�ta, ale mimo to dyspozytor spokojnym głosem zaczyna rozmawiać z desperatem. Małymi krokami dowiaduje si�, co si� stało, zaczyna zdobywać zaufanie dzwoniącego, a w końcu adres mieszkania. Na miejsce natychmiast wysyła zast�py PSP, policj� i pogotowie gazowe. Ani na chwil� nie odkłada telefonu, mając świadomość, że jeśli straci kontakt z tym człowiekiem, może dojść do tragedii. Rozmawia wi�c, zagaduje, pyta o szczegóły z życia. Zast�py docierają na miejsce, ratownicy ewakuują mieszkańców, odcinają gaz w budynku, po czym razem z policjantami docierają do lokalu i wyważają drzwi. Dyspozytor słyszy to wszystko w tle rozmowy, podczas której dzwoniący daje si� przekonać, że nie warto ze sobą kończyć i bez przymusu oddaje si� w r�ce policji.
Na szcz�ście takie telefony zdarzają si� rzadko. Zwykle wiadomość o próbie samobójczej otrzymujemy od policji bądź świadków zdarzenia. Niemniej jednak warto przesłuchać nagrania takich zgłoszeń czy wykorzystać je do celów dydaktycznych. Można usłyszeć, jak zachowuje si� osoba dzwoniąca z takim problemem i jakie działania podejmuje wówczas dyspozytor – a pami�tajmy, że nie jest zawodowym negocjatorem. Życie pokazuje, że funkcjonariusze PSP doskonale radzą sobie w takich przypadkach, choć wiele ich to kosztuje… Komenda Wojewódzka PSP w Warszawie od ponad roku prowadzi szkolenia z udziałem psychologów przeznaczone dla pracowników stanowisk kierowania. Kursy te mają ich przygotowywać m.in. do takich niecodziennych sytuacji.
Możemy wyróżnić kilka elementów cechujących prawidłowe działania dyspozytora�
1. Spokój. Jeśli desperat dzwoni na numer ratunkowy, żeby powiadomić o samobójstwie, to znaczy, że sam daje nam czas na działanie, na zorganizowanie pomocy. Gdyby tak nie było,
zrobiłby sobie krzywd� bez powiadamiania kogokolwiek, albo tylko zostawił list (tak zapewne jest w wi�kszości przypadków, co tłumaczy, dlaczego jeździmy tylko do 20% prób samobójczych).
2. Zdobyć adres. Dyspozytor za wszelką cen� musi poznać miejsce przebywania desperata. Ważne są również inne szczegóły – sposób, w jaki chce si� zabić, czy nie zagraża innym ludziom (np. odkr�ca gaz w lokalu). Jeśli zdobycie adresu si� nie uda, trzeba spróbować namierzyć abonenta sieci i w ten sposób uzyskać adres.
3. Ciągnąć rozmow� najdłużej, jak si� da. Jeśli dzwoniący si� rozłączy, zostawiając nas bez adresu czy jakichkolwiek wskazówek, należy oddzwaniać do skutku i powiadomić o takim telefonie policj�
4. Pami�tać, że to nie są negocjacje. Możemy starać si� uspokoić dzwoniącego i skłaniać go do zmiany decyzji, ale nie stawiając żądania, tylko udzielając wsparcia psychicznego. Rozmowa może pomóc odsunąć jego myśli od samobójstwa i dać czas służbom, które jadą do zdarzenia. Wi�kszość prób samobójczych zgłasza do PSP policja, cz�sto pod enigmatycznym hasłem� pomoc policji – próba samobójcza. Wyjątkiem od tej reguły są telefony od potencjalnych samobójców i świadków zdarzenia, kiedy ktoś chce skoczyć z wysokości (dachu czy mostu). Policj� zaś cz�sto powiadamia rodzina, przyjaciele lub zaniepokojeni sąsiedzi, podejrzewający, że ktoś chce targnąć si� na swoje życie. Czasem te osoby już są na miejscu i same negocjują z desperatem – przez zamkni�te drzwi albo nawet w mieszkaniu.
Działania na miejscu
Z założenia do prób samobójczych dysponuje si� GBA z pełną obsadą i skokochronem. Jeśli zostało potwierdzone, że człowiek stoi w oknie, na dachu lub innej wysokiej konstrukcji, wysyłany jest podnośnik (lub drabina) i pojazd z drugą „poduszką”. W trakcie dojazdu warto dopytać dyspozytora o szczegóły zdarzenia – co już wiadomo. Zbliżając si� do miejsca akcji, należy wyłączyć dźwi�kowe sygnały alarmowe w samochodach. Dla osoby podejmującej prób� samobójczą świat właśnie legł w gruzach, widzi tylko jedno rozwiązanie. Jest zdenerwowana, rozemocjonowana, nieobliczalna – dlatego nale- –ży działać w sposób, który nie b�dzie dostarczał jej dodatkowych bodźców (jak np. hałas sygnału alarmowego, narz�dzi, krzyki, nerwowe ruchy czy oślepianie światłem), gdyż mogą one spowodować panik�, a w konsekwencji niebezpieczne zachowania. Pami�tajmy też, że taka osoba stanowi zagrożenie nie tylko dla siebie, lecz także dla otoczenia (np. mieszkańców, przechodniów) i ratowników.
Próby samobójcze są zasadniczo akcjami policji, straż pożarna pełni tylko rol� służby wspowspo- y magającej, zabezpieczającej miejsce działań. Nie prowadzimy negocjacji, chyba że nie ma na miej-
scu innych kompetentnych służb (wtedy dowódca udaje si� na rozpoznanie i jak najszybciej kontaktuje z policją).
Poza przypadkami tzw. skoczka (gdy ktoś znajduje si� na wysokości i grozi skokiem), to zwykle po przyjeździe na pierwszy rzut oka nie widać żadnego zagrożenia i nie wiadomo, co i gdzie si� dokładnie dzieje. Dowódca musi przeprowadzić dokładne rozpoznanie i zdobyć jak najwi�cej informacji. Jeśli zdarzenie ma miejsce w budynku (czyli niemal wszystkie) istnieje ryzyko, że desperat wyskoczy przez okno. Warto wi�c, by ratownicy od razu wyciągn�li skokochron z auta, czekali przy samochodzie, obserwowali, w którym kierunku udał si� dowódca (np. którą klatką schodową wszedł do budynku) i nasłuchiwali korespondencji radiowej – tak żeby wiedzieć, w którym kierunku udać si� ze skokochronem Bardzo cz�sto dost�p do desperata jest utrudniony przez zamkni�te przez niego drzwi (zwykle b�dzie to przypadek mieszkań). Jeśli policjanci nie są w stanie otworzyć drzwi, mogą prosić o ich szybkie wyważenie, jednak nasze działania powinny być adekwatne do zaistniałej sytuacji. Wydarzenia nie muszą potoczyć si� po naszej myśli, wi�c pami�tajmy, by najpierw zabezpieczyć teren, a dopiero potem podjąć si� otwarcia drzwi – uzyskania bezpośredniego dost�pu do samobójcy. Jeśli np. nie zdążymy rozstawić poduszek, samobójca może wyskoczyć przez okno, gdy tylko usłyszy, że forsujemy drzwi lub jeśli nie odetniemy szybko gazu – spowodować wybuch.
W 2013 r. w Olsztynie przy ul. Dworcowej m�żczyzna zamknął si� w mieszkaniu na 11. pi�trze i odkr�cił gaz, grożąc, że si� zabije. Cała akcja trwała około czterech godzin. Odci�to gaz, ewakuowano mieszkańców całego pionu i pobliskich lokali. Negocjacje policji nie przyniosły rezultatów, wi�c do mieszkania wkroczyła grupa antyterrorystyczna. Na chwil� przed jej wejściem wybito okna. M�żczyzna został obezwładniony. To nie był jego pierwszy taki wybryk. We wszystkich przypadkach, jeśli nie dojechało pogotowie ratunkowe, strażacy przygotowują też torb� PSP R1. Warto wrócić w tym momencie do statystyk. Najcz�stsze przypadki obejmują upadek z wysokości, powieszenie si� (uduszenie, zerwanie rdzenia kr�gowego), samookaleczenie (podci�te żyły, t�tnice) i zażycie dużej ilości środków nasennych. Jeśli ktoś targnął si� już na swoje życie, musimy wdrożyć odpowiednie procedury medyczne i walczyć o jego uratowanie. W razie braku podstawowych funkcji życiowych podejmujemy resuscytacj�
Działania w przypadku groźby skoku
Przypadkiem szczególnym możemy nazwać sytuacj�, gdy ktoś znajduje si� na wysokości i grozi skokiem. Przy dojeździe należy zwrócić uwag� na wyłączenie sygnałów alarmowych. Jeśli czło-
Jeśli wi�c na miejscu uzyskujemy informacj�, że to tylko podejrzenie próby samobójczej (mieszkanie jest zamkni�te, pali si� światło, ale nikt nie odpowiada na nawoływanie), rozstawiamy skokochron pod oknem, odcinamy profilaktycznie gaz do lokalu i wraz z policją próbujemy dostać si� do niego przez drzwi (inwazyjnie) albo przez okno lub balkon, używając podnośnika. Być może lokator już zrobił sobie krzywd�, wi�c trzeba sprawdzić mieszkanie. Ze wzgl�dów bezpieczeństwa do środka pierwsza powinna wchodzić policja. Cz�sto w takich przypadkach zdarza si�, że zaszło nieporozumienie, a lokator wyszedł na spacer. Jeśli uzyskamy informacj�, że próba jest potwierdzona (udało si� nawiązać kontakt z osobą wewnątrz, która mówi że chce si� zabić), rozstarozsta- , wiamy poduszki, odcinamy gaz w lokalu, rozstawiamy podnośnik, wysyłamy rot� z wyważarką i sprz�tem burzącym pod drzwi. W porozumieniu z policją możemy również zasilić podnośnik w wod�, by w razie potrzeby za pomocą działka lub linii gaśniczej powstrzymać samobójc� przed wyskoczeniem z okna. Takie działania mogą być wykonywane w ostateczności, gdy nie ma innego wyjścia i na wyraźne polecenie policji. Wiąże si� to bowiem z ryzykiem, że mimo użycia silne- że mimo silnego, zwartego prądu wody metoda ta zawiedzie, a samobójca i tak wyślizgnie si� nam z okna. Wszystkie te przygotowania (zabezpieczenie terenu) powinniśmy prowadzić w trakcie negocjacji funkcjonariuszy policji. Jeśli nagle coś si� wydarzy (np. usłyszymy odgłos strzału) lub negocjatorzy stracą kontakt z desperatem, powinno si� wyważyć drzwi, ale t� decyzj� podejmuje policja, my możemy tylko sugerować im działania. Tu również, ze wzgl�dów bezpieczeństwa, do środka jako pierwsza wchodzi policja. Jeśli po przyjeździe uzyskaliśmy informacj�, że samobójca odkr�cił gaz, należy natychmiast odłączyć jego dopływ do całego budynku i ewakuować mieszkańców. Konieczne b�dzie zadysponowanie dodatkowych sił do działań. Ponadto przygotowujemy lini� gaśniczą w pobliżu lokalu (np. jedno, dwa pi�tra niżej) i nawodniony podnośnik niedaleko okna (również w bezpiecznej odległości – na wypadek wybuchu). Ratownicy zakładają aparaty ODO na plecy. Należy też rozważyć wybicie okien w mieszkaniu od zewnątrz, aby je przewietrzyć. Jeśli wiemy, że w lokalu są butle gazowe 11 kg (może to np. zasugerować brak licznika gazu w skrzynce na korytarzu i zaślepione zawory, przy jednoczesnej wyraźnej groźbie desperata, że odkr�cił gaz), możemy wentylować lokal, wybijając okna, ale kluczowe b�dzie szybkie wyważenie drzwi, by nie powstała atmosfera wybuchowa wewnątrz obiektu. Czas jest wtedy bardzo ważny, wi�c jeśli nie dojechały jeszcze dodatkowe siły i środki, zasadne jest opóźnienie rozstawiania skokochronów (które miałyby ratować desperata) i skupienie si� na ewakuacji mieszkańców oraz zabezpieczeniu pożarowym (czyli likwidacji zagrożenia dla otoczenia).
wiek stoi w oknie, na parapecie czy wiadukcie kolejowym, w pierwszej kolejności trzeba zabezpieczyć teren – natychmiast usuwamy osoby postronne, wstrzymujemy wszelki ruch bezpośrednio pod tym miejscem. W przypadku ruchu drogowego wystarczy ustawienie samochodów, pachołki, taśma. Znacznie trudniej może być w przypadku ruchu pociągów, np. przy zdarzeniu na moście kolejowym. Ze wzgl�dów bezpieczeństwa nie możemy pozwolić na przejazd pojazdów szynowych przez teren działań, tuż obok ratowników. Za pośrednictwem stanowiska kierowania PSP należy wówczas powiadomić dyżurnego ruchu kolejowego, a w sytuacji skrajnej wysłać ratowników lub policjantów na tory, 300-400 m od miejsca zdarzenia, by dostatecznie wcześnie ostrzec i zatrzymać nadjeżdżający pociąg. Jeśli do próby samobójczej doszło na konstrukcji pod napi�ciem, należy zadbać o odłączenie zasilania w prąd elektryczny. Z podobnym przypadkiem strażacy mieli do czynienia we wrześniu 2012 r. na dworcu kolejowym w Lesznie. M�żczyzna wdrapał si� na siedmiometrową bramk� trakcyjną podtrzymującą przewody nad torami. Wstrzymano ruch kolejowy na kilka godzin i odci�to zasilanie. Mimo długich negocjacji m�żczyzna skoczył.
Skokochron przygotowujemy w pobliżu miejsca docelowego. Możemy go podstawić jednak dopiero wtedy, gdy jest w pełni napompowany, gdyż widok skokochronu, nawet nieprzygotowanego, może prowokować do skoku. W sytuacji, gdy miejsce na skokochron blokują krzaki lub małe drzewka, należy je usunąć za pomocą piły spalinowej (włączmy ją przy samochodzie, w pewnym oddaleniu – zgodnie z zasadą ograniczania bodźców). Dowódca podczas tych działań powinien obserwować samobójc�, aby móc w por� ostrzec pracujących poniżej strażaków, gdyby desperat szykował si� do skoku. Czasem zadaszenie, schodki, duże drzewa bądź parkan uniemożliwiają optymalne rozstawienie skokochronu. Warto go jednak przygotować, bo zawsze jest szansa, że choćby krzywo ustawiony, choć troch� zamortyzuje upadek. Na takie rozwiązanie zdecydowali si� strażacy w Toruniu w 2013 r., gdy niedoszły samobójca wdrapał si� na prz�sło mostu. Skokochron ustawiono bezpośrednio pod nim, skośnie na barierkach ochronnych. Trzeba mieć też świadomość, że nie jesteśmy w stanie zabezpieczyć całego terenu wokół obiektu. W 2010 r. w Koszalinie desperat wszedł po rusztowaniu na wież� katedry i groził sko- � kiem. Strażacy rozłożyli skokochron bezpośrednio pod m�żczyzną, ale nawet drugi nie wystarczyłby, aby zabezpieczyć całą przestrzeń na dole. Człowiek ten ostatecznie zszedł z rusztowania po negocjacjach z policją. W tym samym roku w Bartoszycach młody człowiek wyskoczył z trzeciego pi�tra, z bal- , konu swojego mieszkania. Teren był zabezpie-
czony skokochronem, ale desperat specjalnie wyskoczył tak, by go ominąć i uderzył o ziemi�. W 2011 r. w puławskim szpitalu jeden z pacjentów otworzył okno na czwartym pi�trze i wyszedł na gzyms. Starszy m�żczyzna chciał skończyć ze sobą, skacząc na betonowy parking. Po przyjeździe zast�py PSP zastały dodatkowe utrudnienia w postaci zaparkowanych pod budynkiem pojazdów. Gdy je usuni�to i ratownicy chcieli podsunąć pod ścian� skokochron, m�żczyzna zagroził, że jeśli podejdą, skoczy. Ze środka budynku próbowali z nim rozmawiać pracownicy szpitala, a gdy udało im si� go zająć rozmową, strażacy szybko podsun�li skokochron. M�żczyzna próbował wtedy go ominąć i przemieszczał si� po gzymsie. Podczas tych działań do kosza drabiny wszedł strażak i podjechał na wysokość m�żczyzny. Rozpoznał w nim swojego sąsiada, zaczął z nim rozmawiać, nakłaniać, by zrezygnował. M�żczyzna był jednak nieugi�ty. Próbując ominąć skokochron, przesuwał si� coraz dalej po gzymsie, aż dotarł do otwartego okna. Gdy zbliżył si� do niego, pracownicy szpitala wraz z policjantami chwycili go i wciągn�li do środka.
Kolejny etap działań to rozstawienie podnośnika, do którego powinien wejść policjant (negocjator), by nawiązać kontakt z samobójcą. Może spróbować przekonać go do zejścia lub nakłonić do wejścia do kosza i sprowadzić na dół. To drugie rozwiązanie jest jednak bardzo ryzykowne, bo nigdy nie wiadomo, jak taka osoba zachowa si� w koszu. W miar� możliwości należy sprowadzić ją schodami bądź przez okno. W sytuacjach szczególnych (jeśli znajduje si� na moście, słupie wysokiego napi�cia, dźwigu budowlanym) – rozważyć wezwanie grupy wysokościowej. Warto również poruszyć temat ewentualnych negocjacji z desperatem. Nie jest to wprawdzie zadanie straży pożarnej, zdarza si� jednak, że jesteśmy na miejscu akcji długo przed policją. Gdy np. zostajemy wezwani do próby samobójczej na dachu 10-pi�trowego bloku, równocześnie zabezpieczamy teren na dole i udajemy si� na gór�, czasem jeszcze przed przybyciem innych służb. Jeśli staniemy twarzą w twarz z człowiekiem próbującym odebrać sobie życie, warto nawiązać z nim kontakt słowny. Nie należy jednak traktować tej rozmowy jako negocjacji, bo nie jesteśmy do tego wyszkoleni, lecz bardziej potraktować ją jako udzielenie wsparcia psychicznego ‒ jak przy poszkodowanych. Samobójcy przed śmiercią cz�sto chcą si� usprawiedliwić, porozmawiać. Zyskujemy w ten sposób czas na działania, a nierzadko po wyrzuceniu z siebie emocji tacy ludzie rezygnują ze swoich zamiarów. Jeśli w którymś momencie dotrze do nas policjant, negocjator, on powinien przejąć rozmow�. Ale zdarza si� też, że desperaci mają wi�kszy szacunek i zaufanie do strażaków i nie chcą rozmawiać z policjantami. Wtedy
na wyraźne polecenie policji (po poinformowaniu i zgodzie KDR) strażak może zbliżyć si� o danej osoby, porozmawiać, coś przekazać. Nigdy jednak nie możemy zapominać o swoim bezpieczeństwie. Jeśli człowiek stoi na kraw�dzi, równie dobrze może złapać ratownika i skoczyć razem z nim. Zawsze powinniśmy być zabezpieczeni, w tym przypadku w szelki i lin� asekuracyjną zabezpieczoną w stałym punkcie. Jeśli samobójca jest uzbrojony w nóż czy pistolet, bezpieczniej wstrzymać si� z działaniami do czasu dotarcia policji. ***
Artykuł ten nie stanowi zbioru procedur ratowniczych. Ma poruszyć temat prób samobójczych i zasygnalizować najważniejsze elementy akcji. Każde zdarzenie wymaga indywidualnego podejścia. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkiego. Bywały przypadki, że ratownicy jechali do pożaru mieszkania, a w środku spokojnie siedział lokator, czekając, aż si� udusi. Zdarzają si� też samopodpalenia (może do nich dojść również podczas akcji protestacyjnych), samobójstwa w wyniku celowych wypadków samochodowych czy utopień. W każdym przypadku wyraźnym utrudnieniem jest fakt, że poszkodowany nie chce dać si� uratować. Ostatnie wydarzenia na świecie pokazują, że do samobójstw może dojść również w środkach masowego transportu, jak w przypadku tegorocznej katastrofy Airbusa Germanwings. Działania PSP powinny wi�c przede wszystkim zapewnić bezpieczeństwo osobom postronnym i sobie samym. Ratownik nie może przejmować odpowiedzialności za czyjeś targni�cie si� na życie. Samobójstwo jest tragiczną, ale w pewnym wymiarze wolną decyzją człowieka. Wysiłki ratowników, negocjatorów, rodzin, bliskich mogą wcale nie odwieść go od tego czynu. Czasem nie da si� zrobić nic wi�cej.
Dziękuję bryg. Robertowi Mazurowi z KCKRiOL za pomoc w pozyskaniu danych statystycznych.
Przypisy
[1] www.who.un.org.pl; [2] Piotr Krakowiak SAC, Strata, osierocenie i żałoba, Fundacja Hospicyjna, Gdańsk 2008; [3] Dane pozyskane z programu SWD. Zestawienia ST przez wyszukiwanie po słowach kluczowych z pewnością są obarczone błędem, nie należy traktować ich jako dane oficjalne.
[4] Już po przygotowaniu tego artykułu do publikacji zostały udostępnione dane z 2014 r.. Nie zmieniają ogólnych proporcji: 10 207 zamachów samobójczych, z których 6165 zakończyło się zgonem (60%), z czego: przez powieszenie się – 64%, rzucenie z wysokości – 8%, samookaleczenie – 10%, zażycie środków nasennych – 5%; do samobójstw dochodzi najczęściej w mieszkaniach – 45%, pomieszczeniach zabudowań gospodarczych – 14%, a także na strychach i w piwnicach – 9%; przyczyna to w 13% – nieporozumienia rodzinne, 11% – choroba psychiczna, 8% – zawód miłosny, 6% – przewlekła choroba, 5% – warunki ekonomiczne; samobójcy pod wpływem alkoholu to 27% przypadków.
Kpt. Marek Wyrozębski jest zastępcą dowódcy zmiany w JRG 3 Warszawa
Kryzysy psychiczne, których doświadcza współczesne społeczeństwo, są odpowiedzią na zabieganą, nastawioną na sukces i dobra materialne codzienność, w jakiej przyszło nam żyć. Permanentny brak czasu, pośpiech i samotność to znak dzisiejszych czasów. Przeciążenie stresem i niekonstruktywne sposoby radzenia sobie z jego skutkami, wespół z trudnościami, problemami oraz dramatami, które dotykają każdego z nas, mogą przyczynić si� do utraty nadziei i poczucia sensu dalszego życia.
Kryzys psychiczny powoduje, że wypracowane wcześniej mechanizmy radzenia sobie z trudnościami i problemami przestają być skuteczne. Codzienność postrzegana jest jako zagrożenie, a wyzwania, które stawia przed człowiekiem, wydają si� zbyt trudne do udźwigni�cia. Przyczyną kryzysu są cz�sto trudne doświadczenia – rozpad rodziny, wypadek, ci�żka choroba. Zdarza si� też, że pod wpływem długotrwałego stresu, permanentnego zm�czenia czy b�dących ich konsekwencją zaburzeń zdrowia psychicznego (depresji, zaburzeń l�kowych, psychosomatycznych, uzależnień) zmienia si� spojrzenie człowieka na własne możliwości, pojawiają si� ograniczenia w radzeniu sobie z wyzwaniami dnia codziennego. Jeżeli ten stan trwa zbyt długo i zabraknie odpowiedniej pomocy z zewnątrz, dochodzi do poważnych zmian dysfunkcjonalnych w sferze afektywnej, poznawczej i behawioralnej ludzkiego funkcjonowania. Człowiek postrzega świat w kategoriach biało-czarnych, wszystko albo nic. Nie widzi perspektyw i możliwości pozytywnego rozwiązania przeżywanych problemów. Targają nim silne emocje� l�k, smutek, rozpacz, złość, bezradność. Konsekwencją jest ograniczenie świadomego kontrolowania własnego życia. A stąd już mały krok do kryzysu samobójczego.
Coraz cz�ściej dochodzą do nas informacje, że nie tylko osoby znane z mediów, ale nasi bliżsi i dalsi znajomi przeżywają kryzys suicydalny* – tracą sens życia, myślą o jego zakończeniu. Są i tacy, którzy te myśli wprowadzają w czyn. Jak pokazują statystyki, w ostatnim roku wi�cej osób odebrało sobie życie, niż zgin�ło w wypadkach komunikacyjnych. To zwi�ksza prawdopodobieństwo, że w życiu zawodowym lub osobistym spotkamy osob� zmagającą si� z poważnym kryzysem psychicznym, któremu towarzyszy utrata sensu życia.
Strażacy kontra kryzys
Strażacy to grupa zawodową, która z osobami przeżywającymi poważny kryzys psychiczny ma kontakt na dwóch płaszczyznach. Po pierwsze ‒ jako ratownicy udzielają pomocy osobie manifestującej ch�ć odebrania sobie życia, a po drugie, co znacznie trudniejsze ‒ doświadczają zachowań suicydalnych
Kryzys psychiczny jest zjawiskiem powszechnym. Może stać się udziałem każdego z nas, niezależnie od płci, statusu społecznego czy wykonywanego zawodu. Wbrew mitom nie dotyka tylko osób słabych czy chorych psychicznie. W skrajnych przypadkach prowadzi do samobójstw. Jak rozmawiać z człowiekiem, który stracił nadzieję?
w swoim najbliższym otoczeniu – rodzinie, na służbie.
Ze statystyk wynika, że w ostatnim czasie zwi�kszyła si� liczba wyjazdów do osób chcących odebrać sobie życie. Służbą wiodącą podczas takich akcji jest policja, do niej też należy podj�cie negocjacji. Życie jednak pokazuje, że strażacy dość cz�sto stają przed koniecznością nawiązania kontaktu z osobą,
która chce odebrać sobie życie. Ich zadaniem nie jest prowadzenie negocjacji, ale niejednokrotnie podejmują próby udzielenia wsparcia psychologicznego – co nie jest łatwym zadaniem z uwagi na okoliczności i stan psychiczny rozmówcy.
Interwencja psychologiczna wobec osoby w kryzysie suicydalnym to trudne wyzwanie nawet dla specjalistów zdrowia psychicznego.
Zawsze budzi ona wiele emocji, m.in l�k, czy uniesiemy ci�żar ich problemów, czy b�dziemy potrafili profesjonalnie pomóc, towarzyszyć w cierpieniu, czy niepotrzebnym słowem lub gestem nie pogorszymy stanu naszego rozmówcy, popychając go do samobójstwa.
Celem tego artykułu jest przede wszystkim uwrażliwienie na problem zachowań suicydalnych oraz przekazanie informacji pomagających zrozumieć przyczyny i złożoność tego zjawiska. Mogą być wykorzystane w osobistych oraz rodzinnych problemach i kryzysach, a także cz�ściowo podczas działań ratowniczo-gaśniczych.
Dlaczego ludzie chcą się zabić?
Najwi�kszym ryzykiem zachowań samobójczych obarczeni są chorzy na depresj� nawracającą i depresj� w przebiegu choroby afektywnej dwubiegunowej. Statystyki mówią o 15-20% ryzyku samobójstwa w tej grupie. Zachowania samobójcze mogą si� także pojawić w przebiegu wielu innych zaburzeń psychicznych, np. w schizofrenii, uzależnieniach od substancji psychoaktywnych, ci�żkich zaburzeniach osobowości, zaburzeniach l�kowych, organicznych chorobach mózgu. Ryzyko zwi�ksza si� znacznie w przypadku współistnienia kilku zaburzeń, np. depresji i uzależnienia od alkoholu, depresji i poważnej choroby somatycznej, której towarzyszy przewlekły ból.
Depresja to choroba, która zaczyna si� w mózgu, gdzie dochodzi do zaburzenia funkcjonowania układów przekaźnikowych w ośrodkowym układzie nerwowym. Jak mówią specjaliści, w około połowy przypadków depresj� poprzedza wystąpienie negatywnych zdarzeń życiowych� problemów w pracy, problemów małżeńskich, przedłużającej si� żałoby, ci�żkiej choroby (onkologicznej, neurologicznej), udział w zdarzeniu traumatycznym itp. Nieleczona, prowadzi do spadku energii i siły. Wtedy coraz trudniej rano wstać i iść do pracy, spotkać si� z ludźmi, toteż chora osoba zaczyna tych spotkań unikać. Człowiek w depresji jest przekonany, że z jego sytuacji nie ma wyjścia, że do niczego si� nie na- do daje, że nie może sprostać zadaniom, które stawia przed nim rodzina czy pracodawca, ciągle zawodzi, jest obciążeniem dla innych. Dominujące emocje to smutek, l�k, złość, cz�sto kierowana do siebie. Trudno jest si� skoncentrować, a to, co do tej pory sprawiało radość i przynosiło satysfakcj�, staje si� bez znaczenia. Pojawiają si� myśli o zakończeniu życia. Depresja jest chorobą podst�pną i przybiera różne maski� zaburzeń l�kowych, natr�ctw, bezsenności, zaburzeń psychosomatycznych, bólu o nieznanym pochodzeniu, okresowego nadużywania alkoholu czy leków. To utrudnia diagnoz� i leczenie.
Nieleczone zaburzenia depresyjne mogą być tak samo groźne, jak nieleczona cukrzyca
czy nadciśnienie. Niebezpieczne jest myślenie ludzi chorych, że muszą sobie poradzić sami, wi�c odwlekają decyzj� o pójściu do specjali- � pójściu u sty – psychiatry czy psychologa. Depresji nie da si� wyleczyć siłą woli, tak samo jak siłą woli nie pokonamy zapalenia płuc czy zapalenia wyrostka robaczkowego. Nieleczona depresja nie tylko pogarsza jakość życia osoby chorej, lecz także wpływa na jej sytuacj� ro- lecz dzinną i zawodową. Jak pokazują statystyki, 15-20% osób chorych na depresj� popełnia sa- � mobójstwo, 60% próbuje odebrać sobie życie, a 80% miewa myśli samobójcze. Nie można pozostawiać ludzi w kryzysie bez wsparcia i pomocy, mimo że kontakt z nimi cz�sto budzi w nas l�k, niepokój, poczucie bezsilności i bezradności.
Jak rozmawiać z osobami, które straciły nadzieję?
Samobójca, zanim targnie si� na swoje życie, najcz�ściej daje znać o swoich zamiarach. Jedni mówią o nich wprost, inni w sposób pośredni, pisząc np. listy pożegnalne, rozdając swoje rzeczy osobiste. Może to być swoiste wołanie o pomoc. Najbliższemu otoczeniu trudno jednak uwierzyć w czyjeś zamiary samobójcze; zaprzeczają rzeczywistości, de facto by chronić siebie. Trudno bowiem przyjąć do wiadomości, że bliska nam osoba może odebrać sobie życie. Pokutuje wi�c przekonanie, że ten, kto mówi o odebraniu sobie życia, nigdy tego nie zrobi, że tylko tak straszy, manipuluje. Niestety to mit. Osoby, które informują o swoich zamiarach samobójczych, cz�sto odbierają sobie życie. Pami�tajmy, żeby w kontakcie z osobą w kryzysie traktować poważnie wszystkie wysyłane przez nią sygnały. W takich sytuacjach lepiej zareagować nadmiarowo, niż zaniechać działania.
Nawiąż osobisty kontakt
Towarzyszenie osobie, która jest w złej kondycji psychicznej, straciła nadziej� i poczucie sensu życia, to bardzo trudna sytuacja. Pełni l�ku i obaw o własne kompetencje i umiej�tności udzielenia skutecznej pomocy, najch�tniej odsyłamy taką osob� do specjalisty – psychiatry lub psychologa. Pami�tajmy jednak, że zwykła życzliwość, otwartość na problemy, emocje, przeżycia drugiego człowieka jest bezcenna i nie do zastąpienia.
Nie bagatelizuj problemu, nie zmieniaj tematu rozmowy
Innym poważnym bł�dem, który popełniamy podczas rozmów z osobami informującymi nas o swoich myślach i planach samobójczych, jest bagatelizowanie, pomniejszanie skali problemu, uciekanie od niego np. poprzez zmian� tematu rozmowy. Mówimy� „Chyba masz za mało problemów w życiu, weź si� w garść”, „Jesteś zdrowy, masz fajną żon�, dzieci, dobrą pra- ą c� – przestań narzekać, bo nie masz powodów do zmartwień”, „Przestań gadać o głupotach! Zobacz, inni mają naprawd� życiowe problemy…”. Takie stwierdzenia powodują, że roz- ą, że roz- , mówca wycofuje si�, w poczuciu niezrozumienia, a jednocześnie winy, że jest obciążeniem dla otaczających go ludzi. Z kolei stwierdzenie „weź si� w garść” utwierdza go w przekonaniu, że jest słaby, mało zaradny, nie potrafi sprostać oczekiwaniom, jakie stawia przed nim życie i inni ludzie. Izolacja w kryzysie bardzo cz�sto przyczynia si� do pogł�bienia skali problemu, uniemożliwia uzyskanie pomocy, a to wszystko może prowadzić do odebrania sobie życia.
Zachowaj spokój i zadbaj o poczucie bezpieczeństwa
Nie jest też łatwym zadaniem nawiązanie kontaktu z osobą manifestującą zachowania samobójcze podczas działań ratowniczych. Strażacy mają bardzo ograniczony czas i cz�sto niesprzyjające warunki do rozmowy. Kontakt z człowiekiem, który jest np. zabarykadowany w mieszkaniu, stoi na dachu lub deklaruje ch�ć skoku z mostu, utrudniają bardzo silne emocje, środki psychoaktywne, które zażył czy też jego choroba psychiczna. W takiej sytuacji można jedynie z dużą delikatnością, życzliwością i szacunkiem zadeklarować ch�ć rozmowy, a właściwie wysłuchania problemów, motywów, które przyczyniły si� do tak poważnego kryzysu psychicznego. Pami�tajmy, że nie musimy być wybawcą naszego rozmówcy, a jedynie dobrym słuchaczem. Nasza oferta pomocy może być niewystarczająca, ale jeżeli b�dzie oparta na wyżej wspomnianych zasadach, nigdy nie zaszkodzi.
Ważne jest zachowanie spokoju, który ma szanse udzielić si� naszemu rozmówcy, przytłoczonemu silnymi emocjami i negatywnymi myślami o sobie i świecie. Nasza panika, zdenerwowanie, ch�ć natychmiastowego odwiedzenia rozmówcy od samobójczych zamiarów może powodować jedynie wzrost napi�cia, niepokoju, prowadząc do nagłych, nieprzewidywalnych reakcji i zachowań. Pami�taj� nie za dużo (słów, gestów, ludzi), nie za szybko, nie za głośno! Nie prowokuj� „Jak chcesz, to skacz!”. Nie zaprzeczaj samobójczym zamiarom� „Nie chcesz odebrać sobie życia, tylko tak straszysz, manipulujesz!”. Podejmując działania wobec osoby w kryzysie, zawsze pami�taj, że masz do czynienia z człowiekiem, którego postrzeganie rzeczywistości i siebie samego może być mocno zaburzone. Bywa też, że osoba ta jest pod wpływem środków psychoaktywnych – alkoholu, narkotyków, leków psychotropowych, co ogranicza jej percepcj� i zdolność kontrolowa- � i zdolność kontrolowania własnych zachowań. To, co w przypadku zdrowej osoby może być skuteczne, w wyżej
wymienionych sytuacjach może zakończyć si� tragedią, w myśl słów� „Jeżeli nie wierzysz, że mog� odebrać sobie życie, to ci to udowodni�!”.
Jeżeli nie wiesz, co powiedzieć – słuchaj
Możliwość opowiedzenia w atmosferze zrozumienia i życzliwości o swojej trudnej sytuacji, cierpieniu, bólu i związanych z tym silnych emocjach, przytłaczających myślach może zadziałać oczyszczająco i znacząco zmniejszyć w danej chwili motywacj� do zachowań samobójczych. Wsłuchanie si� w to, co mówi i przeżywa osoba znajdująca si� w kryzysie, daje wi�kszą wiedz� o problemie, a co za tym idzie – wi�kszą szans� na udzielenie skutecznej pomocy. Odrzuć rol� krytycznego pedagoga, moralizującego katechety, s�dziego czy wścibskiego sąsiada. Bądź w rozmowie partnerem i uważnym słuchaczem.
Nie pocieszaj i nie dawaj fałszywej nadziei Podczas rozmowy z osobą w ci�żkim kryzysie nie pocieszaj i nie dawaj fałszywej nadziei – to nie zmniejszy poczucia cierpienia i bólu, a wi�c i nie odwiedzie od zamiaru odebrania sobie życia. Warto natomiast uzmysłowić naszemu rozmówcy fałszywość założenia, że wybierając śmierć, nic si� nie traci. Śmierć jest decyzją nieodwracalną i ostateczną, zawsze warto dać sobie czas. Silne emocje, negatywne myśli zaw�żają pole widzenia siebie i otaczającego świata, przysłaniają warto-
ści, dla których warto żyć. Zadaniem pomagacza jest zatem podj�cie próby znalezienia tych sfer w życiu, które przynajmniej pozwolą odroczyć decyzj� o odebraniu sobie życia i zyskać czas na udzielenie pomocy.
Daj poczucie oparcia w drugim człowieku Oparcie w drugim człowieku i przezwyci�żenie poczucia osamotnienia są tymi czynnikami, które najbardziej zach�cają do życia. Nie bójmy si�, że zostaniemy posądzeni o wchodzenie z butami w czyjeś sprawy. Jeśli widzimy, że nasz kolega ma problemy ze zdrowiem, powiedzmy� „Słyszałem, że troch� chorujesz… Jestem blisko ciebie. Gdybym mógł ci w czymś pomóc, daj mi znać”. Prośba o wsparcie może przyjść po jakimś czasie. Być może pod jakimś mało ważnym pretekstem pojawi si� zaproszenie do rozmowy. Jeżeli ta osoba nie od razu skorzysta z naszej oferty, nie szkodzi. Ważne, że usłyszy, że ktoś widzi jej cierpienie i ból, myśli o niej, chce pomóc – to może dać jej poczucie, że nie jest sama.
Okaż zrozumienie, zainteresowanie, troskę i życzliwość
Zrozumienie, życzliwość, szacunek, szczere zainteresowanie sytuacją naszego rozmówcy zwi�kszają szanse na nawiązanie dobrej relacji, która stanowi podstaw� interwencji
wobec osoby znajdującej si� w poważnym kryzysie psychicznym. Jeżeli uda nam si� go przekonać, że chcemy zrozumieć, wysłuchać bez ocen, krytyki i dobrych rad – mamy szans� zdobyć jego zaufanie, a dzi�ki niemu może uda nam si� go odwieść od pomysłu odebrania sobie życia, a przynajmniej spowodować, że wstrzyma si� ze swoją decyzją. Człowiek, który stracił sens dalszego życia, spotykając si� z drugim człowiekiem, może dojść do przekonania, że jednak jest na świecie ktoś, komu nie są oboj�tne jego losy, komu zależy na nim, na jego zdrowiu i dalszym istnieniu. Takie spotkanie może poddać w wątpliwość jego wewn�trzne przekonanie, że jest osamotniony w swoich problemach i dramatach życiowych, że jego losy są oboj�tne innym ludziom.
Jeśli trzeba, zorganizuj pomoc specjalisty
Pami�tajmy, że nie jesteśmy jedynymi osobami, od których nasz rozmówca może otrzymać pomoc i wsparcie. Zagrożenia suicydalnego nie można trzymać w tajemnicy – wiąże si� to z wzi�ciem bardzo dużej odpowiedzialności za życie i zdrowie drugiego człowieka. Jeżeli widzimy, że istnieje realne zagrożenie, że odbierze sobie życie, jest w silnej depresji, przeżył tragedi�, w ostatnim czasie nadużywa środków psychoaktywnych, a w rozmowie z nim nie znajdujemy żadnego punktu zaczepienia, który świadczyłby,
że ma poczucie sensu i celu dalszego życia, wezwijmy pogotowie lub odwieźmy go do najbliższego szpitala, gdzie lekarze postawią diagnoz� oceniającą ryzyko samobójcze. Przekażmy informacje o zagrożeniu rodzinie i zobowiążmy ją do zaopiekowania si� nim. Bardzo ważne jest uwrażliwienie naj- nim. ważne bliższego otoczenia naszego rozmówcy na problemy, których doświadcza. To z nimi przebywa na co dzień i to oni mogą najszybciej zareagować w sytuacji zagrożenia. Pami�tajmy, że rodzina osoby w kryzysie także potrzebuje wsparcia, pomocy i profesjonalnej edukacji, jak pomóc bliskiej osobie.
Pamiętajmy o pomagających
Kryzysy psychiczne dotykają także osób, które zawodowo zajmują si� udzielaniem profesjonalnej pomocy – strażaków, ratowników medycznych, pracowników socjalnych czy psychologów. Mundur nie chroni przed trudnościami i dramatami osobistymi. Samobójstwa zdarzają si� i wśród naszych kolegów.
W rodzinach strażaków, tak jak i w innych, pojawiają si� kryzysy, rozwody, wypadki, choroby czy śmierć bliskich. Dochodzą do tego wyzwania związane ze specyfiką i charakterem służby, jej obciążeniami i zagrożeniami. Poważnym problemem może być też niesłuszne przeświadczenie, że w służbie nie ma miejsca na słabość, bezradność czy kryzys psychiczny, że strażak musi sam sobie ze wszystkim poradzić, a tylko słabi idą do psychologa czy psychiatry po pomoc. Strażacy zapominają, że tak jak inni ludzie mają prawo być w gorszej kondycji psychicznej i fizycznej, np. z powodu przeżywanych problemów osobistych czy rodzinnych. Mają takie same szanse, jak reszta społeczeństwa, że zachorują na depresj�, zaburzenia l�kowe czy doświadczą trudności w poradzeniu sobie z kryzysem osobistym lub zawodowym. To, że strażak na początku swojej kariery zawodowej pozytywnie przeszedł badania, nie daje gwarancji utrzymania dobrej kondycji psychofizycznej do końca życia zawodowego. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, co wydarzy si� w jego życiu i jak on sobie z tym poradzi.
Zdarza si�, że strażak z wyczerpanymi zasobami radzenia sobie z trudnościami w poczuciu osamotnienia i niezrozumienia, chcąc przetrwać kolejny dzień i sprostać rodzinnym i zawodowym oczekiwaniom, si�ga po alkohol, leki, odstrasza ludzi agresywnym zachowaniem albo w l�ku, że jego „słabość” zostanie zdekonspirowana, izoluje si� od świata, zmniejszając swoje szanse na uzyskanie pomocy i wsparcia z zewnątrz. To niebezpieczna droga, może prowadzić do poważnych kryzysów psychicznych, załamania nerwowego, depresji, a nawet zachowań suicydalnych. Podstaw� profilaktyki wyżej wspomnianych zjawisk stanowi przede wszystkim codzienne, systematyczne realizowanie indywidualnego planu zarządzania własnym stresem, ale również uważność na siebie i innych oraz umiej�tność dawania oraz brania wsparcia i pomocy Okazuje si�, że wiele osób czuje si� niekompetentnie, stając przed ko- ąc niecznością porozmawiania o emocjach, uczuciach, problemach swoich lub innych osób, nawet bliskich. Obawiamy si� swojej niepewności, l�ku, bezradności, które są naturalnymi emocjami w sytuacji towarzyszenia osobie, która jest w kryzysie psychicznym. Chcąc pomóc, szukajmy specjalistów – psychiatry, psychologa. Ale pami�tajmy, że nawet najlepszy lekarz czy psychoterapeuta nie zastąpi kontaktu z chcącym zrozumieć i wysłuchać, życzliwym i otwartym człowiekiem.
* Suicydologia – interdyscyplinarna nauka zajmująca się problematyką samobójstw, próbami samobójczymi oraz szeroko pojętą autodestruktywnością. Jej głównymi zagadnieniami są: zapobieganie samobójstwom, leczenie pacjentów po próbach samobójczych oraz badania czynników wpływających na popełnianie samobójstw (środowiskowych, psychologicznych i biologicznych).
Kpt. Anna Kubicka jest psychologiem w Komendzie Wojewódzkiej PSP w Warszawie
Spotkanie z człowiekiem, który utracił kogoś bliskiego, to kontakt ze śmiercią, jej urealnienie.
Zwykle nie wiemy, jak zareagować, co powiedzieć, jakich tematów unikać.
A jak powinniśmy się zachować, jeśli powodem śmierci jest samobójstwo? Jak możemy wspierać osoby w żałobie suicydalnej?
Małgorzata łuba
Artykuł ten pokazuje drog� udzielania wsparcia osobie w żałobie suicydalnej i jest skierowany głównie do osób zawodowo zajmujących si� udzielaniem pomocy psychologicznej. Z rozwiązań tych mogą także skorzystać wszyscy, którzy chcą pomóc w takiej sytuacji bliskim, współpracownikom, podwładnym, ale nie wiedzą, jak to uczynić, by nie przysporzyć im dodatkowego cierpienia.
Samobójstwo jest niewyobrażalnie okrutnym doświadczeniem dla tych, którzy muszą mierzyć si� z jego konsekwencjami. Podobnie jak każda śmierć, wywołuje wiele trudnych emocji. Są wśród nich smutek, rozpacz, l�k, złość, żal. Nagły i gwałtowny przebieg zdarzenia, czasami bycie świadkiem samobójstwa, znajdowanie ciała, konieczność przesłuchania
przez policj�, zainteresowanie mediów, wreszcie społeczna ocena, poszukiwanie winnego i przeświadczenie, że wszystkiemu można było zapobiec – rodzą kolejne komplikacje. Bliscy czują si� odrzuceni przez zmarłego. Uświadamiają sobie gł�bi� rozpaczy, która popchn�ła go do samobójstwa. Niepokoją si� o siebie i pozostałych członków rodziny. Niekiedy sami zaczynają myśleć o samobójstwie, pragnąc połączyć si� ze zmarłym. Dochodzi do tego silna potrzeba zrozumienia, dlaczego tak si� stało i poszukiwania zrozumiałych, racjonalnych przyczyn. Czasami pojawia si� zaprzeczanie faktom i całkowita niewiara w fakt samobójstwa. Zazwyczaj towarzyszy temu poczucie winy, wstydu, naznaczenia pi�tnem na reszt� życia. To wszystko sprawia, że żałoba po śmierci samobójczej może trwać latami, ale przede wszystkim zaczyna izolować od otoczenia i odcinać ewentualne wsparcie z jego strony. Najważniejsze to przerwać ten mechanizm osamotnienia.
Przed spotkaniem
Przed pierwszym spotkaniem z rodziną samobójcy możemy odczuwać całkowitą bezradność, ci�żar odpowiedzialności, wiele różnych obaw. To naturalna oznaka rozumienia powagi sytuacji. Zanim zdecydujemy si� na rozmow� z osobą lub rodziną w żałobie suicydalnej, warto si� do niej przygotować. Pomóc może uporządkowanie i urealnienie własnych intencji.
Zastanów się i odpowiedz szczerze na następujące pytania:
● Jak chciałbyś pomóc? Co chciałbyś sprawić? Czego chciałbyś dla tej osoby, rodziny?
● Jak realnie możesz pomóc? Co naprawdę jest możliwe? Co możesz zrobić dla tej osoby, rodziny?
● Na czym polega różnica między „chciałbyś” a „możesz”? Jakie wyciągnąć z tego wnioski?
Człowiek w żałobie samobójczej to chodząca rana – trudno go tak dotknąć i przytulić, żeby nie zabolało. Kiedy traci si� kogoś bliskiego ostatecznie i nieodwracalnie, nie ma słów, które mogłyby pocieszyć – dlatego nie możemy ich od siebie wymagać. Najważniejsza jest sama nasza obecność i intencja pomocy. Ważne, abyśmy pozostali sobą – słowa nie są tak ważne, jak autentyczne zainteresowanie, komunikowane przez stosowny ton głosu i sposób mówienia. Odpowiednie przygotowanie uwzgl�dnia również czas i miejsce. W spotkaniu nie powinny przeszkadzać osoby trzecie. Trzeba zadbać o odpowiednią ilość czasu – kiedy osoba w żałobie mówi o trudnościach, nie powinno si� jej przerywać ani jej poganiać. Czasami mogą być potrzebne nawet dwie, trzy godziny. Na widoku powinny leżeć chusteczki – sygnał, że płacz b�dzie czymś naturalnym, spodziewanym. Warto również przygotować i zaproponować coś do picia – na wypadek gdyby łzy i łkanie utrudniały oddech. Te wszystkie elementy mogą wydawać si� oczywiste, wr�cz banalne, jednak pod wpływem silnych emocji łatwo o nich zapomnieć.
Spotkanie
Osoba w żałobie suicydalnej powinna mieć możliwość przeanalizowania tragicznych zdarzeń, wyrażenia swoich uczuć, a także ich normalizacji (otrzymania akceptacji dla tego, co odczuwa i potwierdzenia, że jest to naturalne, normalne, adekwatne – „masz prawo czuć to, co czujesz”).
Trzeba rozmawiać z nią o tym, co si� wydarzyło i znaczeniu tego zdarzenia oraz pozwalać pytać, dlaczego. Ważne, by mogła opowiedzieć swoją histori� i kontynuować jej opowiadanie tak długo, jak b�dzie to jej potrzebne. Przy rozpoczynaniu rozmowy należy zakomunikować wprost, że wiemy o samobójczej śmierci bliskiej dla niej osoby.
Propozycje zdań rozpoczynających rozmowę:
● Jestem tu, bo wiem, że pani mąż nie żyje. Proszę opowiedzieć, co dokładnie się stało.
● Wiem, że pana dziecko umarło. Czy moglibyśmy o tym porozmawiać?
● Wiem, że bliska pani osoba odebrała sobie życie. Czy mogłaby pani opowiedzieć, co się dokładnie wydarzyło tego dnia?
Na drodze do akceptacji zdarzenia konieczne są rozmowy o faktach. Pytajmy wprost, prośmy o szczegóły, nazywajmy rzeczy po imieniu – innymi słowy� urealniajmy strat�. Jeśli osoba, z którą si� spotkaliśmy, nic nie mówi, dajmy jest chwil�, pomilczmy razem z nią, bez przymusu zagadywania i wypełniania ciszy. W nawiązaniu lepszego kontaktu pomoże cierpliwość, akceptacja i spokój.
Ważnym elementem każdej rozmowy wspierającej jest zwrócenie uwagi na doświadczane emocje. Warto zach�cać do mówienia o nich, określenia tego, co si� przeżywa. Rozpoznanie i nazwanie własnego stanu emocjonalnego pozwala bardziej nad nim zapanować. Dzieje si� tak dlatego, że j�zyk jest naszym podstawowym regulatorem emocji. To, co nazwane, podlega wi�kszemu wpływowi, ponieważ zaczynamy to bardziej rozumieć, staje si� to mniej zagrażające i w końcu możemy z tym konkretnym „czymś”, coś zrobić. Aby do tego zach�cić drugą osob�, powiedzmy na przykład�
Ludzie, którzy tracą bliską osobę, odczuwają wiele różnych, trudnych dla siebie emocji. Czasami jest to ogromny smutek, przygnębienie, strach. Czasami pojawia się złość. Są momenty, kiedy nic się nie czuje. A jak jest u pana? Jak jest teraz? Jak było wcześniej?
Podczas rozmowy o emocjach, nawet gdy wydają si� bardzo silne, nie jest wskazane odwracanie uwagi, poprawianie nastroju za wszelką cen� („No, prosz� nie płakać. Prosz� pomyśleć o swoich dzieciach lub czymś miłym, co si� pani zdarzyło”), nachalne pocieszanie oraz pocieszanie bez pokrycia („Zobaczysz, wszystko b�dzie dobrze. Smutek minie”), pomniejszanie rozmiarów straty, zaprzeczanie doświadczanym emocjom.
Już podczas pierwszego spotkania warto przekazać kilka podstawowych informacji o żałobie. Dzi�ki temu człowiek, którego staramy si� wesprzeć, dowiaduje si�, że wszystko, co przeżywa, jest normalne i naturalne.
Oto kilka wybranych informacji o żałobie, które warto przekazać, jeśli pojawi się na to miejsce:
● Żałoba to naturalna reakcja psychologiczna, emocjonalna i somatyczna na stratę i związane z nią konsekwencje.
● Podczas żałoby człowiek może czuć się tak, jakby był chory – żałoba odczuwana jest jak choroba, ale nią nie jest.
● Żałoba to proces, który trwa przynajmniej kilka miesięcy (do około roku). Jeśli trwa dłużej, warto szukać profesjonalnego wsparcia.
● Żałoba zmienia się w czasie. Choć u każdego przebiega trochę inaczej, to można wyróżnić jej podstawowe fazy: szok i protest (odrętwienie, oszołomienie, zaprzeczanie śmierci, dezorientacja), dezorganizacja (trudność ze sprawowaniem codziennych obowiązków, zadań, problemy ze snem, apetytem, koncentracja na śmierci, poczucie bezsensu, chęć izolowania się, objawy depresyjne), reorganizacja (powrót do większej aktywności, podejmowanie na nowo obowiązków i zadań).
● Żałobę może przedłużyć brak wsparcia lub jego odrzucanie, brak przyzwolenia na wyrażanie emocji, trudne relacje ze zmarłym i niezamknięte sprawy.
Niczyja wina
Najbliżsi samobójcy mają silną tendencj� do przypisywania sobie winy za jego śmierć. Zarzucają sobie, że czegoś nie zauważyli, coś zbagatelizowali. Natr�tnie rozważają wiele alternatywnych rzeczywistości i zastanawiają si�, co by było, gdyby… Już na początku warto powiedzieć im (i powtarzać to wielokrotnie), że nie ponoszą odpowiedzialności za samobójstwo, że to nie ich wina.
Kilkakrotnie powiedział pan, że czuje się pan winny śmierci córki. Ma pan poczucie, że przyczynił się do tego, że w porę jej nie pomógł. Chcę, żeby pan wiedział, że nie jest pan za to odpowiedzialny. Samobójstwo nie ma jednej przyczyny. Zdarza się w niezrozumiały dla nas sposób. A jeśli nie rozumiemy, dlaczego coś się stało, czasami zaczynamy szukać odpowiedzialności w sobie.
Wiem, że trudno jest panu teraz to przyjąć i w to uwierzyć, ale chcę, żeby pan pamiętał, że to nie jest pana wina. Będę panu o tym przypominał i powtarzał to wielokrotnie.
Miejsca pomocy
Pomoc, jaką możemy zaoferować, cz�sto jest jednorazowa lub krótkotrwała, nie w pełni profesjonalna (w naszym odczuciu) i w związku z tym niewystarczająca. Ważne zatem, aby przekazać rodzinie informacje, gdzie mogą znaleźć specjalistyczne wsparcie. Wiele osób nie wie o istnieniu bezpłatnych ogólnopolskich telefonów zaufania,
ośrodków interwencji kryzysowej, poradni zdrowia psychicznego. Nie jest też świadoma, jaką pomoc może tam otrzymać. Nasze zadanie b�dzie polegało na wcześniejszym sprawdzeniu takich placówek, ich dost�pności oraz podaniu ich adresów i numerów telefonu (patrz ramka) Najlepiej samemu je wcześniej przygotować i pozostawić w wydrukowanej formie.
Gdzie szukać pomocy?
116 123 – Kryzysowy Telefon Zaufania. Bezpłatny telefon dla osób dorosłych, które są w kryzysie emocjonalnym, potrzebują wsparcia i porady psychologicznej. Dysponuje bazą teleadresową miejsc świadczących profesjonalne wsparcie na terenie całego kraju. Czynny codziennie (również w soboty, niedziele i święta) między 14.00 a 22.00.
116 111 – Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży. Bezpłatny telefon dla młodych osób, które doświadczają trudności i potrzebują pomocy w poradzeniu sobie z problemami. Czynny codziennie (również w soboty, niedziele i święta) między 12.00 a 22.00. www.interwencjakryzysowa.pl – wykaz ośrodków interwencji kryzysowej na terenie całego kraju. zip.nfz.gov.pl/GSL/GSL/PrzychodnieSpecjalistyczne – ogólnopolska wyszukiwarka poradni specjalistycznych (w tym zdrowia psychicznego) w ramach NFZ.
Realne zagrożenie
Nie zawsze mamy świadomość, że śmierć samobójcza stanowi pierwszorz�dowy czynnik ryzyka dla kolejnych zachowań samobójczych w rodzinie i w gronie najbliższych zmarłej osoby. Jeśli wi�c ktoś, z kim rozmawiamy, mówi� „Jestem tak załamany, że już nic nie ma sensu”, „Nie dam rady tak dłużej”, „Nie warto dłużej żyć” – nie można tych słów bagatelizować. Należy zapytać wprost o obecność myśli samobójczych.
Ludzie, którzy tracą bliską osobę, czują się źle, są przygnębieni, martwią się, czasem zaczynają myśleć o śmierci, o tym, że chcieliby umrzeć. Czy pan też tak ma? Czy zdarzyło się panu myśleć o śmierci, o zabiciu siebie w ostatnim czasie? Myślał pan o tym, że chce pan umrzeć, zabić siebie?
Jeśli odpowiedź na nasze pytanie brzmi „tak”, warto dopytać o to, czego dokładnie dotyczą takie myśli i wyobrażenia, jak cz�sto si� pojawiają, czy pojawił si� plan, jak odebrać sobie życie, czy dana osoba ma sposoby radzenia sobie z tymi myślami. Choć możemy mieć spore obawy przed zadaniem takich pytań, pami�tajmy, że w ten sposób niczego nie prowokujemy. Raczej uwzgl�dniamy możliwe ryzyko i staramy si� zapobiec kolejnej tragedii.
Co dokładnie przychodzi panu do głowy? Jak często pojawiają się takie myśli, wyobrażenia? Ile razy w ciągu dnia, w ciągu tygodnia?
Czy ma pan sposoby, aby je od siebie odpędzić? Czy przychodzą do głowy nawet wtedy, kiedy tego pan nie chce?
Czy myślał pan, w jaki sposób odebrać sobie życie? Czy przygotował pan do tego potrzebne środki? Czy zastanawiał się pan, kiedy to zrobić?
Intensywne myśli samobójcze i plan odebrania sobie życia oznaczają poważne zagrożenie, że dana osoba podejmie taką prób�. W takiej sytuacji warto zach�cić ją do kontaktu z lekarzem psychiatrą. Możemy tu być bardziej dyrektywni. Oznacza to, że prosimy o wykonanie telefonu i umówienie wizyty u lekarza w naszej obecności lub – w przypadku nagłego zagrożenia suicydalnego – wzywamy karetk�. Niezależnie od trybu post�powania warto zadbać o zmniejszenie l�ku i niepokoju, związanego np. z nieznaną sytuacją kontaktu z psychiatrą. W takim przypadku pomocne może być opowiedzenie o prawdopodobnym przebiegu konsultacji psychiatrycznej.
Konsultacja z psychiatrą to wizyta lekarska, taka jak każda inna. Na spotkaniu psychiatra najprawdopodobniej zapyta o powody wizyty, o trudności i problemy, które ostatnio się pojawiły i które są dla pana niepokojące. Warto powiedzieć mu o samobójstwie bliskiej osoby i o tym, jak to zdarzenie wpływa na pana. Ważne również, aby powiedział pan lekarzowi to, co mnie przed chwilą – o tym, że myśli pan o swojej śmierci i zaczął planować, jak odebrać sobie życie. To bardzo ważne. Dzięki takiej szczerości lekarz będzie mógł lepiej panu pomóc.
Dzieci
Pomoc rodzinie po śmierci samobójczej to również wsparcie jej we właściwej trosce o dzieci. Opiekunowie cz�sto mają przekonanie, że dzieciom nie można nic mówić, bo niewiele zrozumieją, że przy najmłodszych trzeba być spokojnym i opanowanym, aby dodatkowo nie obciążać ich swoimi emocjami. Tacy dorośli cz�sto płaczą po kryjomu, w przekonaniu, że w ten sposób chronią swoje dziecko. Warto pokazać, że zgoda na własne emocje i ich wyrażanie może pomagać także dziecku.
Rozumiem, że stara się pani być twarda i nie płakać w towarzystwie córki. W ten sposób chce pani jak najlepiej zaopiekować się swoim dzieckiem, chce pani je chronić przed trudnymi emocjami. Ale w tej szczególnie trudnej dla waszej ro-
dziny sytuacji silne emocje są i w pani, i w córce. Obie przeżywacie śmierć pani męża. Ważne jest, aby jako dobra i mądra mama pokazała pani swojemu dziecku, że takie emocje, choć są bolesne, nie są niczym złym, nienormalnym. I można sobie z nimi radzić, np. dzieląc się nimi z bliską osobą. O tym nie wystarczy córce powiedzieć. To trzeba jej pokazać swoim zachowaniem. Ona o tym nie wie. Jeśli pani będzie przeżywała własny smutek razem z nią, starała się troszczyć o siebie i nie będzie ukrywała pani swoich uczuć, ona stanie się bardziej otwarta. Dzięki temu będzie pani lepiej wiedziała, co się z nią dzieje i jak może ją pani lepiej wspierać.
Zdarza si� również, że osoby z rodziny próbują ukrywać przed dzieckiem fakty dotyczące okoliczności śmierci. Nasza pomoc może polegać na przygotowaniu ich do rozmowy z dzieckiem o samobójstwie.
Bardzo często wydaje nam się, że dzieci są za małe, żeby wiedzieć i zrozumieć niektóre problemy dorosłych. Jednak potrafią one bardzo trafnie wyczuwać różne emocje. I może być tak, że pani synowie wyczuwają, że coś było nie tak ze śmiercią ich taty. Wtedy zazwyczaj dopytują, drążą. Dzieci potrafią również wyczuwać, że w domu jest jakaś wielka tajemnica. To, w czym mogę pani pomóc, to podpowiedzieć, w jaki sposób może pani porozmawiać z synami o śmierci męża. Oczywiście, kiedy pani uzna, że to dobry pomysł i jest pani na to gotowa. Myślę jednak, że nie można z tym długo zwlekać, bo jeszcze większe komplikacje i trudności mogą się pojawić, kiedy dowiedzą się o tym od kogoś poza domem. Szczególnie jeśli to będzie mało dojrzała i nieodpowiedzialna osoba. Oto co warto powiedzieć dzieciom: Czasami tak się zdarza, że niektórzy ludzie czują się tak źle, że zaczynają myśleć o swojej śmierci i chcą umrzeć. Zazwyczaj dzieje się tak wtedy, kiedy wydaje im się, że mają problemy, z którymi nie potrafią sobie poradzić. Z nikim się nimi nie dzielą. Nikomu o nich nie mówią. Nikogo nie proszą o pomoc. Niektórzy z nich nie tylko myślą o śmierci, ale zaczynają planować, jak to zrobić, a potem robią to, czyli odbierają sobie życie – popełniają samobójstwo. I tak właśnie stało się z waszym tatą – z różnych powodów czuł się bardzo źle, było mu ciężko i nikomu nie powiedział, co mu dolega. Nie powiedział, że potrzebuje pomocy. Z nikim nie podzielił się swoimi problemami. Zamiast tego odebrał sobie życie. Jest mi bardzo trudno o tym mówić, bo z powodu tego, co zrobił tata, bardzo źle się czuję. Czasami jestem na niego bardzo zła, że nie pozwolił sobie pomóc. Czasami jestem bardzo smutna, że nie ma go już z nami. Czasami za nim tęsknię i mam ochotę płakać. Czasami, kiedy myślę, że już nie żyje, czuję ogromne zmęczenie i nic mi się nie chce. Czasami zastanawiam się, czy mogliśmy mu jakoś pomóc, ale skoro nie żyje, to raczej już nie pomożemy. Wy też możecie czuć się podobnie. I wtedy ważne jest, żebyście powiedzieli o tym tak, jak ja przed chwilą. Jeżeli powiecie, że jest wam smutno albo że jesteście źli, razem łatwiej będzie nam jakoś temu zaradzić, znaleźć jakiś sposób, żeby poczuć się lepiej, żeby wspólnie znaleźć rozwiązanie problemów. Ważne jest, żeby mówić o problemach ludziom, których się kocha, a ja was bardzo kocham.
Współpracownicy
Śmierć samobójcza oddziałuje nie tylko na najbliższą rodzin�, lecz także na grono znajomych, współpracowników i społeczność lokalną. Z tego powodu konieczne jest podj�cie tzw. działań postwencyjnych, których zadaniem jest wsparcie dalszego otoczenia samobójcy w radzeniu sobie z tym zdarzeniem. Propozycją takiego działania jest spotkanie o charakterze autopsji psychologicznej w niewielkiej (maksymalnie kilkunastoosobowej) grupie. Ma ono pomóc lepiej zrozumieć przyczyny samobójstwa, złagodzić poczucie winy i odpowiedzialności u osób z otoczenia samobójcy. Stwarza warunki do odreagowania napi�cia i trudnych emocji, właściwej interpretacji zaistniałego zdarzenia i tym samym odgrywa ważną rol� w prewencji zachowań samobójczych.
Przykładowy plan spotkania:
1. Co się wydarzyło – jakie uczucia pojawiły się, kiedy dowiedzieliśmy się o samobójstwie, jakie emocje są w nas teraz, jak to zdarzenie wpływa na nasze życie, jak zmienia nasze myślenie.
2. Czynniki ryzyka samobójstwa – dlaczego się zabił, jakie były przyczyny jego samobójstwa, jakie czynniki zdrowotne, środowiskowe, osobowościowe, sytuacyjne mogą przyczynić się do podejmowania prób samobójczych przez ludzi.
3. Pożegnanie i domknięcie – kim była dla nas osoba samobójcy, co chcemy powiedzieć jej na pożegnanie, co chcielibyśmy jeszcze z nią ustalić i uporządkować.
4. Wspólne zastanowienie się nad wystąpieniem podobnych sytuacji w przyszłości – co może być pomocne w obliczu problemów, gdzie szukać pomocy, jak zauważyć, że ktoś nie potrafi poradzić sobie z własnymi problemami, jak reagować, kiedy podejrzewamy, że ktoś z naszego otoczenia czuje się źle.
Zadbać o siebie
Kontakt z najbliższą rodziną samobójcy stanowi dla nas samych bardzo silne obciążenie emocjonalne. Dzieje si� tak, ponieważ stykamy si� z ludźmi, którzy przeżywają intensywne i trudne emocje, a my staramy si� je przyjąć i współodczuwać. Oprócz tego podczas takiego spotkania nie ma zbyt wiele miejsca na konkretne działania, które dają natychmiastowy skutek. To dodatkowo sprawia, że możemy czuć si� bierni i bezużyteczni, a nasze wysiłki bezsensowne. Nie jesteśmy w stanie pocieszyć, udzielić rady, skutecznie rozwiązać problemu. We właściwym pomaganiu musi być miejsce na zatroszczenie si� o siebie.
Warto przeczytać
W. Badura-Madej, Wybrane zagadnienia interwencji kryzysowej. Poradnik dla pracowników socjalnych, Wydawnictwo Śląsk, Katowice 1999.
K.R. Jamison, Noc szybko nadchodzi. Zrozumieć samobójstwo, by mu zapobiec, Zysk i spółka, Warszawa 2004.
R.K. James, B.E. Gilliland, Strategie interwencji kryzysowej, Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, Warszawa 2008.
M. Łuba, Żałoba dziecka po stracie bliskiej osoby, „Głos Pedagogiczny” 2011, 33, 54-56.
A. Młodożeniec, Ocena klinicznych czynników ryzyka samobójstwa. Suicydologia, t. 4, 2008, 20-28.
Przed każdym spotkaniem pomyśl:
● Co możesz zrobić dla siebie po jego zakończeniu, aby poczuć się lepiej?
● Jak stosunkowo szybko i bezpiecznie poradzić sobie z trudnymi emocjami?
● Jak możesz je odreagować? Jest to najczęściej jakaś forma fizycznego wysiłku. Wydatek energetyczny przekłada się na zmęczenie, uspokojenie i tym samym poprawę nastroju.
● Jak możesz zmienić swoje pole uwagi? Technika samouspokojenia polega na koncentrowaniu się na bodźcach zmysłu słuchu, smaku, węchu, dotyku, wzroku, to łagodzi odczuwane emocje.
● Jak możesz się zrelaksować?
● Z kim możesz porozmawiać, aby podzielić się obciążeniem i uzyskać wsparcie?
● Żałoba jest procesem radzenia sobie. Ma pomóc człowiekowi w akceptacji straty, w przystosowaniu się do nowej rzeczywistości bez bliskiej osoby, w znalezieniu dla zmarłego miejsca w dalszym życiu. Najważniejszym zadaniem dla nas – ludzi z otoczenia – jest udzielenie wsparcia, aby żałoba mogła przebiegać bez zakłóceń. Czynimy to poprzez zwykłą obecność, która daje możliwość troszczenia się o drugiego człowieka i reagowania na jego potrzeby.
Małgorzata Łuba jest absolwentką Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego, psychoterapeutką, członkinią zarządu Polskiego Towarzystwa Suicydologicznego, współzałożycielką nieformalnego Stowarzyszenia Pomocy Rodzinom i Bliskim Samobójców „Tabu”
Przygnębienie, smutek, zniechęcenie życiem, lęk, złość, agresja to dla wielu osób chleb powszedni. Czy takie emocje – jeśli się przedłużają i stale nam towarzyszą – powinny nas niepokoić? Zdrowie psychiczne i fizyczne to dwie nogi, na których musimy pewnie stać na ziemi. Jesteśmy jednością psychofizyczną. Wyznacznikiem tego, że z człowiekiem zaczyna si� dziać coś niedobrego, jest to, że jedna z tych nóg – albo zdrowie fizyczne, albo zdrowie psychiczne – zaczyna kuleć, niedomagać. W przypadku kondycji psychicznej czerwona lampka powinna zapalić si� nam wtedy, gdy osoba, która doświadczyła jakiejś trudnej sytuacji życiowej, ma jednocześnie poczucie, że wykorzystała wszystkie swoje sposoby, by poradzić sobie z tą sytuacją i wywołanymi przez nią emocjami, a nadal nie czuje si� dobrze.
Jak sobie poradzić? Co strażak powinien zrobić – albo byłoby dobrze, żeby zrobił – na przykład po powrocie z trudnej akcji? W jaki sposób ma zadbać o zdrowie psychiczne w tej konkretnej sytuacji? Pierwszy i najważniejszy krok to zauważyć emocje, które si� we mnie pojawiają, być świadomym tego, co czuj�. Drugi – zaakceptować je. To, że przeżywam t� sytuacj�, jest w porządku, to naturalne. Kiedyś uważało si�, że dobry strażak to twardy strażak – heros, który nic nie czuje. Podczas akcji takie odci�cie od emocji jest dobre, sprzyja prowadzeniu działań i zachodzi niemal automatycznie. Nie oznacza to jednak, że strażak nie może okazać emocji. Znaczy tylko i wyłącznie tyle, że w wi�kszości przypadków tak to wygląda. Ale po akcji emocje powracają. Jeśli strażak wraca do jednostki, niech napije si� kawy, porozmawia z kolegami, opowie im o tym zdarzeniu. Jeśli wraca do domu i wie, że jest mocno poruszony, niech zadba o siebie w takim codziennym wymiarze – wyśpi si�, weźmie kąpiel, przytuli do żony, porozmawia z nią, może zajmie si� majsterkowaniem lub pójdzie na spacer. Każdy z nas ma własne metody na rozładowanie stresu, popraw� nastroju. Bycie dobrym ratownikiem nie polega na tym, że ja emocje gdzieś w sobie gł�boko upchn�, udam, że ich nie ma, żeby nikt ich broń Boże nie zauważył. Niech si� pojawią, pozwólmy sobie ich doświadczać, nie oceniajmy ich, nie udawajmy, że nic si� nie stało.
Nawet te negatywne?
Nikt nie jest w stanie przeżyć życia, b�dąc ciągle uśmiechni�tym i zadowolonym.
W szkole uczymy się, jak dbać o higienę osobistą, mamy zajęcia z fluoryzacji, ale już tego, jak zatroszczyć się o zdrowie psychiczne, nikt nas nie uczy.
Zacznijmy od podstaw – w rozmowie z Martą Różycką, psychologiem i psychoterapeutą.
St. kpt. Marta Różycka jest psychoterapeutą integratywnym i psychologiem. Pełni służbę w KW PSP w Katowicach
Jesteśmy istotami emocjonalnymi, a emocje to całe spektrum doświadczeń – smutek, rozpacz, wściekłość, gniew, nienawiść, radość, zadowolenie, podekscytowanie i tak dalej. Nawet jeśli ktoś ma pomysł, że nie b�dzie przeżywał negatywnych emocji, to tak czy owak musi je gdzieś w sobie ułożyć. Skumulują si� i pr�dzej czy później dadzą o sobie znać. Ujawnią si�, jeśli nie wprost, to w inny sposób. Wypierana złość może na przykład przerodzić si� w autodestrukcj� i skutkować depresją.
Doświadczam różnych emocji, one nie przechodzą, wyczerpują mnie. Zdaję sobie sprawę, że nie jest dobrze. Nie jestem w stanie sam sobie pomóc. Co dalej?
Jeśli to, co w nas siedzi, nie wybrzmiewa –choć mija kilka miesi�cy, pół roku – i czujemy si� coraz gorzej, faktycznie jest to sygnał alarmowy. Bo to oznacza, że sytuacja, która nas spotkała, załamała nasze naturalne strategie radzenia sobie. Trzeba szukać profesjonalnej pomocy. Ważne, żeby si� otworzyć i pozwolić, by ktoś mi pomógł. To jest trudne, czasami najtrudniejsze.
Nie wystarczy wsparcie przyjaciół, bliskich?
To oczywiście zależy od tego, z czym si� borykamy. Ale jeśli moje metody zaradcze si� wyczerpały, dzieje si� ze mną coś nietypowego, coś mnie w środku uwiera i ten stan si� przedłuża, to warto szukać pomocy u psychoterapeuty. Źle pojmowane wsparcie otoczenia nie tylko nie pomaga, lecz komuś przeżywającemu kryzys może wr�cz zaszkodzić. Ludzie, którzy nie czują si� szcz�śliwi, rozmawiając z bliskimi, cz�sto słyszą� „Weź si� w garść”, „No chyba coś wymyślasz. O co ci chodzi?”. Co mogą na to odpowiedzieć? „No właśnie nie wiem, o co mi chodzi”.
Na czym więc polega autentyczne wsparcie, które możemy dać drugiemu człowiekowi?
Na byciu ludzkim w stosunku do niego. Nie oceniam go, nie oceniam tego, co czuje, nie wyśmiewam, nie zagaduj�, nie bagatelizuj� jego uczuć i emocji. W ten sposób nie zamykam mu drogi do opowiedzenia o tym, co si� z nim dzieje, do wypłakania si�. Pozwalam, by mówił lub by milczał. Wystarczy czasem powiedzieć� „Widz�, że jest ci ci�żko”, pogłaskać po ramieniu. Chodzi o to, by wytworzyła si� atmosfera zrozumienia, wówczas nawet pewien rodzaj żartów – jeśli mówimy o podziale bojowym – jest w porządku. Nie powinniśmy mówić� „Nic si� nie stało, nie przesadzaj”, „To przecież nic ważnego”, „No nie myśl już o tym”. A już najgorsze to wyśmiewać czyjeś uczucia, szydzić z reakcji emocjonalnych, po-
gardzać nimi. Drugi człowiek uczy si� wtedy, że nie może okazać emocji, wi�c trzyma je w sobie, tłumi i zużywa na to bardzo dużo energii. Owszem, opowiedzenie o tym, co si� czuje, nie zmieni sytuacji, ale przynosi ulg� Jest lżej, dosłownie.
Służba takiej otwartości chyba nie sprzyja? Przeświadczenie, że strażak musi być twardy, ciągle jeszcze pokutuje w środowisku.
Otwartości nie sprzyja kilka czynników. Trudno w grupie m�żczyzn przyznać si� do bezradności. Poza tym „nieradzenie sobie” nie jest akceptowane w kulturze tej służby. Dochodzi do tego bardzo osobiste przekonanie, co to znaczy być m�żczyzną. Czy ja jako m�żczyzna w ogóle dopuszczam do siebie myśl, że może si� w moim życiu zdarzyć sytuacja, gdy b�d� potrzebował wsparcia? I wreszcie taki społeczny wstyd przed szukaniem pomocy w zakresie zdrowia psychicznego. Ludzie mylą bardzo cz�sto pomoc psychologiczną z psychiatryczną, wkładając to do jednego worka. Inna rzecz, że gros osób, które przeżywają trudne emocje, wr�cz krzyczące, że nie jest dobrze – nie są w stanie ich odebrać.
Jak to? Nie widzą, że coś im dolega? Może nie widzą, może nie chcą widzieć. Nie mają kontaktu ze swoimi emocjami, bagatelizują je albo nie umieją ich nazwać. A może interpretują objawy psychosomatyczne, czyli te, które objawiają si� także w ciele, jako objawy chorób fizycznych, nie łącząc ich z tym, co dzieje si� w sferze psychicznej. Bardzo popularnym objawem chorobowym są na przykład zaburzenia snu. Jedna osoba połączy je z kryzysem, emocjami, a inna stwierdzi, że ma krzywą przegrod� nosową. Jedno i drugie wytłumaczenie może być prawdziwe, ale jedno i drugie trzeba sprawdzić. Cz�sto ludzie po prostu przeszacowują swoją zdolność radzenia sobie. Wydaje im si�, że dadzą rad�, że sami to ogarną, sami sobie pomogą, ale w którymś momencie nast�puje załamanie, bo ci�żar tego, co w nas tkwi, jest zbyt wielki. Zawsze powtarzam strażakom� „Panowie, nie chodzi o jakoś, lecz o jakość życia psychicznego”. I wracam do początku. Jeśli nie zaakceptujemy naszych emocji, nie powiemy drugiej osobie, o tym, co przeżywamy, tylko zmagamy si� z tym sami, to b�dziemy udr�czeni, um�czeni, a i tak dalecy od równowagi. Trzeba si� po prostu do kogoś zwrócić.
Ale często wstydzimy się prosić o pomoc, zwłaszcza w tak trudnej sferze. Zazwyczaj sami oceniamy nasze emocje – o tych „złych” nie wypada mówić.
Pozbądźmy si� przeświadczenia, że odczuwanie emocji jest czymś niewłaściwym, nie
przyklejajmy im etykiety – dobre, złe. Emocje to bardzo ważna informacja o nas. One wyrażają nasz stosunek do rzeczywistości. Pierwszym krokiem w zachowaniu higieny psychicznej jest nieocenianie emocji i uznanie, że mam prawo do przeżywania ich. Czym innym jednak jest przeżywanie emocji, a czym innym nasze zachowanie pod ich wpływem. Zgodnie z normami społecznymi, nie wolno mi kogoś uderzyć czy opluć, bo jestem wzburzona. Ale mog� si� zastanowić, co ta emocja mówi mi o mnie, dlaczego tak si� czuj�. I to jest pierwszy krok do zrozumienia tego, co si� stało i co si� ze mną dzieje. Uświadamiam sobie swój stan – że jestem wściekła, pocą mi si� r�ce, zaciskam pi�ści, serce bije mi szybciej. A skoro o tym wiem, to mog� zadziałać – na przykład zamiast kogoś uderzyć, odwróc� si� i wyjd� z pokoju. Drugi krok – to już myśl, czy mog� coś zrobić z przyczyną tych emocji. Jeśli w pracy jestem z kimś w konflikcie – to jak go rozwiązać? Może warto porozmawiać z kolegą, przełożonym? Jeżeli wali si� mój związek, może warto pójść na terapi� małżeńską?
Czy łatwiej nam będzie znieść ewentualny kryzys, jeśli świadomie dbamy o higienę psychiczną? Stajemy się dzięki temu odporniejsi psychicznie na to, co się wydarza?
Powiedziałabym raczej, że stajemy si� bardziej świadomi tego, czego doświadczamy, jesteśmy bardziej na siebie uwrażliwieni. Szybciej i łatwiej wychwycimy moment, gdy dzieje si� z nami coś niedobrego. Przecież niejednokrotnie w życiu może przemknąć nam przez głow�� „Mam tego wszystkiego dosyć! Lepiej, żeby mnie nie było”. Ale to jest tylko myśl. Jeśli ktoś dba o swoje zdrowie psychiczne, to si� nad nią zatrzyma i zastanowi – co si� takiego dzieje, że myśl� w ten sposób. Czego mi potrzeba? Czego mi brakuje? O co mi chodzi? Czasem ludzie pytają, czy ja nie przeżywam w życiu trudności. Oczywiście, że przeżywam, równie intensywnie jak każda inna osoba. Ale ja dysponuj� też dużą wiedzą na temat siebie samej. Szybko si� orientuj�, kiedy nie jest ze mną dobrze i kiedy musz� poszukać wsparcia. I tym tylko różni� si� od przeci�tnego Kowalskiego. Nie wynika to z mojej odporności na kryzys, lecz z samoświadomości, uważności na siebie i umiej�tności proszenia innych o pomoc. To troch� jak ze zdrowiem fizycznym. Są osoby, które mają temperatur� i lekceważą to, biorą tabletk�, kupują syrop i sami si� leczą. Idą do pracy z nastawieniem „jakoś to b�dzie, przechodz�, nie b�d� si� nad sobą roztkliwiać”. A inni w takim momencie pójdą do lekarza i zapytają� „co mi jest?”. Szukają przyczyny, drążą. W sytuacjach skrajnych, stresowych bądź w sytuacjach średniego nat�-
żenia stresu, ale pojawiających si� regularnie, powinniśmy poszukać pomocy. Przedłużający si� smutek, przygn�bienie, brak energii, myśli samobójcze – to są objawy świadczące o tym, że coś si� w organizmie załamało.
Antidotum na stres i trudne sytuacje są dla wielu osób substancje psychoaktywne – alkohol, narkotyki, leki, papierosy. Zażywając ich – radzą sobie z nimi, czy nie radzą?
Całe nieszcz�ście substancji psychoaktywnych polega na tym, że po ich zażyciu bardzo szybko spada napi�cie, poprawia si� samopoczucie. To samo dotyczy ryzykownych zachowań, gdy na przykład rozładowuj� stres za pomocą szybkiej jazdy samochodem. Niestety, w dłuższej perspektywie szkodzą – i to bardzo. Można si� od nich uzależnić. Zamiast kieliszka proponuj� jazd� na rowerze, siłowni�, uprzątni�cie podwórka czy jakikolwiek inny wysiłek fizyczny. Efekt b�dzie dokładnie ten sam – napi�cie spadnie, poczujemy si� lepiej, a przy tym b�dziemy zdrowsi. Wielu osobom si� wydaje, że radzenie sobie ze stresem to już tylko medytacja, relaksacja i wyjazdy w plener. Nie mówi�, że wysiłek fizyczny jest najlepszy dla każdego, ale jest pod r�ką. Dobrze, jeśli każdy z nas znajdzie swój własny sposób na stres. Ja odreagowuj�, biegając, czytając książk�, rozmawiając z bliskimi, słuchając muzyki, ty poprzez sen. Im wi�cej mamy tych sposobów, im wi�cej ich próbujemy, tym lepiej.
A gdy ktoś codziennie rano budzi się z myślą: „Nie jestem szczęśliwy, ale nie wiem dlaczego. Mam wszystko – fajną żonę, fajne dzieci, wybudowałem dom, jeździmy na wakacje, nieźle nam się powodzi. A mnie wszystko mierzi, jestem przygnębiony, czuję się źle i nie umiem znaleźć przyczyny”. Co wtedy?
To też jest sygnał, żeby zwrócić si� do profesjonalisty. Bo tylko wspólnie z psychoterapeutą można znaleźć przyczyn� gorszego samopoczucia, bycia nieszcz�śliwym. Sami tego nie zrobimy, ktoś musi nam w tym pomóc. Psychoterapia to patrzenie z boku i wstecz na życie człowieka, w jego gł�boki środek, który dla niego samego w życiu codziennym jest niedost�pny. Nie mówi�, że kiedy ktoś budzi si� z chandrą, to od razu powinien pobiec do psychoterapeuty. Chodzi mi o to, że osoba, która doświadcza pewnej niespójności (powinnam być szcz�śliwa, a nie jestem, zrobiłam wszystko, żeby poprawić sobie nastrój, a on si� nie poprawia) – zacz�ła szukać profesjonalnej pomocy.
Czy jednak musimy być szczęśliwi? Panuje dziś kult sukcesu, bycia spełnionym,
ciągłego uśmiechu na twarzy. A jeśli jestem smutny? Taką mam naturę? Czy to coś złego?
Szcz�ście to nie jest nieustannie dobry nastrój, przyklejony uśmiech, ciągłe tryskanie energią. Można by żartobliwie powiedzieć, że takie są też objawy manii. Uważam, że szcz�ście to bardzo gł�bokie wewn�trzne doświadczenie życia w równowadze, bycia na swoim miejscu w swoim życiu. To przekonanie, że moje życie zmierza w dobrym kierunku, przeżywanie go w pełni – ze smutkami i radościami, cieszenie si� tym życiem, ale też zaakceptowanie, że są w nim dramaty. Podejście do życia w stylu amerykańskim – musisz być szcz�śliwy, musisz być zadowolony, musisz tryskać optymizmem – jest nienaturalne, a nawet szkodliwe. Bo kiedy jestem smutna, przygn�biona, z czymś si� wewn�trznie zmagam, a jednocześnie „zakładam na siebie” radość, powoduje, że żyj� w gł�bokim zaprzeczeniu mojej rzeczywistości i w fałszu. To mnie rujnuje. Oczywiście to nie znaczy, że kiedy przeżywam trudne chwile, mam tym epatować. Ale mog� przyjść do pracy i powiedzieć, że dzisiaj mam gorszy dzień, jestem smutna – i to jest w porządku.
Na jaki aspekt higieny psychicznej, oprócz świadomego przeżywania własnych emocji, mówienia o nich i umiejętności proszenia o pomoc, zwróciłaby pani jeszcze uwagę?
Ważna jest równowaga pomi�dzy życiem prywatnym i zawodowym. O tym si� cz�sto w naszej służbie nie mówi, ale przecież życie toczy si� też poza pracą. Jeśli zauważymy, że w naszej sferze prywatnej dzieje si� coś niedobrego, to od razu szukajmy środków zaradczych, nie zwlekajmy z tym. Starajmy si� rozwiązywać drobne problemy, zanim przerodzą si� w wi�ksze.
Co najbardziej nam przeszkadza w osiągnięciu życiowej równowagi?
Co robić, gdy czujemy, że w naszym życiu jej nie ma?
A jeśli ją znajdziemy? Winny najczęściej jest inny człowiek. Co mamy zrobić z tą wiedzą, z tymi doświadczeniami?
Nigdy nie szukajmy winnego, lecz okoliczności, zdarzeń, sytuacji. Szukamy po to, by móc podomykać pewne rzeczy. Szukanie winnego i obarczenie winą może powodować w wielu sytuacjach zwolnienie z działań. Jeśli znalazłam winowajc�, to mog� dojść do wniosku, że już nie musz� nic robić. Jestem ofiarą. A ofiarą można być przecież całe życie. Jeśli szukam drogi do szcz�ścia, do wewn�trznej równowagi, to trzeba odpuścić myślenie, że ktoś jest winny albo że si� zemszcz�, bo to w moje życie nic nie wniesie. To trudne zagadnienia. Osoby dyskutujące z tym światopoglądem cz�sto pokpiwają� „No tak, ktoś był maltretowany, bity i jeszcze powinien być z tego powodu szcz�śliwy?”. Jeśli ktoś był maltretowany i to przeżył, to zdobył pot�żne doświadczenie, jak przetrwać. Obarczenie kogoś winą nie spowoduje, że b�dzie szcz�śliwszy, a jedynie to, że nie przestanie tkwić w tym doświadczeniu – w goryczy, frustracji i nienawiści. Jeżeli zaś si� z tym pożegna, uzna, że to jest jego doświadczenie i nic go nie zmieni, ale już nie chce być do niego uwiązany – to może iść dalej. I to jest praca na terapi�, ale takie właśnie podejście pozwoli tej osobie dążyć do równowagi.
Niektórzy twierdzą, że niezależnie od tego, co nas spotyka, możliwe jest – dzięki pracy nad sobą – osiągnięcie stałego wewnętrznego spokoju, błogostanu. Mam znajomego psychoterapeut� – to Andrzej Nehrebecki – który samym sobą pokazuje, że to rzeczywiście możliwe. Tak pracuje nad swoim wn�trzem, nad postawą wobec życia, tak bardzo jest utożsamiony z tym, co przeżywa, że po cz�ści ten stan już osiągnął. A wyobrażam sobie, że na tej drodze są osoby jeszcze bardziej zaawansowane. Nie każdy dotrze do poziomu tak gł�bokiego spokoju – i nie każdy musi. Myśl� jednak, że nawet bez tego możemy być szcz�śliwi i mieć zdrowe, udane życie.
rozmawiała Elżbieta Przyłuska
To bardzo trudne pytanie. Wiele czynników wpływa na to, że albo jest nam trudniej, albo nie jesteśmy w stanie takiej równowagi osiągnąć. Cz�sto wynikają one z naszych doświadczeń w przeszłości, z życia rodzinnego. Nasi rodzicie nie dali nam wsparcia lub przeciwnie, byli nadopiekuńczy. To może być też niepożegnanie si� z jakimś etapem naszego życia. Jeśli jestem czterdziestolatkiem, a zachowuj� si� jak nastolatek, to tak jakbym odmawiał bycia dojrzałym człowiekiem. W budowaniu równowagi może też przeszkadzać mała wiedza o sobie samym. Niektóre osoby zupełnie nie zdają sobie sprawy, jakie w nich drzemią emocje, nie zauważają ich, nie wiedzą, kim są i czego chcą. Tu dotykamy trudnego zagadnienia, jakim jest budowanie własnej tożsamości. Jeśli mamy 30 lat i ciągle siebie nie dookreśliliśmy, to niewątpliwie b�dzie nam przeszkadzało, choć z drugiej strony poszukiwanie własnej tożsamości, może być jednocześnie zmierzaniem do tej równowagi. Cz�sto jest tak, że to, czego doświadczyliśmy w życiu, tak mocno przygniata nas do ziemi, że nie możemy iść dalej. Może warto wi�c poszukać przyczyny w naszej przeszłości?
W 1997 r. Komenda Główna PSP zakupiła 13 kamer termowizyjnych Talisman ISG. Zalety termowizji szybko zostały docenione przez strażaków.
Niespełna trzy lata później rozporządzeniem ministra spraw wewn�trznych i administracji z 22 września 2000 r. kamery termowizyjne zostały wprowadzone na list� minimalnego wyposażenia jednostek PSP na obszarach powyżej 200 000 mieszkańców [1]. Już wtedy, wzorem zachodnich sąsiadów, myślano o wprowadzeniu kamer termowizyjnych jako podstawowego wyposażenia każdego samochodu wyjeżdżającego do akcji. Skuteczną barierą dla wprowadzenia odpowiednich rozporządzeń były wysokie koszty zakupu tego typu sprz�tu. 15 lat później rynek kamer termowizyjnych przeznaczonych do użytku przez straże pożarne i służby ratownicze ma już dużo wi�cej do zaoferowania. Znaczny rozwój technologiczny i dotychczasowe doświadczenia strażaków z pracą z kamerami w najtrudniejszych akcjach ratowniczych pozwoliły na zaprojektowanie urządzeń skrojonych na miar� potrzeb ratowników.
Jak wybrać kamerę?
Choć w ciągu ostatnich kilku lat ceny kamer termowizyjnych znacznie spadły, każdy kupujący chce mieć pewność, że wybrany przez niego sprz�t ma najlepszą jakość – z uwzgl�dnieniem ceny – i b�dzie dobrze służył przez długie lata. Jak jednak wybrać odpowiednią kamer� termowizyjną i na jakie jej cechy zwrócić uwag�?
Po pierwsze, wybierz kamerę termowizyjną z najwyższą rozdzielczością detektora, na jaką pozwala budżet [2]. Rozdzielczość detektora to najważniejszy parametr kamer termowizyjnych, wskazujący liczb� czujników promieniowania podczerwonego w matrycy detektora. Im wyższa rozdzielczość, tym wi�ksze możliwości kamery. Cz�sto mylące jest podawanie przez producentów w specyfikacji technicznej rozdzielczości wyświetlacza (monitora czy ekranu) kamery zamiast kluczowej dla jakości obrazu rozdzielczości detektora podczerwieni. Trzeba rozróżnić te dwa typy parametrów przy porównywaniu liczby pikseli w różnych
modelach kamer.
Po drugie, zwróć uwagę na zakres pomiaru temperatury. Skala temperatur mówi nam, jakie minimalne i maksymalne temperatury kamera może zmierzyć (standardowym przedziałem jest –20°C do +600°C ). Wybierz kamer� o wystarczająco szerokim zakresie pomiaru, do przechwycenia wszystkich temperatur w obiektach, z którymi twoja jednostka może mieć styczność.
Trzecim ważnym aspektem wyboru kamery termowizyjnej jest dodatkowe wzmocnienie jakości obrazu. Dzi�ki niemu operator kamery nie b�dzie miał wątpliwości, jaki obiekt czy zagrożenie widzi na ekranie. W przypadkach, gdy temperatury otoczenia mają mały kontrast, uzyskanie dobrego obrazu termalnego może być trudne i czasochłonne. Znacznie wpływa to na czas wykrycia istotnych zdarzeń podczas akcji. Sprawdź na żywo, najlepiej w otoczeniu przypominającym warunki panujące podczas akcji, np. w komorze dymowej lub zaciemnionej piwnicy, czy kamera termowizyjna jest w stanie wydobyć z oryginalnego obrazu takie szczegóły, jak kraw�dzie i rogi, zachowując przy tym ostrość obrazu. Takie innowacyjne technologie ulepszenie obrazu (FSX™) wykorzystuje już np. FLIR w kamerach termowizyjnych z Serii-K [3].
Czwartą, nie mniej ważną cechą kamer termowizyjnych dostępnych obecnie na rynku są dodatkowe funkcje i tryby pracy. Robienie zdj�ć czy nagrywanie video, cyfrowy zoom, łatwość obsługi nawet w r�kawicach strażackich i niska waga to dziś już standard. Zastanów si�, ile trybów pracy kamery b�dziecie mogli rzeczywiście wykorzystać w swojej pracy, a ile to zb�dne dodatki, komplikujące obsług� i interpretacj� obrazów termalnych podczas akcji, gdzie liczy si� czas. Kamera termowizyjna powinna przede wszystkim pomóc w wykryciu najwyższej temperatury w otoczeniu, umożliwić szybkie znalezienie zaginionych osób czy też pomóc zlokalizować wycieki gazów. Kamery termowizyjne wyposażone w wi�cej niż pi�ć trybów pracy przeznaczone są zazwyczaj dla jednostek specjalistycznych i ich obsługa wymaga wi�kszej wiedzy. Wi�kszość z ich funkcjonalności podczas akcji i tak okazuje si� zazwyczaj zb�dna. Po piąte, kamera termowizyjna to długoletnia inwestycja. Najważniejszą i najdroższą jej częścią jest detektor. Upewnij się więc, że po zakończeniu standardowej 24-miesięcznej gwarancji nie będziesz narażony na wymianę tego kosztownego elementu. Renomowani producenci coraz cz�ściej oferują programy rozszerzonej gwarancji, umożliwiające całkowicie bezpłatną wymian� detektora nawet przez 10 lat! Pułapką mogą si� okazać kamery termowizyjne z certyfikatem ATEX, ponieważ każdorazowa naprawa kamery w tym przypadku może si� wiązać z dodatkowymi wysokimi kosztami ponownej certyfikacji sprz�tu. Sprawdź wi�c, jakie warunki gwarancyjne i pogwarancyjne oferuje dany producent.
Oczywiście poza wymienionymi wyżej głównymi cechami sprz�tu termowizyjnego na wybór danego modelu kamery przez straż pożarną mają wpływ także inne czynniki.
Najważniejsze jednak, że obecny poziom cen kamer termowizyjnych pozwala powrócić do śmiałego marzenia sprzed kilkunastu lat� o kamerze termowizyjnej w każdym samochodzie wyjeżdżającym do akcji.
Literatura
[1] Rybiński J., Szajewska A., Wykorzystanie termowizji w Państwowej Straży Pożarnej, Pomiary Automatyka Kontrola, vol. 57, nr 10/2011, s. 1260-1263. [2] http://www.firerescue1.com/fire-products/thermal-imaging/articles/2025973-10-steps-tobuying-the-right- TIC/. [3] http://http://flirdlastrazy.pl/.
MASZ ciekawe doświadczenia zawodowe?
CHCESZ się nimi podzielić z czytelnikami PP?
ZAPRASZAMY do współpracy! pp@kgpsp.gov.pl
Ratownictwo techniczne łączy si� ściśle z ratownictwem medycznym. Decyzje muszą być podejmowane błyskawicz- ą ć nie (presja czasu), a jednocześnie nie ma miejsca na bł�dy.
Pierwsze czynności i stabilizacja
Po zabezpieczeniu miejsca działań trzeba w miar� możliwości wyłączyć silnik pojazdu. Nast�pnie należy zabezpieczyć pojazd przed przewróceniem si� i toczeniem. Pami�tajmy – pojazd zabezpieczamy przed toczeniem zawsze, nawet jeśli stoi na równej powierzchni! Załączamy hamulce postojowe i podkładamy kliny pod koła. W naczepie wystarcza odłąączenie przewodów zasilających hamulce oraz zastosowanie klinów pod koła.
Może si� zdarzyć, że samochód ci�żarowy stoi na zboczu czy brzegu rowu. Stosuje si� wówczas usztywnienie podłoża poprzez deskowanie (ułożenie desek na luźnym gruncie, dzi�ki któremu elementy stabilizujące si� nie zapadają), a pojazd podbudowuje si� elementami drewnianymi, gotowymi systemami stabilizacji aktywnej, odpowiednio długimi rozpieraczami cylindrycznymi, linami lub pasami. Zastosowanie wciągarki linowej może chronić ci�żarówk� przed osuni�ciem.
Podbudowa drewnianymi belkami samochodów ci�żarowych może nastr�czyć wielu problemów, ze wzgl�du na wysoko umiejsco- �du du wioną ram� pojazdu (wysoki prześwit), a co za tym idzie – niewystarczającą ilość materiałów. Należy również zapewnić stateczność pojaz- ży y ż ć stateczność ść du. Przy wypadkach bardzo łatwo mogą ulec zniszczeniu łączenia resorowanej kabiny z ramą Wszystko to sprawia, że jakikolwiek ruch zwi�ksza zagrożenia dla poszkodowanych i strażaków. Unieruchomienie kabiny to bardzo trudne, ale niezwykle ważne zadanie. Jednym z szybszych sposobów jest przeprowadzenie w poprzek lub wzdłuż kabiny pasów napinających i przymoco- ących cych wanie ich do stałych elementów – np. do ramy pojazdu. Nie powinno si� mocować pasów do dolnych cz�ści felg, bo nawet niewielki ruch b�dzie powodował ich luzowanie.
r afał Podlasiński
Często przy wypadkach z udziałem samochodów ciężarowych problemem jest zapewnienie dostępu do poszkodowanego oraz jego uwolnienie.
Samo poprowadzenie pasów musi być przemyślane i dopasowane do zaplanowanej techniki ratowniczej. Pas wzdłuż kabiny b�dzie utrudniał zdj�cie przedniej szyby, natomiast pas w poprzek kabiny utrudni odginanie poszycia w okolicach fotela.
Stabilizacja kabiny za pomocą pasa zaczepionego o ramę pojazdu
Gdy nie dysponujemy takimi pasami, trzeba odpowiednio podbudować kabin� za pomocą drewnianych klinów. Jeśli ma resorowanie pneu- śli li matyczne, wypuszcza si� powietrze z układu, a kabina osiada na podbudowie.
Trzeba także odłączyć akumulatory, co po- ączyć po- czyć ć co powinno zabezpieczyć przed aktywacją poduszek powietrznych. Zanim to jednak zrobimy, warto zastanowić si�, do czego można wykorzystać urządzenia elektryczne, np. czy opuścić szyby, odsunąć oparcie fotela. Przy połączeniu szeregowym odłącza si� najpierw przewód masowy pierwszego akumulatora, a nast�pnie biegun plusowy drugiego akumulatora. Taka kolejność działań zabezpieczy przed iskrzeniem. Końcówki należy umieścić tak (a najlepiej za- ńcówki cówki ży y ścić (a cić ć tak bezpieczyć taśmą izolacyjną), żeby nie stykały si� ze sobą i innymi elementami.
Trzeba si� liczyć z tym, że odłączenie aku- � z ć z z tym, że e ączenie aku- czenie mulatorów b�dzie niemożliwe (np. ze wzgl�du na duże zdeformowanie elementów pojazdu, brak dost�pu do akumulatora znajdującego si� w środku kabiny czy wówczas, gdy pojazd przewróci si� na bok, na którym są zamonto- ą zamontowane akumulatory).
Przy wykonaniu tej czynności należy odpo- ści ci ży y wiednio zabezpieczyć poszkodowanego przed działaniem szklanych elementów i pyłu szklanego. Można go przykryć kocem, folią lub specjalnymi osłonami z tworzywa. Tu ważny jest też sposób usuwania szyby. Jeśli cho- ż cho- śli li dzi o szyby hartowane, w miar� możliwości opuszcza si� je przed rozbiciem. Można rów- � rów- żna na
Wygodny dostęp do kabiny samochodu ciężarowego z drabiny pomostowej
nież przykleić do nich szeroką taśm� klejącą, która zabezpieczy przed wpadaniem szkła do wn�trza pojazdu. Jeśli nie mamy ani taśm, ani możliwości opuszczenia szyby, to po jej rozbiciu trzeba szkło wyrzucać na zewnątrz, a nie do środka pojazdu.
Jeśli w samochodzie zastosowano szyb� kle- � klejoną, po przyjeździe na miejsce akcji może si� okazać, że rozbiła si� i wypadła sama. Ale nawet jeśli nie jest rozbita, to jej usuni�cie nie powinno sprawić żadnych problemów. Trudności mogą wynikać jedynie z rozmiarów samochodu. Usuni�cie szyby przez ratowników stojących na ziemi jest praktycznie niemożliwe. Można za- żliwe. liwe. stosować prz�sła drabin nasadkowych, to jednak niewygodne rozwiązanie – podczas usuwania szyby drabin� trzeba b�dzie kilkakrotnie przestawiać, bo opierając si� na szybie, może wpychać ją do środka. Poza tym operowanie ci�żkimi narz�dziami na stopniach jest nie tyle niewygodne, co po prostu niebezpieczne. Znacznie prostszym i bezpieczniejszym sposobem jest tu sprawienie drabiny pomostowej lub specjalnej platformy ratowniczej, jeśli taką dysponujemy.
Kolejnym utrudnieniem jest ci�żar samej szyby – waży ona ok. 35 kg.
Łatwiej b�dzie usunąć szyb� osadzoną na gumowych uszczelkach. Po ich wyciągni�ciu łatwo odpada. Niestety, cz�ściej spotkamy szyby wklejane w kabin�, które trzeba usuwać za pomocą odpowiednich urządzeń.
Usuwanie drzwi
Pierwszy dost�p do osoby poszkodowanej cz�sto b�dzie można wykonać przez drzwi. W zależności od sytuacji, można je otworzyć i odgiąć powyżej kąta 90°, przecinając ogranicznik drzwiowy. Takie drzwi trzeba koniecznie zabezpieczyć np. linką lub taśmą, aby nie stanowiły dodatkowego zagro- ,
Zabezpieczenie usuwanych drzwi linką strażacką Wypychanie przodu kabiny bez cięć odprężających
żenia. Choć opisywany sposób jest prosty i szyb- enia. ki, to czasami nie wystarczy. Niejednokrotnie konieczne b�dzie całkowite usuni�cie drzwi. Muszą być wówczas zabezpieczone linką, jeszcze zanim strażak przystąpi do ich usuwania. Zabezpieczy to ratowników przed gwałtownym odpadni�ciem tego ci�żkiego elementu.
W pierwszej kolejności należy wykonać szczelin�, w której zacznie si� rozpieranie. Zwykle wskutek kolizji powstaje już ona w okolicach słupków. A jeśli nie, można spró- śli li nie, żna na bować ją utworzyć za pomocą sprz�tu bu- ć ą za pomocą ć za �tu bu- tu rzącego, takiego jak łom czy hooligan, albo poprzez zgniecenie drzwi w okolicach zamka lub zawiasów za pomocą rozpieracza ramie- ą ramieniowego. Gdy przyst�pujemy do usuwania drzwi od strony zamka, warto zablokować go w pozycji otwartej za pomocą szczypiec czy klinów. W znacznym stopniu redukuje to siły potrzebne do wyrwania drzwi.
Gdy na skutek wypadku doszło do znacznych odkształceń, łatwiej jest rozpierać drzwi od strony zawiasów. W pierwszej kolejności przykłada si� rozpieracz mi�dzy górnym za- � �dzy dzy wiasem a słupkiem, a dopiero potem mi�dzy dolnym zawiasem a słupkiem. Drzwi rozpierają si� wtedy do dołu, co ułatwia kontrolowanie sytuacji. Można dzi�ki temu uniknąć przemieszczania elementów konstrukcji w kierunku poszkodowanych. Operując rozpieraczem, należy przykładać jego końcówki do możliwie mocnego i nieuszkodzonego ma- żliwie liwie teriału. Tylko wtedy spełni swoją funkcj�, a nie b�dzie zapadał si� w rozpierane elementy. W razie konieczności zawiasy należy dociąć nożycami. Technika usuwania drzwi jest prosta i szybka. Wymaga użycia jedynie rozpie- życia ycia racza ramieniowego, niewielkich klinów oraz linki do zabezpieczenia.
Wypychanie przodu kabiny
Cz�sto stosowaną metodą uwalniania poszko- �sto sto ą ą uwalniania dowanych jest wypychanie przodu kabiny razem z deską rozdzielczą. Pozwala to uzy- ą ą. . skać dost�p także do nóg poszkodowanego. Korzysta si� tu zazwyczaj z naci�cia odcią- �cia cia ążającego. Rezygnujemy z tej metody, jeśli poszkodowanego trzeba ewakuować natych- ć miast – wówczas nie ma czasu na dodatkowe czynności.
Duży rozpieracz kolumnowy umieszcza si� pomi�dzy słupkami A i B, równolegle do
Wypychanie przodu kabiny z zaznaczonymi miejscami cięć odprężających
podłoża, na wysokości zamka. Podczas wy- ża, a, ści ci pychania kabiny należy obserwować, czy jej elementy konstrukcyjne nie napierają na ciała poszkodowanych.
Jeśli jest czas na dodatkowe czynności lub wypychanie kabiny nie przyniosło efektu, należy wykonać ci�cie odciążające. W pierwszej kolejności nacina si� dół kabiny w pobliżu podstawy słupka A oraz słupek A w jego górnej cz�ści. Aby naci�cie u dołu kabiny było odpowiednio gł�bokie, czasami trzeba b�dzie wcześniej zgnieść blach� za pomocą rozpie- ą racza ramieniowego i wyci�cia jej w liter� V. Dopiero później da si� wykonać gł�bsze naci�cia.
Podczas wypychania kabiny rozpieraczem kolumnowym w to naci�cie powinno si� wbić klin. Zapobiegnie to zapadaniu si� konstrukcji kabiny w miejscu naci�cia.
W razie potrzeby można dodatkowo wy- żna na pchnąć dach do góry za pomocą odpowiednio długiego rozpieracza kolumnowego.
Metoda trzecich drzwi
Dobry dost�p do poszkodowanego można uzyskać dzi�ki wykonaniu dużego otworu bocznego. Jest to tzw. metoda trzecich drzwi. Tworzy si� w ten sposób znaczną przestrzeń, jednak zanim wykorzystamy t� metod�, trzetrze- , ba wszystko dokładnie przemyśleć. Przeci�cie słupka B sprawi, że stracimy mocny punkt, do którego można byłoby przyłożyć np. rozpieracz kolumnowy.
Metoda ta sprawdza si� w kabinach, w których za słupkiem B pozostaje jeszcze sporo przestrzeni, np. w przedłużonych kabinach samochodów dalekobieżnych. W tej technice przecina si� słupek B w dwóch miejscach� za- � w raz nad wyci�ciem na koło, później tuż przy dachu, a nast�pnie tnie si� gł�boko blach� kabiny w kierunku jej tylnej ściany. Trzeba pami�tać, że w słupkach B mogą znajdować si� generatory gazu do napełniania poduszek gazowych i napinaczy pasów, dlatego w miar� możliwości należy zdjąć z niego tapicerk� Konieczne jest również odci�cie pasów, aby nie przeszkadzały przy ci�ciu i nie stwarzały dodatkowego zagrożenia. Gdy już wykonane są ci�cia u dołu i góry, odgina si� naci�ty ele- ą �cia cia � �ty ty ment poszycia kabiny za pomocą rozpieracza ramieniowego. Jeśli jest taka potrzeba, można ten element odciąć. Pochłania to jednak o wiele wi�cej czasu, a iskry z ci�tej blachy stanowią nie tylko dodatkowe zagrożenie dla poszkodowanego, lecz także zagrożenie pożarowe. Najcz�ściej wystarczające jest odgi�cie. Na koniec pami�tać trzeba o osłoni�ciu ostrych kraw�dzi.
Usuwanie dachu Niekiedy konieczne b�dzie odci�cie lub całko- �cie lub całko- cie wite usuni�cie dachu. To bardzo czasochłon- �cie dachu. To bardzo czasochłon- cie na procedura, angażująca wielu ratowników, którzy nie mają możliwości pracy z ziemi (np. podczas asekuracji dachu). Niewątpliwym plusem jest jednak uzyskanie przestrzeni wokół poszkodowanego, która znacznie ułatwia prac�
Odginanie dachu trzeba rozpocząć od usuni�cia szyby przedniej, szyb bocznych i tyl- �cia cia nych oraz przeci�cia pasów bezpieczeństwa. Nast�pnie za pomocą nożyc hydraulicznych przecina si� słupki A, na wysokości ok. 10 cm nad deską rozdzielczą. Ta wysokość gwarantuje pozostawienie niewielkiej przestrzeni do podparcia dla rozpieracza kolumnowego, jeśli pojawi si� konieczność jego użycia. Jednocześnie pozostałość po odci�tym słupku nie jest na tyle wysoka, żeby przeszkadzała w działaniach. Konieczne jest zadysponowanie co najmniej dwóch ratowników, którzy mają za zadanie asekuracj� dachu – nie może opaść na głowy poszkodowanych. Nast�pnie odcina si� słupki B, słupki C i zdejmuje dach. Całkowite zdj�cie dachu może przyspo- �cie cie dachu że przyspo- e rzyć kłopotów, a to pochłania cenny czas. Szczególną trudność sprawić może przeci�cie słupka C, który jest niejednokrotnie grubszy od pozostałych. Może być potrzebne wykonanie naci�ć w kształcie litery V. Dodatkowy problem pojawi si�, gdy w tylnej ścianie kabi- cianie ny nie b�dzie okienek. Spowoduje to znaczne wydłużenie czasu odcinania dachu. Niezb�dna b�dzie piła do stali. Podczas jej używania na- żywania na- ywania
leży kontrolować stale lot iskier i zabezpie- ży y ć stale czyć przed nimi poszkodowanych. Doskonale sprawdzi si� tu również piła szablasta z odpowiednim brzeszczotem.
Gdy samochód ci�żarowy leży na boku, po usuni�ciu szyb i odci�ciu pasów odcina si� położone wyżej słupki A, B oraz C. Nast�pnie trzeba naciąć dach u dołu, przy słupku A oraz C i odgiąć go w stron� podłoża. Oczywiście ist- ąć w stron� w � ża. a. nieje możliwość całkowitego odci�cia dachu. Zawsze należy zabezpieczyć ostre i wystające elementy. W wypadkach, w których samochód ci�żarowy leży na boku, mniej czasu zajmie ratownikom stabilizacja pojazdu – w zasadzie b�dzie już stabilny. W tym przypadku trzeba ustabilizować dokładnie kabin�
Szczególną uwag� należy zwrócić na przewożony ładunek.
Ciężarówka na boku
Wiele trudności pojawi si�, gdy ci�żarów- ści ci �żarówarówka przewróci si� na bok od strony pasażera. Poszkodowany kierowca znajdzie si� na dużej wysokości i choć dost�p do niego b�dzie bardzo dobry, to jego ewakuacja wymusi konieczność zaangażowania wi�kszej liczby ratowników, wykorzystania dodatkowego sprz�tu (np. platformy ratowniczej) i pochłonie wi�cej czasu. Dachy niektórych kabin są wykonane z bardzo lekkich tworzyw sztucznych. Dzi�ki temu b�dzie możliwe wykonanie otworu dost�powego zamiast odcinania lub odginania dachu.
Odgi�cie lub całkowite odci�cie dachu to bardzo trudna technika, wymagająca użycia sprz�tu hydraulicznego, a przy całkowitym
Technika odgięcia dachu, gdy pojazd leży na boku
odci�ciu dachu – także piły do stali lub szablastej. Metoda jest również niezwykle czaso- ż czasochłonna, ale po jej wykonaniu otrzymuje si� najszerszy dost�p do poszkodowanego.
Pojazd na dachu
Sytuacja stanie si� szczególnie trudna wtedy, gdy samochód ci�żarowy b�dzie leżał na da- �żarowy arowy żał ał chu. Dost�p do poszkodowanego uzyskuje si� przez przednią szyb�. Gdy zniszczenia są na tyle duże, że dach jest wciśni�ty do kraw�dzi okien, wtedy pierwszy dost�p tworzy si� po- �p p � przez usuni�cie drzwi. Ewakuacja poszkodo- �cie cie wanego jest w tym przypadku niezwykle trudna i wymaga dużej ostrożności. Poszkodowany musi być ustabilizowany na każdym etapie akcji ratowniczo-gaśniczej, aby po odci��ciu pasów z impetem nie upadł na podłoże. Wymaga to od ratowników dużej koncentracji i zgrania. Przestrzeń do uwolnienia poszko- ń do dowanego można powi�kszać przez wycina- żna na �kszać kszać ć przez nie odpowiednich słupków Należy pami�tać o wcześniejszym zastąpieniu ich rozpieraczem kolumnowym lub podbudową drewnem, aby wyeliminować gwałtowne opadni�cie kabiny.
Odgięcie kolumny kierowniczej
Po wypadku koło kierownicy niejednokrotnie uciska klatk� piersiową poszkodowanego, utrudniając mu oddychanie. Można wówczas delikatnie odsunąć fotel, a w razie konieczno- ąć a w razie konieczności odciąć koło kierownicy za pomocą sprz�tu hydraulicznego. Ponieważ jest to praca w obr�bie działania poduszki powietrznej, trzeba zachować szczególną ostrożność.
W ostateczności odgina si� całą kolumn� kierowniczą. Do tego celu niezb�dne b�dą
łańcuchy do rozpieracza ramieniowego i drew- cuchy no do zabezpieczenia. Jeden łańcuch mocuje si� na kolumnie kierownicy, a drugi na stałym elemencie pojazdu (np. na ramie). Łańcuchy podbudowuje si� drewnem, aby nie wcinały si� w metalową konstrukcj�. Nast�pnie po- ą �. . �pnie pnie przez zwieranie ramion rozpieracza ściąga si� łańcuchy do siebie, odciągając tym samym całą kolumn� kierownicy.
Jest to kontrowersyjna metoda, przez niektórych dowódców wr�cz zakazana. Podczas jej stosowania kolumna kierownicy, która ma budow� przegubową, może zacząć uciskać nogi poszkodowanego Uważam jednak, że jeśli używa si� tej techniki ze świadomością zagrożeń, z dużym wyczuciem i ostrożnością (jak zresztą przy każdej technice, gdyż niebezpieczeństwo dla poszkodowanego może wystąpić zawsze), można ją zastosować w razie konieczności, aby osiągnąć cel ratowniczy.
Uderzenie w stałą przeszkodę Uderzenie w przeszkod�, np. betonowy słup, ścian� czy drzewo, może spowodować, że obiekt wciśnie si� do wn�trza kabiny. Przynosi to znacznie gorsze skutki niż np. zderze- ż np. zderzenie czołowe przy takiej samej pr�dkości. Poszkodowany może odnieść bardzo ci�żkie obrażenia, cz�sto dochodzi do różnego rodzaju zakleszczeń. Pierwszy dost�p do poszko- �p p dowanych w wi�kszości wypadków uzyska si� od strony nieuszkodzonej. Od tej strony b�dzie także prowadzona ewakuacja. Aby powi�kszyć przestrzeń wokół poszkodowanego, należy usunąć nie tylko jak najwi�kszą ilość materiału, który dostał si� do kabiny (cegły, drzewo), lecz także usunąć jej elementy kon- ąć
strukcyjne. Jeśli nastąpiło zderzenie z konstrukcją budynku, szczególną uwag� należy zwrócić na jego stan. Jeśli grozi zawaleniem, być może niezb�dna b�dzie szybka ewakuacja poszkodowanego oraz użytkowników budynku lub stabilizacja jego elementów.
Zderzenie z samochodem osobowym
Specyficzne problemy stwarza sytuacja, w której samochód osobowy znajdzie si� pod samocho- � samochodem ci�żarowym. Aby zwi�kszyć bezpieczeństwo użytkowników samochodów osobowych, stosuje si� obowiązkowo wokół ramy specjalne zderzaki uniemożliwiające wjazd pod ci�żarówk�. Nazywa si� to kompatybilnością wymiarową [1].
W tego typu zdarzeniach najwi�ksze szkody odniosą najcz�ściej pasażerowie samochodu osobowego. Cz�sto niemożliwa jest ich ewa- żliwa liwa kuacja przez drzwi czy odci�ty dach. Wtedy wykonuje si� specjalny tunel z tyłu samo- � chodu osobowego. Oczywiście w pierwszej kolejności należy dokonać stabilizacji obu pojazdów, ze szczególnie staranną podbudo- ą wą ci�żarówki, pod którą znajduje si� inny samochód. Nast�pnie usuwa si� tylną szyb� auta osobowego. Kolejnym etapem jest usuni�cie pokrywy bagażnika i tylnych siedzeń (wzgl�dnie ich opuszczenie) oraz usuni�cie za pomocą sprz�tu hydraulicznego dachu nad przestrzenią do ewakuacji.
Można również dokonywać podnoszenia samochodów ci�żarowych za pomocą niewyszukanego, standardowego już dziś sprz�tu,
Metalowe elementy wokół ramy, uniemożliwiające wjazd samochodu osobowego pod ciężarowy – kompatybilność wymiarowa
Uzyskanie przestrzeni nad samochodem osobowym poprzez podniesienie autobusu
stanowiącego wyposażenie praktycznie każdego samochodu GBA Rt lub SRt. Nie wiąże si� to z aż tak dużymi nakładami, wymaga jednak doskonałej znajomości parametrów wyposażenia, znajomości technik ratowniczych, kreatywności oraz doskonałego wyszkolenia i zgrania zespołu ratowniczego. Ale czy nie jest to wymaganie stawiane każdemu ratownikowi?
Mimo że ratownicy powinni znać wszelkie techniki uwalniania, sytuacja na miejscu akcji b�dzie czasem radykalnie ograniczała lub nawet uniemożliwiała użycie standardowych metod. Nie b�dzie można ich zastosować ze wzgl�du na bezpieczeństwo zarówno ratowników, jak i osób poszkodowanych, brak dost�pu, położenie pojazdu, stan poszkodowanych wewnątrz pojazdu, niemożliwe do wyeliminowania zagrożenia wyst�pujące w otoczeniu miejsca zdarzenia itp. [4]. Warto wi�c rozważyć przemieszczenie pojazdu. Ian Dunbar, konsultant Holmatro w dziedzinie ratownictwa, autor książki „Techniki ratownictwa drogowego” twierdzi� Wydaje się, że ewentualność przemieszczenia pojazdu (lub przestawienia w inne
położenie) zaprzecza wszystkiemu, co wiemy o prowadzeniu akcji ratowniczej i zasadach stabilizacji pojazdu, ale musimy pamiętać, że prowadzenie akcji ratowniczej wymaga subtelnej równowagi między następującymi czynnikami: bezpieczeństwem, dostępnym czasem (w oparciu o informacje medyczne), lokalizacją poszkodowanych, ich ułożeniem w pojeździe oraz dynamicznie zmieniającym się stanem medycznym [4]. Wniosek jest jeden – czasami nie da si� przeprowadzić skutecznych działań bez przemieszczenia pojazdu. Standardowe techniki ze wzgl�du na stan poszkodowanego mogą zabierać zbyt dużo czasu i bez wst�pnego przemieszczenia po prostu nie b�dzie już kogo ratować. Decyzja o wykorzystaniu tej techniki musi być podj�ta z dużą odpowiedzialnością, na podstawie rzetelnego i dokładnego rozpoznania i swoistego bilansu zysków i strat. Dobrze, jeśli opiera si� na doświadczeniu wynikającym z wielu ćwiczeń i być może akcji ratowniczych. ***
Wypadki z udziałem samochodów ci�żaro�żaroarowych są zdarzeniami trudnymi, dlatego nale- ą zdarzeniami żałoby si� zastanowić, czy liczba i charakter ćwiczeń prowadzonych w jednostkach ratow- wiczeń ń niczo-gaśniczych przygotowuje strażaków
do tego typu działań. Operowanie narz�dzia�dziadziami hydraulicznymi na tak dużych pojazdach znacznie odbiega od tych przeprowadzanych na małych samochodach osobowych, a przecież ratownicy muszą w obu przypadkach działać tak samo sprawnie.
Literatura
[1] Prochowski L., Żuchowski A. Pojazdy samochodowe. Samochody ciężarowe i autobusy, wyd. II uaktualnione, Warszawa 2006.
[2] Cimolino U., Heck J., Linde Ch., Springer H., Ratownictwo techniczne podczas wypadków z udziałem samochodów ciężarowych, Warszawa 2008.
[3] Zasady organizacji ratownictwa chemicznego i ekologicznego w KSRG, Warszawa, lipiec 2013.
[4] Ian Dunbar, Techniki ratownictwa drogowego Holmatro, 2014.
[5] Morris B., Techniki awaryjnego podnoszenia i stabilizacji Holmatro, 2008.
[6] Morris B., Techniki ratownictwa drogowego Holmatro, 2004.
[7] Schroeder M., Z podestu bliżej, „Na ratunek” 2008, nr 2, s. 44-46.
[8] Praca zbiorowa pod kier. Sural Z., System szkolenia członków ochotniczych straży pożarnych biorących bezpośredni udział w działaniach ratowniczych. Szkolenie z zakresu ratownictwa technicznego dla strażaków-ratowników OSP, CNBOP 2008.
Kpt. Rafał Podlasiński jest dowódcą sekcji w JRG 15 w Warszawie, członkiem specjalistycznej grupy poszukiwawczo-ratowniczej
Inwestycj� rozpocz�to z inicjatywy komendanta szkoły w październiku 2014 r., m.in. w celu ugruntowania dobrego poziomu szkoleń na kursach podstawowych w zawodzie strażaka i szkoleń uzupełniających strażaka ochrony przeciwpożarowej oraz ich profesjonalizacji. Do tej pory ćwiczenia praktyczne na obiektach wysokich realizowane były w opuszczonym budynku fabryki materiałów chemicznych i wybuchowych na terenie firmy Zachem w Bydgoszczy. Obiekt, który powstał, jest niezwykle wszechstronny. Stanowi wierne odwzorowanie konstrukcji klatki schodowej w budynkach wysokich i ma elementy, które dodatkowo wzbogacają jego atrakcyjność w procesie kształcenia i doskonalenia zawodowego. Jest przy tym jednym z niewielu tego typu obiektów w Europie.
Układ
Stanowisko usytuowane jest na terenie poligonu Szkoły Podoficerskiej PSP w Bydgoszczy i połączone ze wspinalnią pożarniczą. To rozwiązanie zwi�kszyło jej funkcjonalność, umożliwiło bowiem prowadzenie linii w�żowej po antresolach oraz podawanie prądów gaśniczych z podestów wspinalni. Konstrukcja pi�ciokondygnacyjnej wolno stojącej klatki schodowej wykonana jest ze stali, a podesty i spoczniki schodów z blachy ażurowanej ryflowanej. Rozwiązania tego typu zapewniają bezpieczeństwo w trakcie poruszania si�, łatwe utrzymane czystości oraz niezatrzymywanie wody na poszczególnych pi�trach. Z czwartej kondygnacji można wyjść na balkon. Dach obiektu jest użytkowy i zabezpieczony barierkami. Poszczególne ciągi komunikacyjne mają niezależne oświetlenie. Dodatkowo zainstalowano trzy halogeny� na ścianie frontalnej dla oświetlenia balkonu, na ścianie bocznej do doświetlenia otworów okiennych oraz w cz�ści wewn�trznej konstrukcji – pod antresolami. Przestrzenność całej konstrukcji i dobre oświetlenie umożliwiają prowadzenie zaj�ć o każdej porze dnia i nocy oraz nadzór nad ćwiczącymi.
Możliwości
Stanowisko to pozwala na realizacj� założeń o różnym stopniu trudności. Ponieważ szkoła zajmuje si� głównie kształceniem adeptów pożarnictwa, wiele z nich stanowi podstaw� w wyszkoleniu strażaka. Po ich opanowaniu niektóre ćwiczenia łączy si� z innymi w konkretne epizody działań ratowniczych i gaśniczych. Kursanci szkolenia podstawowego w zawodzie strażaka mają możliwość nauki technik rozwijania linii w�żowej� po biegach klatki schodowej, mi�dzy biegami oraz z wykorzystaniem noszaków. To bardzo ważne umiej�tności praktyczne, których opanowanie jest jednym z warunków dopuszczenia słuchaczy do pełnienia służby w JRG SP PSP.
Piotr bryzek
W Szkole Podoficerskiej PSP w Bydgoszczy pod koniec 2014 r. oddano do użytku nowe stanowisko poligonowe – wolno stojącą klatkę schodową.
To pierwszy tego typu profesjonalny obiekt w Polsce do prowadzenia zajęć praktycznych.
Dzi�ki otworom okiennym zlokalizowanym na drugim i trzecim pi�trze słuchacze uczą si� rozwijania linii w�żowej po elewacji budynku oraz sposobów transportu sprz�tu i jego zabezpieczenia na wysokości (balkon na czwartej kondygnacji, dach). Konstrukcja wykorzystywana jest też do nauki prowadzenia linii w�żowej i budowy stanowiska gaśniczego na drabinach przystawnych z wykorzystaniem ścian i otworów okiennych. Dodatkowo obiekt ma dwie stacjonarne drabiny� otwartą i obudowaną, na których słuchacze uczą si� bezpiecznie poruszać.
Stanowisko umożliwia też doskonalenie pracy w sprz�cie ochronnym układu oddechowego. Kursanci, poruszając si� mi�dzy kondygnacjami, w naturalny sposób doświadczają zm�czenia, potrzeby zwi�kszonego zużycia powietrza i oswajają si� z odczuwaniem wysokości. Kolejnym etapem ich kształcenia jest nauka rozwijania linii w�żowej w kompletnym wyposażeniu osobistym i ochronnym strażaka.
Klatka schodowa wyposażona została również w oświetlony w pełni szyb windowy, w którym winda zablokowana została mi�dzy pierwszym a drugim pi�trem. To rozwiązanie pozwala zapoznać kursantów ze sposobami docierania do osób uwi�zionych w windzie, procedurami ich uwalniania i prowadzenia w nich działań gaśniczych.
Na parterze, mi�dzy drugim i trzecim oraz czwartym pi�trem znajdują si� szafki hydrantowe z wyposażeniem i wyprowadzone przyłącza do w�ży tłocznych. To – wraz z suchym pionem na całej wysokości obiektu – jeden ze sposobów zabezpieczenia przeciwpożarowego w wod�. Słuchacze mają wi�c możliwość zobaczyć w rzeczywistości tego typu rozwiązania i sprawdzić w praktyce ich funkcjonowanie.
Ćwiczenia praktyczne realizowane są na podstawie wytycznych zawartych w programach szkoleń. Przygotowanie strażaka do pełnienia służby w podziale bojowym na odpowiednim poziomie wymaga nauki umiej�tności z obszaru nie tylko taktyki działań ga-
śniczych, lecz także czynności ratowniczych. Prowadzący zaj�cia mają odpowiednie narz�dzie, dzi�ki któremu mogą przeprowadzić instruktaż danej czynności lub epizodu w warunkach maksymalnie rzeczywistych. Klatka schodowa może np. posłużyć do nauki ewakuacji z poszczególnych kondygnacji ratowników oraz osób poszkodowanych o różnej zdolności poruszania si�. W rozbudowanych ćwiczeniach, opartych na współdziałaniu zast�pów, wykorzystuje si� m.in. samochód z drabino-podnośnikiem, w który wyposażona jest szkoła. Umożliwia to nie tylko prezentowanie walorów techniczno-użytkowych tego czy innych pojazdów, lecz przede wszystkim sprawdzenie ich przez słuchaczy w symulowanych akcjach ratowniczo-gaśniczych. W tym celu wykonany został utwardzony (wybetonowany) plac manewrowy z odprowadzeniem wody. Dodatkowym walorem ćwiczebnym, wykorzystywanym przy realizacji rozbudowanych ćwiczeń, jest wykorzystanie sprz�tu łączności. Słuchacze mają możliwość trenowania prowadzenia korespondencji drogą radiową w warunkach zbliżonych do rzeczywistych. Otwory okienne i balkon umożliwiają zaś prowadzenie ewakuacji (za pomocą manekinów) z wykorzystaniem wszystkich typów skokochronów.
Wszechstronność Ćwiczenia dla słuchaczy realizowane w klatce schodowej nie są tylko odtwórcze. A można si� o tym przekonać w trakcie nauki dowodzenia na tym stanowisku. Wówczas sprawdzane są nie tylko nabyte umiej�tności, lecz także umiej�tność szybkiego podejmowania decyzji, analizy sytuacji czy wypracowywania konstruktywnych wniosków. Słuchacze mają możliwość kierowania akcjami na obiektach wysokich oraz wykorzystania kompletnego sprz�tu osobistego i specjalistycznego.
St. kpt. Piotr Bryzek jest naczelnikiem Wydziału Nauczania w Szkole Podoficerskiej PSP w Bydgoszczy fot. Damian Cieślak (5)
To stanowisko poligonowe wykorzystywane jest też przez kadr� SP PSP w procesie doskonalenia zawodowego. Instruktorzy, uczestnicząc w zaj�ciach, mają możliwość wypracowania jednolitych wzorów ćwiczeń i poszerzenia swoich umiej�tności praktycznych. Funkcjonariusze JRG SP PSP mogą przy okazji zgrać swoją załog�, przećwiczyć różne warianty taktyczne i doskonalić współprac� kadry zawodowej i słuchaczy kursów.
Mariusz Przysiecki l eszek fijałkoWski
Szybki i sprawny pobór wody podczas pożarów obszarów leśnych jest podstawą prowadzenia skutecznych działań gaśniczych.
Obowiązujące przepisy nakazują zapewnienie i utrzymywanie źródeł wody do celów przeciwpożarowych w kompleksach leśnych (samoistnych lub wspólnych) o powierzchni powyżej 300 ha. Regulacje są jednak bardzo ogólne. Określają m.in., że zbiorniki powinny mieć 50 m3 pojemności, a cieki stały przepływ na poziomie nie mniejszym niż 10 dm3/s. Nakładają także obowiązek oznakowania źródeł wody znakami bezpieczeństwa zgodnie z Polskimi Normami (� 39 ust. 2 pkt 2 i 4 rozpo- � rządzenia ministra spraw wewn�trznych i administracji z 7 czerwca 2010 r. w sprawie ochrony przeciwpożarowej budynków, innych obiektów budowlanych i terenów – DzU nr 109, poz. 719). Analogiczne przepisy obowiązywały pod rządami wcześniejszych rozporządzeń z 2003 i 2006 r., nieznacznie różniąc si� od pierwotnych regulacji, przewidzianych w rozporządzeniu MSW z 3 listopada 1992 r. (DzU nr 92, poz. 460). Szczegółowe przepisy dotyczące źródeł wody do celów przeciwpożarowych zawarte były w aktach branżowych. Dobrym przykładem jest chociażby „Instrukcja ochrony przeciwpożarowej obszarów leśnych”, która została wprowadzona w 1996 r. Zgodnie z pkt 4.8 Zaopatrzenie wodne, przystosowanie istniejących zasobów wodnych do celów przeciwpożarowych miało polegać na� a) zbudowaniu dojazdu – drogi pożarowej umożliwiającej przejazd pojazdów bez zawracania lub zakończonej placem manewrowym o wymiarach 20 x 20 m, objazdem p�tlicowym lub innym rozwiązaniem równorz�dnym, b) zbudowaniu w miar� potrzeby studzienek ssawnych lub innych urządzeń umożliwiających
pobór wody, chroniących przed zamuleniem i zmarzni�ciem, c) zapewnieniu możliwości ssania (pobierania wody) z gł�bokości nie wi�kszej niż 6 m, licząc od osi pompy,
d) zbudowaniu zastawek (na rowach i kanałach melioracyjnych oraz rzeczkach i strumieniach), e) zapewnieniu dost�pu do istniejącej sieci hydrantowej, gdy sieć ta spełnia wymogi przeciwpożarowego zaopatrzenia wodnego.
Choć wskazane wytyczne były już o wiele bardziej szczegółowe niż rozporządzenia, nadal nie określały mi�dzy innymi parametrów dla stanowiska czerpania wody, tj. miejsca ustawienia pomp pożarniczych, służących do poboru wody ze zbiornika wody lub cieku.
Dostrzegając ten problem, komendant główny Państwowej Straży Pożarnej pismem z 23 maja 2000 r. (znak BZ-III-6512/2/2000) wskazał, iż ustalając wymagania techniczne dla stanowisk czerpania wody, można si� posiłkować normą PN-82/B-02857 Ochrona przeciwpożarowa w budownictwie. Przeciwpożarowe zbiorniki wodne. Wymagania ogólne (obecnie trwają prace nad jej zmianą) oraz „Instrukcją ochrony przeciwpoża- ą rowej obszarów leśnych” wydaną przez Dyrekcj� Generalną Lasów Państwowych.
Zalecenie to opierało si� na konieczności stosowania standardów narzuconych wiedzą techniczną i wytycznych branżowych. Było niewątpliwie słuszne, choć możliwość jego egzekwowania w drodze post�powania administracyjnego stała pod znakiem zapytania. Najcz�ściej pojawiające si� argumenty przeciw dotyczyły powoływania si� na norm� przewidzianą do sto-
sowania w budownictwie, ze wzgl�du na brak jej bezpośredniego powiązania z przepisami dotyczącymi zabezpieczenia przeciwpożarowego obszarów leśnych, a także na brak konkretnej delegacji do stosowania wytycznych branżowych, w postaci „Instrukcji ochrony przeciwpożarowej obszarów leśnych”.
Zespół na ratunek
Bezpieczeństwo pożarowe stanowi niezwykle ważną kwesti� zarówno dla przedstawicieli Lasów Państwowych, jak i straży pożarnej. Trzeba było znaleźć rozwiązanie. Obie strony postanowiły wypracować własne standardy. Miało temu służyć porozumienie zawarte 22 czerwca 2010 r. przez lubuskiego komendanta wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej w Gorzowie Wielkopolskim i dyrektorów Regionalnych Dyrekcji Lasów Państwowych w Szczecinie i w Zielonej Górze. Na mocy porozumienia w sprawie określenia zasad dotyczących przygotowania i utrzymania na obszarach leśnych województwa lubuskiego punktów czerpania wody dla celów ochrony przeciwpożarowej powstał zespół, który uwzgl�dniając charakter obszarów leśnych województwa lubuskiego – zaproponował zróżnicowanie parametrów operacyjnych punktów czerpania wody w zależności od potencjalnego sposobu ich wykorzystania podczas działań gaśniczych.
W skład zespołu weszli przedstawiciele KW PSP w Gorzowie Wielkopolskim (Sławomir Klusek, Maksymilian Koperski, Leszek Fijałkowski), RDLP w Szczecinie (Maciej Lipka, Waldemar Kowalewski, Piotr Mleczak)
i RDLP w Zielonej Górze (Karol Wiler, Paweł Wcisło, Zbigniew Marusiak).
Punktem wyjściowym była ocena optymalnego zaopatrzenia wodnego wody w stosunku do chronionego obszaru. Jako przykłady można podać Puszcz� Notecką, ciągnącą si� nieprzerwanym pasem o szerokości od kilku do kilkunastu kilometrów przez ponad 100 km, Puszcz� Rzepińską, Bory Lubuskie czy Puszcz� Karolacką. Słusznie zauważono, że nawet bezwzgl�d- � ą. . ne zastosowanie normy do wszystkich punktów czerpania wody na terenach leśnych nie zdoła sprostać zapotrzebowaniu na środek gaśniczy w przypadku bardzo dużych pożarów. Zapewnienie dost�pu do wody w podstawowym wymiarze, tzn. umożliwiającym jej pobranie co najmniej za pomocą pompy pływającej, wystarczy na potrzeby prowadzenia akcji w przypadku najcz�ściej wyst�pujących pożarów – według nomenklatury Lasów Państwowych są to pożary zgaszone w zarodku lub małe. Kierując si� tą tezą, ustalono, że konieczne jest przyj�cie dwóch odr�bnych wymagań dla podstawowego i strategicznego punktu czerpania wody (odpowiednio PPCW i SPCW). Co do zasady SPCW miałyby być lokalizowane jedynie w dużych, zwartych kompleksach leśnych, a zatem trzy – cztery w województwie. Naturalnie SPCW byłby uwzgl�dniany w ramach siatki zaopatrzenia wodnego w lasach, b�dąc niejako wi�kszym bratem innych punktów czerpania wody.
Punkt czerpania wody
Aby jednak opisać zasadnicze różnice mi�dzy PPCW a SPCW, trzeba poznać poj�cia wprowadzone przez zespół, określające elementy składające si� na punkt czerpania wody.
Punkt czerpania wody rozumiany jest jako zorganizowany w terenie obiekt służący do poboru wody do celów ochrony przeciwpożarowej.
Stanowisko czerpania wody (SCW) to służące do poboru wody miejsce ustawienia pomp pożarniczych i agregatu pompowego lub sprawienia pomp pływających, które powinno m.in. zapewniać możliwość�
● stabilnego rozstawienia i pracy pomp lub agregatu pompowego,
● pracy dla pomp pływających,
● wyprowadzenia linii zasilającej do miejsca odbioru wody,
● swobodnego dost�pu do źródła wody,
● poboru wody z gł�bokości nie wi�kszej niż 4 m, licząc odległość mi�dzy lustrem wody a poziomem stanowiska czerpania wody.
Miejsce odbioru wody (MOW) jest miejscem ustawienia pojazdów pożarniczych podczas tankowania wody, do którego wyprowadzono przewody tłoczne. Powinno ono m.in. zapewniać�
● nawierzchni� gruntową lub utwardzoną o nośności co najmniej 10 t i nacisku osi 5 t,
● możliwość wzajemnego mini�cia si� samochodów,
● skrajnie o szerokości co najmniej 6 m i wysokości 4 m,
● oddalenie od stanowiska czerpania wody z zachowaniem bezpośredniej widzialności.
Przyj�to, że SCW i MOW znajdować si� mogą w jednym miejscu.
Dojazd do miejsca odbioru wody to nic innego, jak droga prowadząca od najbliższej drogi publicznej lub leśnej stanowiącej dojazd pożarowy o parametrach zgodnych z obowiązującymi przepisami. Powinien być zorganizowany w postaci p�tli (objazdu p�tlicowego), a w uzasadnionych przypadkach – placu manewrowego i gwarantować bezkolizyjny ruch.
Cel wykorzystania poszczególnych punktów czerpania wody wymusił zróżnicowanie wymagań technicznych. PPCW powinien zapewniać dost�p do wody w sposób umożliwiający jej pobranie za pomocą sprz�tu, którym dysponują okoliczne jednostki ochrony przeciwpożarowej. Przedkłada si� to na wytyczenie i utrzymanie co najmniej ścieżki umożliwiającej przejście z pompą pływającą i jej sprawienie, wykonanie schodkowego zejścia z brzegu w głąb cieku, ewentualnie przygotowanie
placu tuż przy akwenie w celu sprawienia motopompy. Jeśli warunki terenowe są sprzyjające lub sprz�t tego wymaga, warto zadbać o plac manewrowy dla pojazdu gaśniczego. Miejsce poboru wody (SCW) i miejsce jej odbioru (MOW) mogą być oddalone, pod warunkiem zapewnienia kontaktu wzrokowego osób znajdujących si� w każdym z nich. Wymagania stawiane MOW ograniczono do zapewnienia miejsca dla jednego pojazdu gaśniczego w taki sposób, by możliwy był bezkolizyjny przejazd wzdłuż niego podczas tankowania (rys. 1 a i b na str. 34).
W przypadku SPCW miejsce odbioru wody musi być przygotowane na co najmniej trzy pojazdy gaśnicze, z możliwością ich jednoczesnego tankowania, a plac znajdujący si� w obr�bie SPCW musi pomieścić pluton logistyczny (rys. 2 na str. 34).
Założenia w praktyce
Nadleśnictwa przyj�ły ustalenia zespołu nie tylko ze zrozumieniem, lecz także z życzliwością. Nadleśniczy Nadleśnictwa Karwin w porozumieniu z RDLP w Szczecinie i KW PSP w Gorzowie Wielkopolskim wytypował lokalizacj� na SPCW, co pozwoliło szybko rozpocząć prace budowlane. W dość krótkim czasie, biorąc pod uwag� zakres robót i ich koszt, zgłosił także gotowość do obioru inwestycji. Straż pożarna skorzystała z okazji i wysłała zast�p wraz z pompą o dużej wydajności, by sprawdzić stworzony SPCW. To przykład modelowego post�powania.
1 a
1 b
Etapy przygotowania SPCW
Tworząc SPCW, zadbano również o remont dojazdu pożarowego prowadzącego do punktu. Planowane jest jego skomunikowanie z drogą transpuszczańską, przedzielającą Puszcz� Notecką z zachodu na wschód. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, powstaną wzorowe warunki przygotowania prewencyjno-operacyjnego najwi�kszego kompleksu leśnego województwa. Opisywana inwestycja stała si� punktem wyjścia dla wielu nowych projektów prewencyjnych.
Zasady opracowane przez zespół zostały przyj�te i wprowadzone w jednostkach podległych dyrektorom RDLP w Szczecinie i w Zielonej Górze z początkiem 2011 r. Przedsi�wzi�cia z tym związane są traktowane priorytetowo, a harmonogram realizacji ich poszczególnych etapów – uzgodniony z właściwymi terenowo komendantami powiatowymi (miejskimi) Państwowej Straży Pożarnej. Wpłyn�ło to na popraw� bezpieczeństwa obszarów leśnych, jednocześnie eliminując niepotrzebne i czasochłonne spory związane z post�powaniami administracyjnymi.
Oznakowanie
Dopełnieniem całości stało si� określenie wzorów oznakowania wykorzystywanego na terenie obszarów leśnych na potrzeby organizacji akcji gaśniczej. Zadania tego podj�li si� przedstawiciele RDLP w Szczecinie i Zielonej Górze, ustalając wytyczne dla oznaczeń dojazdów pożarowych (w postaci tablic, znaków kierunkowych i znaków umieszczanych na drzewach) oraz punktów czerpania wody.
2 opr. rys. Jerzy Linder (3)
Określono jednolite rozmiary znaków, czcionki, kolorystyk� i materiał wykorzystany do ich wykonania. Jednocześnie uznano, że wymiana oznakowania b�dzie rozłożona w czasie i związana z naturalnym zużyciem już istniejących symboli. Z uwagi na zakres wszystkich przedsi�wzi�ć PSP i LP uzgodniły, że dostosowanie wszystkich punktów czerpania wody do wymagań „Ramowych wytycznych dotyczących zagospodarowania i organizacji punktów czerpania wody dla celów ochrony przeciwpożarowej lasów”, stanowiących załącznik do porozumienia, zostaną rozłożone w czasie. Na ewentualną ocen� tych rozwiązań b�dzie można sobie pozwolić dopiero po kilku latach ich funkcjonowania.
Bryg. Mariusz Przysiecki jest naczelnikiem Wydziału Kontrolno-Rozpoznawczego w KW PSP w Gorzowie Wlkp. Mł. bryg. Leszek Fijałkowski jest zastępcą naczelnika Wydziału Kontrolno-Rozpoznawczego w KW PSP w Gorzowie Wlkp.
Niezależnie od kraju, niezależnie od budżetu, mamy obowiązek zapewnić strażakom najlepszy ubiór w ramach posiadanych środków. Brak pieniędzy nie może jednak usprawiedliwić zejścia poniżej pewnego standardu.
Znam si� na ubraniach strażackich. Śmiem nawet twierdzić, że jestem ekspertem. Sp�dziłem niemal 40 lat, weryfikując, co si� sprawdza, a co nie. Analizowałem wyniki testów ubrań z całego świata, przeczy- ów z tałem niemal wszystkie dost�pne niezależne i komercyjne informacje laboratoriów testowych, producentów, dostawców i wielu innych źródeł. Dokonywałem oceny dziesiątek różnorakich zestawów ubrań, hełmów, kominiarek, r�kawic i wielu modeli obuwia. Zapytany, ch�tnie dziel� si� tym, czego si� przez lata nauczyłem, ciesząc si�, że mog� pomóc każdemu, kogo celem jest ochrona strażaków.
Stare i sprawdzone
W 1984 r. zostałem przeniesiony z wydziału transportu do wydziału zaopatrzenia. Nie wiedziałem wówczas nic o ubraniach czy ŚOI ani o jakimkolwiek sprz�cie, który miał chronić naszych ludzi. Tak naprawd� właściwości ochronne przedmiotów, które im wydawaliśmy, nie były nigdy omawiane i – o ile pami�tam – w mojej instytucji nie było nikogo, kto wiedziałby cokolwiek o takich produktach i mógł służyć jakąkolwiek poradą. Wydawane ŚOI nie zmieniały si� od niepami�tnych czasów. Krój kurtki pozostawał praktycznie taki sam od lat 80., poza drobnymi zmianami kołnierza. Kurtki szyte były z tkaniny wełnianej i miały ciemnogranatowy kolor, a spodnie ochronne były żółte i wykonywane z PCV. Wydawaliśmy gumowe buty, hełmy – również żółte – z prasowanego korka, a r�kawic ognioochronnych i kominiarek nie wydawaliśmy w ogóle. W tamtych czasach każdy strażak otrzymywał trzy kurtki (jedną nosił, drugą trzymał w szafce, a trzecia była w pralni lub u naszego krawca w naprawie, przy czym kurtki łatwo si� brudziły, a wełniana tkanina łatwo rwała), jedne spodnie, hełm, dwie pary gumowców, jedną par� r�kawic do prac brudnych i poliestrowy fular/szal, mający zapobiegać przed wlatywaniem np. drobin szkła za kołnierz.
Wszystko to nie było zbyt skuteczne. Kurtki zapewniały pewną ochron� termiczną, ale bardzo ograniczoną. Nie zabezpieczały ani przed wiatrem, ani przed deszczem, a spodnie nierzadko topiły si�, gdy strażak zbliżył si� zbytnio do ognia. Mieliśmy 800 strażaków i wymienialiśmy rocznie 1000 par spodni z PCV. Jak widać, nie były zbyt wytrzymałe. Co wi�cej, zimą, w niskich temperaturach, stawały si� bardzo sztywne, a ich plastikopodobne pokrycie p�kało. Określaliśmy to mianem zimnych p�kni�ć.
Norma i bezpieczeństwo Pod koniec lat 80., po kilku poważnych wypadkach, w Wielkiej Brytanii podj�to decyzj� o wprowadzeniu nowej normy na ubra-
nia strażackie. Była to norma A26, opublikowana w 1988 r. Zawierała wskazania dotyczące wymagań termicznych, odporności na chemikalia i wod� Te wymogi były i tak znacznie niższe niż to, czego oczekujemy dziś od ubrań specjalnych. Norma nadal wskazywała kolor ciemnogranatowy, jako jedyny spełniający wymogi. Zamiast ochrony mieliśmy jednolite barwy. Wtedy miałem już pewną wiedz� materiałoznawczą. W 1987 r. odbyliśmy spotkanie z dużym dostawcą barier wodoodpornych, który pracował nad laminowaniem swojego produktu. Tworzył tkanin� odporną na płomień. W tamtych czasach dost�pna była jedna taka tkanina, osiągalna w dwóch opcjach – z włóknami antystatycznymi lub bez. Składała si� głównie z metaże dobrze odpowiada naszym potrzebom, za- że m pewnia wysoki poziom ochrony i wyróżnia si� wytrzymałością. Ceny produktów, które wybraliśmy, były o wiele wyższe niż dotychczasowych, tym bardziej zależało nam na jakości. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że w ciągu kilku najbliższych lat odbierzemy wiele bolesnych lekcji mi�dzy normą a rzeczywistymi warunkami ochrony, które powinny zapewniać produkty. Nauczyliśmy si� też, że choć to producenci wytwarzają ubrania, my jesteśmy odpowiedzialni za to, co przyjmujemy. Musimy sprawdzić, czy dostajemy to, czego zażądaliśmy. W tamtym czasie nie dokonywaliśmy jeszcze analizy zagrożeń, nie śniły nawet niezależne testy naszych produktów. Zakładaliśmy, że producenci czy dostawcy znają wszystkie odpowiedzi. Opracowaliśmy własną specyfikacj� ubrania (kurtki i spodni) i po przeprowadzeniu post�powania przetargowego złożyliśmy zamówienie, chcąc wymienić wszystkie mundury naszych strażaków w ciągu 2 lat.
Mundur z taśmami odblaskowymi
Po raz pierwszy wprowadziliśmy wtedy taśmy odblaskowe. Dost�pna była wówczas jedynie srebrna taśma oferowana przez jednego dostawc�. Mam zresztą mieszane uczucia co do wykorzystywania taśm odblaskokszość napraw naszych ubrań polegała na wymianie lub przyszywaniu oderwanej taśmy. Nawet teraz, po latach doświadczeń i wprowadzania innowacji na rynku taśm i nici, mimo pojawienia si� nowych metod mocowania, nadal trudno utrzymać zespolenie taśmy z ubraniem. Ubrania, które wtedy zamówiliśmy, były dobre, ale w trakcie ich użytkowania odkryliśmy m.in., że promieniowanie UV poważnie wpływa na ich kolor, w skrajnych przypadkach zmieniając
Kurtka ze zdjęcia po lewej ważyła 2,2 kg. Dla porównania – te, które wydajemy ostatnio, ważą 1,94 kg. Na sąsiedniej stronie: Mundur z taśmami odblaskowymi i ubranie typu PBI
go na zielony lub fioletowy. Nie wiedzieliśmy jednak, że wraz ze zmianą koloru tkanina si� niszczy. Jej fizyczna wytrzymałość była poważnie obniżona, a odporność termiczna spadała. Nikt nie doradził nam, w jaki sposób przechowywać ubrania. Zdarzało si� wi�c, że nowe ubrania, źle przechowywane, stawały si� z czasem bezużyteczne. Okazało si� także, że gdy nasi strażacy byli wystawieni na promieniowanie o stosunkowo wysokim nat�żeniu, barwnik wydawał si� odparowywać i na tkaninie powstawały czerwonawe plamy.
Zakładaliśmy też, że skoro materiał warstwy zewn�trznej przeszedł pozytywnie testy na ścieralność, to nie tylko on, lecz także całe ubranie i krój b�dą bardzo wytrzymałe. To si� jednak nie potwierdziło. Potrzeba było sporo czasu i pieni�dzy, aby naprawiać dziury, głównie w obszarze kolan w spodniach.
Płonący instruktor
W tamtych dniach nie przechodziliśmy szkoleń z zakresu backdraftu czy roz- ń z zakresu backdraftu czy rozgorzenia w kontenerach. Mieliśmy natomiast ośrodek szkolenia dla personelu morskiego. Aberdeen to centrum odwiertów morskich, wi�c oferowaliśmy szkolenia wielu dużym firmom, które wówczas miały siedziby w mieście.
Szkolenie było bardzo proste – wypełnialiśmy metalowe kosze drewnem suchym i moczonym w kerozynie. Robiliśmy to na dworze, a nie w pomieszczeniu. Gdy już pożar si� rozwinął, uczyliśmy uczestników metod gaszenia, głównie za pomocą różnego rodzaju gaśnic. Tego rodzaju szkolenie odbywało si� niemal codziennie i za każdym razem prowadzili je ci sami instruktorzy. Nie zastanawialiśmy si� nad zabrudzeniami ich ubrań. Były ciemnogranatowe i plamy ci�żko było nawet dostrzec. Czemu wi�c mielibyśmy si� tym martwić? Wkrótce poznaliśmy odpowiedź na to pytanie. Podczas jednego z takich szkoleń ubranie instruktora zapaliło si�. Dostałem je później, miałem przeprowadzić inspekcj�. Cała warstwa zewn�trzna znikn�ła, odsłaniając barier� wodoodporną (patrz zdj�cie na str. 38). Na szcz�cie inni instruktorzy przyszli koledze z pomocą i zgasili ubranie, dzi�ki czemu poszkodowany wyszedł ze zdarzenia z niewielkimi – biorąc pod uwag� sytuacj� – poparzeniami. Gdyby jednak zdarzyło si� to podczas działań wewnątrz budynku, to jestem przekonany, że doprowadziłoby do poważnych obrażeń, zagrażających jego życiu. Po tym zdarzeniu wprowadziliśmy nowy proces czyszczenia i prania. Ubrudzone mundury nie mogły być używane. Zmieniliśmy też wzór ubrania, wprowadzając warstw� nieprzemakalną i nowy rodzaj bariery termicznej. Dzi�ki temu kontrola, naprawy i czyszczenie stały si� łatwiejsze. Pozwoliło to również na wymian� samej warstwy ze- � wn�trznej bądź wewn�trznej bez konieczności wymiany całego ubrania. Do zapalenia ubrań dochodziło także podczas ćwiczeń i działań ratowniczych. Skutkiem były cz�sto później zniszczenia na r�kawie i kurczenie si� materiału na dole, w bocznej cz�ści kurtki. Takie ubrania oczywiście trzeba było wycofać z użycia. Miarka si� przebrała, kiedy jeden z naszych strażaków
ponownie doznał obrażeń. Podczas gaszenia pożaru oparł si� o nagrzaną stalową barierk�, przepalając warstw� zewn�trzną i wodoodporną. Poważnym obrażeniom zapobiegła na szcz�ście warstwa termalna. Mieliśmy już pewność, że ubrania muszą zostać zmienione na takie, które zapewnią ich użytkownikom wi�kszą ochron�. Powołaliśmy zespół, który sprawdzał wszystko, czego używaliśmy w naszym departamencie, włączając w to odzież noszoną pod ubraniem specjalnym.
Zaprosiliśmy naszego dostawc� ubrań, aby przedstawił dost�pne wówczas na rynku tkaniny. Dost�pna była cała gama nowych produktów, niektóre nieco podobne do tych przez nas używanych, inne całkowicie odmienne. Wkrótce planowano wprowadzić norm� EN469 i – co ważne – nie określono koloru ubrania specjalnego. Wiedziałem, że Stany Zjednoczone przeprowadziły dokładne badania i opublikowały raport zatytułowany „Project fires. The final report”. Czytamy w nim�
Celem było zaprojektowanie, wyprodukowanie oraz przetestowanie w laboratoriach i w boju zintegrowanego ubrania ochronnego dla strażaków, które wychodziłyby naprzeciw znanym ograniczeniom istniejącego wyposażenia, wliczając w to poważną ekspozycję termiczną, utrudnienia w ruchu oraz nieodpowiednią ochronę. Szczególnie dotyczy to promieniowania cieplnego podczas zjawisk wstecznego ciągu płomienia oraz rozgorzenia. W projekcie wzięły udział Grumman Aerospace, NASA oraz przedstawiciele straży pożarnych.
Na podstawie przeprowadzonych testów wybrano połączenie 40% PBI oraz 60% paraaramidu, wykonanych technologią tkania rip stop (przeciwrozerwaniową – przyp. tłum.), które zapewnia zarówno wysoką odporność na rwanie, jak i wysoką odporność termiczną. Dodatkowo tkanina PBI/paraaramid nie pęka po ekspozycji na wysoką temperaturę, co pozwala strażakowi na ucieczkę z sytuacji zagrożenia po wystąpieniu rozgorzenia, bez pozbawiania go ochrony.
Zaaranżowaliśmy poprzez naszego dostawc� spotkanie z przedstawicielami firmy CELANESE (oddział produktów PBI), która później przekształciła si� w PBI Performance Products Inc. Mieliśmy wiele obaw. Trudno si� dziwić – byliśmy małą komendą straży, a zależało nam na długoterminowej współpracy. Spotkanie upewniło nas, że firma bardzo poważnie podchodzi do rynku brytyjskiego, a nasze zamówienia zostaną dostarczone.
Złota zmiana
Po ponad 100 latach używania ciemnogranatowych ubrań wielu ludziom niełatwo było pogodzić si� ze zmianą materiału zewn�trznej warstwy na złoty.
Przeprowadziliśmy jednak przegląd naszych ubrań i przekonaliśmy kierownictwo naszej komendy o potrzebie ewaluacji ubrań z PBI. Wybraliśmy jedną zmian�, dwunastu strażaków – i zamówiliśmy po dwa zestawy ubrań wraz z nowymi hełmami, r�kawicami, kominiarkami i butami. Wydaliśmy im również nowe bluzy, spodnie, podkoszulki i kurtki.
PBI
Niektóre z tych innowacji przetrwały, a niektóre nie. Jedno jest pewne – wprowadzenie
PBI okazało si� wielkim sukcesem. Ubrania były wygodne, ochrona ponadprzeci�tna, a strażacy zaakceptowali t� zmian� dość szybko. Wiedzieliśmy, że bycie pionierem we wprowadzaniu złotych ubrań nie b�dzie łatwe. Wiele osób w służbach ratowni- . czych przedkładało jednak kolor nad ochron�.
Do czasu, kiedy wydarzył si� poważny wypadek w innej komendzie w Szkocji. Kilku strażaków znalazło si� w płomieniach i ledwo uszło z życiem. Używali oni nieco ulepszonych wersji używanych niegdyś przez nas ubrań. Nieświadomie dopuszczono jednak do ich zabrudzenia, przez co materiał stał si� palny. Kiedy zwrócili si� do nas o opini�, byliśmy już bogatsi o doświadczenia płynące z używania naszych ubrań w ekstremalnych warunkach. Mieliśmy też sporo danych z testów, przekazanych przez naszych partnerów z PBI i od dostawcy ubrań. Wyposażeni w te informacje, dosyć szybko przekonaliśmy ich, że PBI Gold to najlepszy sposób na ochron� strażaków. Po kilku latach wszystkie szkockie komendy używały już właśnie PBI Gold, mundury te zacz�ły pojawiać si� także w angielskich strażach.
Zobaczyć na żywo
Spalone ubranie specjalne – cała warstwa zewnętrzna zniknęła, odsłaniając barierę wodoodporną
Na ten szkocki krok milowy w dziedzinie ubrań specjalnych miała wpływ wizyta przedstawicieli wszystkich komend straży w fabryce PBI w Rock Hill w Południowej Karolinie. Na miejscu mogli zobaczyć produkcj� włókien PBI. Odwiedziny na Uniwersytecie Stanowym Południowej Karoliny pozwoliły zobaczyć znakomite laboratoria testowe i świetny zespół fachowców firmy. Na testy w tym laboratorium zabrałem wtedy jedno z używanych ubrań z PBI, które miało już blisko 7 lat, przedstawiciel innej komendy przywiózł nowe, ulepszone ubranie, jeszcze w opakowaniu dostarczonym przez producenta.
Nadal mam nagranie wideo z tych testów. W laboratorium znajduje si� manekin testowy zwany Pyroman, wykonany z ognioodpornej żywicy poliestrowej. Wyposażony jest w 122 czujniki ciepła typu Pyro Cal, mierzące zmiany temperatury i ciepła w ubraniu podczas próby i po niej. Próba polega na ubraniu manekina w ubranie specjalne i palenie palnikiem przez 10 s
Po jej przeprowadzeniu mogliśmy dokonać inspekcji ubrań. Nasze stare ubranie nie straciło żadnych swoich właściwości ochronnych. To nowe – zapewniające pewien poziom ochrony, jednak niewykonane z PBI – zostało podczas testu zupełnie zniszczone. Gdyby noszący je strażak przebywał w budynku, jego ubranie doszcz�tnie by si� spaliło, zanim zdołałby uciec.
Mieliśmy także okazj� zobaczyć dynamiczny test płomienia. Dostrzegam jego zasadność, w przeciwieństwie do wielu innych. W ich przypadku jednak, mam wrażenie, głównym celem jest uzyskanie powtarzalności, a nie identyfikowanie właściwości ochronnych testowanego produktu.
W teście do próbki tkaniny na dole przymocowuje si� niewielkie obciążniki, a nast�pnie przystawiany jest do niej płomień. Pozwala to zaobserwować właściwości termiczne próbek oraz wytrzymałość mechaniczną tkaniny podda- e ć ą wanej płomieniowi oraz napr�żeniu. Mogliśmy zobaczyć kilka testów – niektóre tkaniny poddawały si� już po 2 s, podczas gdy PBI wytrzymywało 30 sek.
Wielkie wrażenie wywarł na mnie tamtejszy zespół. Głównie pracownicy z długim stażem, całkowicie oddani swojemu produktowi, dokładnie i uczciwie badający każdy drobiazg.
Zwróciłem też uwag� na dobór partnerów przez PBI. Firma wybierała jedynie tych, którzy spełniali szereg ustalonych wymagań. Co wi�cej, nadzorowano, kto i w jaki sposób wykorzystuje tkanin� Zatem PBI monitorowało każdy etap produkcji – od prz�dzenia, poprzez tkanie i wytwarzanie gotowej tkaniny, na szyciu ubrań skończywszy.
fot. Ian Moses (4)
Zespół techniczny odpowiadał na każde pytanie dotyczące właściwości oraz długoterminowego utrzymania ubrań z PBI. Ch�tnie dzielił si� wynikami testów i rzeczywiście traktował nas po partnersku przy wielu badaniach, które przeprowadzaliśmy niezależnie. Ważne jest także to, że wykorzystując wciąż te same komponenty, idealnie sprawdzające si� w boju, dbali o innowacje w metodach produkcji tkanin, dzi�ki czemu stworzono naprawd� wyróżniające si� produkty.
A zatem wszystko, czego potrzeba do ochrony strażaków, jest w zasi�gu r�ki. Dodatkowo można zyskać wi�kszy komfort, odporność na rwanie i ogólną wytrzymałość.
Osobiście jestem wielkim zwolennikiem niezależnych testów na manekinie, chociaż istnieje niech�ć do zaliczenia ich do kanonu obowiązkowych badań w ramach EN 469. Wielu europejskich producentów uznaje, że oparzenia strażaka, uważane za akceptowalne w teście, byłyby nie do przyj�cia w rzeczywistości. Mam jednak wrażenie, że prawdziwe powody takich twierdzeń są inne…
W naszych obecnych testach uwzgl�dniamy także oparzenia, choć nie badamy ich procentowo. Zasadnicza różnica polega na tym, że wykorzystanie manekina pozwala zidentyfikować wszystkie słabe obszary w ubraniu, sprawsprawdzić jego krój i dopasowanie, materiały konstrukcyjne, daje też wyobrażenie o poziomie możliwych obrażeń. Jeśli poznamy słabe obszary, b�dzie można je udoskonalić, a to przecież bardzo ważne.
Nie zawsze obszar czy procent oparzeń jest rzeczą najistotniejszą. Równie ważne b�dzie ich umiejscowienie. Oczywiście wszystkie są niepożądane i powinniśmy podejmować wszelkie konieczne kroki, by je wyeliminować, ale gaszenie pożarów jest, było i zawsze b�dzie zaj�ciem niebezpiecznym. Materiały wykorzystywane do wyposażenia wi�kszości dzisiejszych wn�trz sprawiają, że pożary są bardziej dynamicznie i generują wi�cej ciepła niż kiedykolwiek wcześniej. Nawet najlepiej wyszkolonym strażakom, którzy wszystko zrobią prawidłowo, coś może po prostu pójść nie tak. To, czy strażak przeżyje, czy też nie, może w takim przypadku zależeć jedynie od tego, co ma na sobie.
W grudniu 2011 r. nowojorski strażak brał udział w akcji gaszenia pożaru. Podczas przeszukania obiektu droga odwrotu została odci�ta. W jednej chwili nie działo si� nic złego, a w kolejnej całe pomieszczenie, w którym przebywał, wypełniło si� ogniem. Udało si� przystawić drabin� do okna, przy którym si� znajdował. Od momentu przystawienia drabiny do okna do chwili, w której strażak był w stanie uciec, min�ło około 45 sek. Miał to szcz�ście, że departament, w którym służył, wyposażył swoich ludzi w PBI. Nie ma wątpliwości, że ocaliło mu ono życie. Doznał poważnych oparzeń, jednak najważniejsze obszary ciała były odpowiednio chronione, dzi�ki czemu rehabilitacja przebiegła znakomicie.
Zapami�tajcie, prosz�� zapewnienie ochrony strażakom to wasze zadanie – nie producentów, nie ludzi od norm i standardów. Musicie wybrać poziom ochrony dostosowany do potrzeb. Nie bójcie si� domagać tego, co jest potrzebne i nie przyjmujcie zawsze tego, co jest dost�pne.
Ja, po dokonaniu wielu testów, dysponując kopiami wyników wielu innych, nie mam żadnych wątpliwości, że ubrania zawierające PBI są najlepszymi dost�pnymi ubraniami, o najwyższym stopniu ochrony, na który zasługują wszyscy strażacy.
tłumaczenie: Szymon Kokot-Góra
Ian Moses to jednen z czołowych ekspertów od wszelkiego rodzaju ochron osobistych, m.in. ubrań do zwalczania pożarów wewnętrznych, ratownictwa technicznego a także pożarów lasów i upraw we wszystkich strefach klimatycznych. Zajmuje się normami brytyjskimi (British Standard)
Powiedzenie „Strażakiem się jest, a nie bywa” doskonale pasuje do nas – strażaków z JRG w Drawsku Pomorskim. Dlaczego?
Otóż, aby zwi�kszyć bezpieczeństwo w powiecie drawskim (woj. zachodniopomorskie), podejmujemy działania nie tylko na służbie, lecz także poza nią. Znaleźliśmy świetny sposób na niesienie pomocy ludziom również po godzinach pracy.
Kim jesteśmy…
Wszystko zacz�ło si� wtedy, gdy postanowiliśmy połączyć siły i zacząć działać razem. Wcześniej strażacy naszej JRG brali udział jako wolontariusze w akcjach aranżowanych przez Komend� Powiatową PSP w Drawsku Pomorskim oraz działającą w tym mieście organizacj� pozarządową o nazwie Klub Sportowy Orliczek. KS Orliczek zajmuje si� głównie tematyką sportową. My, jako jego partnerzy, przejmowaliśmy zwykle medyczną cz�ść zadania. Obserwując funkcjonowanie klubu, postanowiliśmy pójść w jego ślady i przenieść ide� wolontariatu na grunt bezpieczeństwa i ratownictwa. W 2014 r. założyliśmy Stowarzyszenie „Żarek”, czyli naszą własną organizacj� pozarządową. Najważniejsze to mieć zgraną grup� ludzi ch�tnych do dawania czegoś od siebie innym. Na początku było nas osiemnastu. Szybko jednak znaleźli si� kolejni ch�tni i członków organizacji zacz�ło przybywać. Dzisiaj w naszym stowarzyszeniu działa blisko 30 osób. Zdecydowana wi�kszość to funkcjonariusze z Komendy Powiatowej PSP w Drawsku Pomorskim, ale w naszych szeregach mamy też policjantów, ratowników medycznych, ratowników WOPR, strażaków z Wojskowej Ochrony Przeciwpożarowej, nauczycieli, s�dziów sportowych i innych. Dużą pomocą w działaniach jest dla nas wsparcie komendanta powiatowego PSP w Drawsku Pomorskim mł. bryg. Roberta Buszty.
Co robimy…
Za główny cel obraliśmy sobie zwi�kszenie bezpieczeństwa mieszkańców w naszym powiecie. Zajmujemy si� prowadzeniem szkoleń i pogadanek, organizacją obozów, zawodów sportowych, spotkań o tematyce antyalkoholowej i antynarkotykowej. Promujemy bezpieczeństwo pożarowe i zdrowy tryb życia. Pomagamy osobom starszym, przewlekle chorym i dzieciom z trudnym
startem. Dzi�ki szerokiej gamie działań uwzgl�dnionych w naszym statucie mamy ogromne pole możliwości pozyskiwania funduszy na naszą aktywność. Wszystkie podejmowane przez nas działania i pozyskiwane środki służą temu, by zapobiegać tragediom, przy których interweniujemy podczas służby. Mimo że stowarzyszenie działa od niedawna, mamy już na koncie kilka ciekawych osiągni�ć.
Nasz pierwszy projekt nosił nazw� „4 minuty”. Zorganizowaliśmy wówczas manewry ratownicze, w których wzi�ło udział siedem drużyn, każda w trzyosobowym składzie. Wcześniej przygotowaliśmy stacje ze scenkami symulacyjnymi
zdarzenia z udziałem osób poszkodowanych (po dwóch, trzech pozorantów na każdej). Drużyny miały swoich oprowadzających, a poprawności wykonywanych czynności w każdym epizodzie doglądał s�dzia. Miał on za zadanie nie tyle oceniać drużyny, co korygować podejmowane przez nie działania. Doskonale przygotowana charakteryzacja i sceneria oraz zaangażowanie pozorantów nadawało manewrom niezwykłego realizmu. Ich uczestnicy musieli udzielić pomocy� pilarzowi po amputacji dłoni, ofiarom wypadku drogowego, osobom poszkodowanym w pożarze, ci�żarnej kobiecie wraz z dzieckiem użądlonym przez owady oraz udaremnić prób� samobój-
czą i zaopatrzyć osob� zepchni�tą ze schodów. W ćwiczeniach wzi�li udział strażacy z OSP i PSP oraz szkolne drużyny medyczne. Na koniec odbyło si� podsumowanie z pocz�stunkiem, a także wr�czenie koszulek promocyjnych i certyfikatów. Manewry miały na celu doszkolenie pasjonatów ratownictwa oraz osób na co dzień zajmujących si� ratownictwem zawodowo. Uczestnicy jednogłośnie stwierdzili, że każda stacja symulacyjna pozwoliła im utrwalić zasady udzielania pierwszej pomocy przedlekarskiej. Niecałe pół roku później zrealizowaliśmy projekt „Twoje bezpieczeństwo za małą inwestycj�” – rozdaliśmy w naszym mieście 55 czujników tlenku w�gla. Projekt nie przeszedł bez echa, gdyż zaowocował kolejnymi działaniami lokalnymi, takimi jak� „Tlen-ek”, „Czad-zik”. Działaliśmy dokładnie tak samo, jak w „Twoim bezpieczeństwie…”, a jedyną różnic� stanowiło miejsce – akcje te przeprowadzone zostały w sąsiednich miastach. Rozdaliśmy wówczas ponad 200 detektorów tlenku w�gla w powiecie, co oznacza 200 bezpiecznych mieszkań.
Plan działania był prosty� ogłaszamy happening, przygotowujemy stanowiska z fantomami (resuscytacja osoby dorosłej i dziecka) oraz test z pytaniami dotyczącymi tlenku w�gla. Nast�pnie rozdajemy karty konkursowe i zapraszamy mieszkańców miasta do udziału w konkursie. Po zaliczeniu każdego stanowiska i otrzymaniu podpisu s�dziego stacji na karcie konkursowej uczestnicy otrzymywali nagrod� w postaci czujniku tlenku w�gla. W ten oto sposób wiele osób mogło przypomnieć sobie zasady udzielania pierwszej pomocy, a zarazem wyposażyć swoje mieszkanie w urządzenie czuwające nad ich bezpieczeństwem. Zwieńczeniem akcji przeciwdziałającej zatruciom tlenkiem w�gla była realizacja krótkometrażowego filmu na temat związanych z nim zagrożeń. Ma on ostrzegać przed szkodliwym działaniem czadu oraz popularyzować stosowanie wykrywających go urządzeń. Film podzielony został na dwie cz�ści. W pierwszej ukazane jest zachowanie osoby, która w domu nie ma zamontowanego czujnika tlenku w�gla. W kilka chwil po uruchomieniu piecyka gazowego bohater filmu traci przytomność, osuwa si� na podłog� i umiera. W drugiej cz�ści wykonuje te same czynności, tym razem jednak nad jego bezpieczeństwem czuwa czujnik, który reaguje na obecność czadu. Film miał być zamieszczony tylko na stronach internetowych www.strazdrawsko.pl, www.dsi.net.pl i www. drawskopomorskie.com. Okazało si� jednak, że wzbudził także zainteresowanie mediów – radia, telewizji i czasopism. Ponadto przez dwa tygodnie był emitowany przed każdym seansem w dwóch kinach w naszym powiecie. W ten sposób rozpocz�liśmy naszą kampani� walki z czadem.
Kolejną ciekawą inicjatywą jest projekt „Bezpieczne maluchy”. Składa si� on z dwóch etapów. Pierwszy to przekazanie przez stowarzyszenie dwóch toreb ratowniczych wraz z wyposażeniem do przedszkoli. Sprz�t znajdujący si� w torbach został zgromadzony na podstawie analizy zdarzeń z udziałem dzieci, dokonanej przez ratownika medycznego. Ma on służyć w przypadku złamań, zwichni�ć, skr�ceń, krwotoków, hipotermii, oparzeń, nagłego zatrzymania krążenia itp. W drugim etapie projektu przeprowadziliśmy szkolenia z udzielania pomocy przedlekarskiej dla kadry pedagogicznej, z naciskiem na pediatryczną cz�ść tej dziedziny oraz używanie materiałów medycznych znajdujących si� w przekazanych torbach. Rodzice dzieci ucz�szczających do przedszkoli b�dą z pewnością spokojniejsi, oddając je pod opiek� odpowiednio przeszkolonej kadrze.
Obecnie realizujemy dwa projekty – „Złotą godzin�” i „Stawk� życie”. Program pierwszego zakłada przeprowadzanie szkoleń dla młodzieży. Co miesiąc spotykamy si� z grupą liczącą około 20 młodych ludzi i przekazujemy im elementy wiedzy ratowniczej. Wspólnie z nimi organizujemy też pokazy z udzielania pierwszej pomocy w szkołach i przedszkolach. Drugi projekt obejmuje kolejną akcj� rozdawania czujników tlenku w�gla jako kontynuacj� przeciwdziałania zatruciom czadem. Wspieramy też strażaków ochotników. Udało si� nam pozyskać 8600 l środka pianotwórczego wysokiej jakości, odpornego na niskie temperatury, którym można gasić także pożary cieczy polarnych. Podzieliliśmy go na porcje i przekazaliśmy je do OSP działających w naszym powiecie.
W przyszłości chcemy uzyskać dofinansowanie na zakup i montaż w miejscach publicznych automatycznych defibrylatorów elektronicznych AED. Byłby to kolejny krok w kierunku poprawy standardów bezpieczeństwa.
Jak założyć stowarzyszenie
Nie byłoby tych wszystkich akcji, gdyby nie to, że założyliśmy stowarzyszenie. Okazuje si�, że nie jest to aż tak skomplikowana procedura, jak by si� mogło wydawać. Do jego powołania potrzeba minimum 15 osób. Przed zwołaniem zebrania założycielskiego należy opracować statut, który ma określać wszystkie zasady funkcjonowania stowarzyszenia. Trzeba też sporządzić cztery uchwały� o powołaniu stowarzyszenia, przyj�ciu statutu, wyborze komitetu założycielskiego i wyborze zarządu – wszystkie wpisuje si� lub załącza do protokołu z zebrania. Podczas zebrania założycielskiego wybiera si� zarząd stowarzyszenia, komisj� rewizyjną, komitet założycielski oraz podejmuje uchwały. Kolejnym krokiem jest wypełnienie i złożenie wniosku KRS oraz wymaganych dokumentów (statut, uchwały). Nast�pnie – jeżeli stowarzy-
szenie b�dzie prowadziło działalność gospodarczą – składamy wniosek o wpisanie go do Krajowego Rejestru Urz�dowego Podmiotów Gospodarki Narodowej. Po uzyskaniu numeru REGON pozostaje nam założyć konto bankowe i zgłosić si� do Urz�du Skarbowego w celu uzyskania NIP. Po uzyskaniu numerów NIP i REGON wysyłamy wnioski o wpisanie ich do KRS. W całej procedurze formalnej należy ściśle przestrzegać wszystkich terminów, które b�dą od nas wymagane, by uniknąć nieprzyjemnych konsekwencji. Dobrze też uzbroić si� w cierpliwość, gdyż założenie stowarzyszenia jest procesem długotrwałym i może zająć nawet kilka miesi�cy. Warto jednak poczekać, by potem móc korzystać z przywilejów należnych organizacji pozarządowej.
Po wykonaniu tych czynności trzeba zastanowić si� nad źródłami finansowania projektów, które b�dziemy chcieli zrealizować. Warto startować w konkursach o dotacje unijne. Należy przy tym wziąć pod uwag� fakt, że nie każdy złożony wniosek b�dzie oznaczał uzyskanie dofinansowania. Nie należy si� jednak zrażać w przypadku ich odrzucenia, lecz próbować dalej. Dotacje zwykle pozyskujemy, wypełniając wnioski i wysyłając je do instytucji ogłaszających konkursy. Liczy si� dobry pomysł, poprawnie napisany wniosek i co najważniejsze – przychylna ocena komisji.
Zanim zabierzemy si� do pisania wniosku, dobrze jest ułożyć harmonogram działań i kosztorys. Musimy wiedzieć, co chcemy zrobić i ile potrzebujemy na to pieni�dzy. Musimy si� zorientować, jakie jesteśmy w stanie pozyskać wsparcie – zarówno finansowe, jak i rzeczowe, poza dotacją, o którą si� staramy, oraz do kogo projekt b�dzie kierowany. Ważną sprawą jest ścisłe przestrzeganie regulaminu pisania wniosku i kryteriów oceny merytorycznej. Jeżeli wniosek b�dziemy pisali, trzymając si� wyznaczonych zasad, mamy duże szanse na powodzenie. Naturalnie przestrzegamy też wszystkich obowiązujących terminów złożenia wniosku w formie elektronicznej i papierowej oraz składamy wszystkie załączniki (wymagane dokumenty). Informacje o konkursach można znaleźć na stronie internetowej www.ngo.pl w zakładce Termin ucieka. Stowarzyszenie środki finansowe może też pozyskiwać w inny sposób, np. poprzez darowizny, sponsoring, zadania publiczne, akcje charytatywne itp. Życzymy powodzenia tym wszystkim, którzy zdecydują si� iść w nasze ślady. A w razie wątpliwości i pytań służymy pomocą – stowarzyszenie.zarek@wp.pl
Sekc. Michał Walkiewicz jest funkcjonariuszem KM PSP w Drawsku Pomorskim, ratownikiem medycznym i przewodniczącym Stowarzyszenia „Żarek”
Skąd pomysł na opisywanie służb ratowniczych Izraela? Zajmuję się organizacją szkoleń dla służb medycznych. Korzystam z każdej szansy, by obserwować ich pracę za granicą, podpatrywać różnice i nowe, nieznane mi rozwiązania. W maju ubiegłego roku miałem okazję odwiedzić Izrael.
Przyjrzałem si� z bliska, w jaki sposób policja, wojsko i ratownicy medyczni organizacji Magen David Adom (Czerwona Gwiazda Dawida – odpowiednik naszego pogotowia ratunkowego) prowadzą wspólną akcj� ratowniczą po zamieszkach w Jerozolimie. Ogromne wrażenie zrobiły na mnie opanowanie, profesjonalizm, a przede wszystkim doskonała współpraca służb obecnych na miejscu zdarzenia.
Pod ostrzałem
Izraelski system ratownictwa medycznego znacznie różni si� od funkcjonującego w Polsce, głównie ze wzgl�du na specyfik� zdarzeń. Samochody pułapki, ostrzał rakietowy, ataki z bronią palną lub zagrożenia atakami chemicznymi są w Izraelu w zasadzie na porządku dziennym. Niemal każdy nowy budynek ma schron przeciwrakietowy w nadziemnej cz�ści konstrukcji.
Mimo trudnej sytuacji politycznej kraju i wyst�powania ciągłego zagrożenia doskonałe zorganizowanie Izraelczyków pozwoliło doprowadzić służby ratownicze do perfekcji. Niekwestowanym liderem w dziedzinie ratownictwa stało si� MDA.
Starałem si� nawiązać kontakt z tą organizacją, zakładając, że b�dzie to niezwykle cenne doświadczenie. Udało si� zorganizować spotkanie z zarządem MDA, na którym ustaliliśmy zasady współpracy. W czerwcu instruktorzy z Fundacji Posejdon b�dą mogli wziąć udział w szkoleniu medycznym organizowanym w ośrodkach MDA w Tel Awiwie, Aszkelon, Aszdod, Jerozolimie i Erez. We wrześniu 2015 r. odb�dzie si� zaś konferencja i szkolenie z instruktorami MDA w Polsce.
Straż pożarna w Tel Awiwie
W trakcie naszej wizyty w Izraelu odwiedziliśmy także jednostk� straży pożarnej w Tel Awiwie. Strażacy, a szczególnie Yaakov Guttman, przekazali nam bardzo dużo informacji o systemie pracy izraelskiej straży. Zwróciliśmy uwag� na wielką otwartość Izraelczyków, którzy z ch�cią dzielą si� swoją wiedzą i doświadczeniem.
Straż pożarna Izraela dopiero od 2011 r. jest formacją rządową podległą Ministerstwu Bezpieczeństwa Publicznego. Wcześniej była zarządzana i finansowana ze środków gmin. Motorem zmian stał si� pożar lasów Mount Carmel na południe od Haify. Powstał 2 grudnia 2010 r. i trwał aż trzy dni, pozbawiając życia 44 osoby. Rząd uznał, że system zarządzania i wyposażania w straży pożarnej w Izraelu k acPer r ybak
musi zostać ujednolicony. Pożar zapoczątkował wi�c wielką reform� straży pożarnej. W samym Tel Awiwie istnieją obecnie cztery jednostki straży pożarnej. W najwi�kszej z nich na zmianie pracuje 30 strażaków. W całym Izraelu zatrudnionych jest ich 2500. Wzywanie służb ratowniczych odbywa si� na podobnych zasadach, jak w Polsce. Do dyspozycji są także trzy numery alarmowe� 100 – policja, 101 – pogotowie ratunkowe (MDA) i 102 – straż pożarna. Każdy numer obsługuje inna dyspozytornia. Nie funkcjo-
nuje tutaj żaden jednolity numer alarmowy, jak europejski 112. Zgłoszenia z dyspozytorni do jednostki straży pożarnej przekazywane są zazwyczaj drogą telefoniczną i radiową. W samych jednostkach nie ma typowego stanowiska dyspozytora – telefon znajduje si� po prostu w centralnym punkcie jednostki i zawsze ktoś go odbiera. Każdy strażak przez całą służb� nosi przy sobie także radio.
W razie ataku rakietowego strażacy są natychmiast dysponowani do akcji, by likwidować jego skutki. W takich sytuacjach zawsze
mają na sobie kamizelki kuloodporne. Są one podstawowym wyposażeniem każdego samochodu ratowniczo-gaśniczego.
Izraelscy strażacy, tak jak w Polsce, pełnią służb� w systemie zmianowym 24/48, a ich wyposażenie jest zbliżone do naszych standardów.
Wolontariat
Ciekawym rozwiązaniem jest dopuszczenie do pracy w straży pożarnej wolontariuszy w wieku 14-18 lat. To pasjonaci straży pożarnej. Wyjeżdżają do każdego zdarzenia i trzeba przyznać, że są niezwykle cenną pomocą dla zast�pu wykonującego działania ratownicze. Oczywiście nie mogą pracować bezpośrednio w strefie zagrożenia. Ich zadania ograniczają si� m.in. do zabezpieczania miejsca zdarzenia, przenoszenia sprz�tu. Po powrocie do jednostki zajmują si� uzupełnianiem sprz�tu i pracami porządkowymi.
Po ukończeniu 18. roku życia Izraelczycy mają obowiązek odbycia służby wojskowej. Dotyczy to zarówno kobiet (2 lata służby), jak i m�żczyzn (3 lata). Zwolnieni z niego są jedynie ortodoksyjni żydzi. Studia lub prac� zawodową można rozpocząć w Izraelu dopiero w wieku 20 bądź 21 lat. Izraelczycy nie widzą w tym jednak żadnego problemu. Uważają to za ważny etap w ich życiu, przygotowujący z jednej strony do obrony kraju, z drugiej do dorosłości.
Szkolenie
Szkolenia, które przygotowują do pracy w straży pożarnej, są podobne do tych w Polsce, ale znacznie krótsze. Wszystko zaczyna si� od sześciomiesi�cznego kursu, odbywającego si� przed rozpocz�ciem pracy. Nast�pne stopnie uzyskuje si�, b�dąc już zatrudnionym i skoszarowanym. Drugi stopień to miesi�czny kurs stanowiący odpowiednik polskiego kursu podoficerskiego, a trzeci – także miesi�czny kurs, umożliwiający pełnienie funkcji dowódcy zast�pu. Można go porównać do polskiej szkoły aspirantów.
W Izraelu świadczenia emerytalne strażacy uzyskują w wieku 65 lat. Nie ma możliwości wcześniejszego przejścia na emerytur�, niezależnie od zadań wykonywanych podczas służby. Dla osób, którym sprawność związana z wiekiem nie pozwala na udział w akcjach, przewidziane są stanowiska w biurach, w pionie zaopatrzenia, czy też sekcjach szkoleniowych. Maksymalne uposażenie emerytalne wynosi 70% ostatniego wynagrodzenia.
Mł. ogn. Kacper Rybak pełni służbę w KM PSP we Wrocławiu. Jest ratownikiem medycznym oraz prezesem zarządu Fundacji Ratownictwa POSEJDON
W XV Halowych Mistrzostwach Polski w Dwuboju
Pożarniczym rozgrywanych w Grudziądzu i Toruniu wystartowało 105 zawodników z 14 drużyn reprezentujących 12 województw oraz dwie szkoły pożarnicze.
Rywalizacj� na bieżni tartanowej w hali sportowej im. Bronisława Malinowskiego w Grudziądzu rozpoczął pożarniczy tor przeszkód 100 m. Po zaci�tej walce o tytuł mistrza Polski najlepszy okazał si� Marcin Jurkiewicz z KW PSP w Krakowie – z czsem 16,64 s.
Drugie miejsce zajął Mateusz Brzoza z KW PSP w Opolu (16,80 s), a trzecie Przemysław Żydaczek z KW PSP w Olsztynie (17,17 s). Na zakończenie przeprowadzono dodatkowe biegi – o puchar� starosty grudziądzkiego oraz prezydenta Grudziądza.
WChorzowie odbyły si� Mi�dzynarodowe Zawody Juniorów w Drabinie Hakowej. Uczestniczyło w nich blisko 80 zawodników i zawodniczek z Czech, Słowacji i Polski. Nasz kraj reprezentowała 23-osobowa Młodzieżowa Drużyna Pożarnicza z Papowa Toruńskiego (woj. kujawsko-pomorskie).
Nasze zawodniczki zdeklasowały wr�cz swoje rywalki, wśród nich ubiegłoroczne mistrzynie świata juniorów Czeszki. W gru- świata wiata pie wiekowej do 14 lat zwyci�żyła Apolena Kasalva z Czech, przed swoją drużynową koleżanką Kamilą Krejci i Emilią Jankowską. W grupie 15-16 lat pierwsze trzy miejsca zaj�ły reprezentantki Polski – Natalia Gutmańska, Linda Weiszewski i Zuzanna Hulisz. Podobnie w grupie 17-18 lat, w której najlepsza okazała si� Marta Lach. Kolejne miejsca zdobyły Sandra Chyczewska i Dagmara Łukaszewska. Najmłodszą zawodniczką tych zawodów była siedmioletnia Matylda Czajka.
Drugiego dnia strażacy wystartowali w konkurencji wspinania przy użyciu drabiny hakowej na trzecie pi�tro wspinalni, którą przeprowadzono na krytej wspinalni w hali sportowej KM PSP w Toruniu. Zwyci�żył w niej z czasem 14,65 s Tobiasz Klama z KW PSP w Opolu przed Dawidem Kacperskim z KW PSP w Warszawie (15,06 s) i Michałem Gąską z SA PSP w Krakowie (15,08 s). Rywalizacja zakończyła si� czterema biegami nominowanymi do pucharów� starosty toruńskiego, prezydenta Torunia, komendanta miejskiego PSP w Toruniu oraz komendanta miejskiego PSP w Grudziądzu. W klasyfikacji generalnej dwuboju pożarniczego pierwsze miejsce z czasem 32,35 s wywalczył Dawid Kacperski. Kolejne miejsca zaj�li Mateusz Brzoza (32,48 s), Tobiasz Klama (32,61 s) i Michał Gąska (32,62 s).
Ozdobą mistrzostw były niewątpliwie starty dziewcząt z Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej z Papowa Toruńskiego. Druhny rywalizowały w obydwu konkurencjach, Puchar Prezesa Stowarzyszenia Sportu i Ochrony Przeciwpożarowej „Kopernik” zdobyła Marta Lach
Nad prawidłowym przebiegiem mistrzostw czuwała komisja s�dziowska pod przewodnictwem st. bryg. Tomasza Nowickiego (SA PSP z Poznania). Po raz pierwszy w Polsce w zawodach w sporcie pożarniczym wprowadzona została nowinka techniczna – transmisja na żywo przez internet. Wyniki zawodów dost�pne są na stronie internetowej KW PSP w Toruniu.
Szymon Ławecki
W klasyfikacji chłopców we wszystkich grupach wiekowych na pierwszych miejscach uplasowali si� zawodnicy z Czech.
Rewanż już niedługo, bo 1 maja w Ostrawie (Czechy). Ostatnim sprawdzianem przed startem w Mistrzostwach Świata Juniorów w Sporcie Pożarniczym w Grodnie (Białoruś) b�dą zaś lipcowe zawody pożarnicze w Żilinie (Słowacja). Transmisja z nich na www.firetv.cz.
Piotr Sokołowski
Badanie zdolności absorpcyjnych tkanin używanych do produkcji ubrań specjalnych strażaków w zakresie światła widzialnego i podczerwieni (Study on visible and IR radiative properties of personal protective clothings for firefighting)
A. Collin, A. Marchand, A. Kadi, Z. Acem, P. Boulet, J. Pageaux, S. Pinson, M. Lepelletier, Y. Van Waelfelghem, F. Magnolini, H. Charette, „Fire Safety Journal 71” (2015), s. 9-19.
NFPA odnotowało w 2011 r. ponad 70 tys. wypadków strażaków, które miały miejsce w trakcie wykonywania przez nich zadań służbowych. Ponad 40% wiązało si� z poparzeniami. Mimo to można przyjąć, że nigdy wcześniej w historii strażacy nie byli chronieni przed promieniowaniem cieplnym tak skutecznie jak dziś, dzi�ki zastosowaniu nowoczesnych materiałów izolacyjnych oraz tkanin. Niskie współczynniki przenikania ciepła zastosowanych tworzyw powodują jednak pogorszenie warunków chłodzenia ciała strażaka. Ciepło nie jest skutecznie odprowadzane na zewnątrz. Temperatura pod ubraniem specjalnym przy znacznym wysiłku fizycznym niekiedy przekracza nawet 50°C, co w pewnych warunkach może nawet doprowadzić do zawału mi�śnia sercowego.
Zagadnienia związane z izolacją termiczną zapewnianą przez środki ochrony indywidualnej strażaków została przeanalizowana na podstawie różnych konstrukcji (powłok) ubrań specjalnych (zwykle tworzywo sztuczne, izolacja przeciwwilgociowa, izolacja termiczna).
Przewodność cieplna oraz pojemność cieplna to tylko dwa z parametrów fizycznych stosowanych materiałów. Mają one niebagatelne znaczenie choćby dla podj�tych na świecie prób modelowania temperatury ciała strażaka podczas działań ratowniczo-gaśniczych.
Autorzy artykułu określili także parametry związane z przekazywaniem ciepła poprzez promieniowanie poszczególnych rodzajów warstw najcz�ściej spotykanych ubrań specjalnych, tj. przepuszczalność właściwa promieniowania, współczynnik odbicia oraz współczynnik absorbcji. Wykazali także, że ten ostatni parametr jest zmienny – zależny od temperatury źródła promieniowania, dowodząc tym samym, że przyj�cie stałej emisyjności materiału na potrzeby modelowania komputerowego jest bł�dne.
Wykorzystanie GIS do symulacji rozprzestrzeniania się pożaru: ukierunkowanie na rurociąg gazu ziemnego na terenie zurbanizowanym (Fire spread simulation using GIS: Aiming at urban natural gas pipeline), Liang Cheng, Shuang Li, Lei Ma, Manchun Li, Xiaoxue Ma, „Safety Science 75” (2015), s. 23-35.
W artykule opisano sposób wykorzystania analiz przestrzennych na potrzeby szacowa-
nia zasi�gu i rozwoju zagrożenia pożarowego. Zagrożenie to miało swoje źródło w rurociągu gazu ziemnego. Dotyczyło terenu zurbanizowanego, przez który przebiegał ten rurociąg.
Naukowcy przeprowadzili nast�pujące badania� 1) analiz� możliwości wycieku gazu ziemnego na terenie miasta, 2) analiz� właściwości fizykochemicznych gazu ziemnego, 3) analiz� rezultatu zapłonu gazu ziemnego wskutek jego wycieku na terenie miasta, 4) symulacj� rozprzestrzeniania si� pożaru na terenie miasta.
Wzi�to pod uwag� trzy podstawowe rodzaje pożaru w obliczu powstania wycieku gazu ziemnego� pożar rozlewiska (flash fire), pożar strumieniowy (jet fire) oraz pożar w formie kuli ognia (fire ball). Strefy zagrożenia zostały wyznaczone na podstawie pi�ciu wartości charakterystycznych promieniowania cieplnego� 37,5 kW/m2 – 100% śmiertelność osób w ciągu 1 min narażenia i/lub uszkodzenia wszystkich elementów infrastruktury, 25 kW/m2 – poważne termiczne obrażenia ciała wskutek 10 s narażenia korespondujące z minimalną energią zapłonu drewna, 12,5 kW/m2 – poważne termiczne obrażenia ciała wskutek 1 min narażenia korespondujące z minimalną energią zapłonu tworzyw sztucznych (plastik), 4 kW/m2 – uczucie bólu, a nawet poparzenia wskutek 20 s narażenia i/lub p�kanie szyb w przypadku 30 min oddziaływania promieniowania termicznego, a także 1,6 kW/m2 – brak negatywnych skutków dla ludzi i/lub infrastruktury.
W artykule można znaleźć szczegółowe opisy modeli obliczeniowych, pozwalających wyznaczyć m.in. wielkość rozlewiska gazu ziemnego z uszkodzonego rurociągu, parametry strumienia cieplnego, a także intensywność promieniowana termicznego. Ciekawie został opisany model rozprzestrzeniania si� zagrożenia pożarowego. Uwzgl�dnia on zarówno moc źródła promieniowania cieplnego (pożar), jak i podatność na promieniowanie cieplne sąsiadujących elementów infrastruktury (otoczenie pożaru). Na tej podstawie dokonano obliczeń pozwalających określić, w którą stron� i w jakim czasie b�dą si� rozprzestrzeniały płomienie. Wyniki tych obliczeń zostały nast�pnie naniesione na map� miasta. Autorzy zwizualizowali w ten sposób zagrożenie pożarowe w czasie zapłonu, jak również w czasie 30, 60, 90 i 120 min. Na mapach wyszczególniono budynki o określonej konstrukcji (drewniana lub żelbetowa), obiekty całkowicie obj�te pożarem, a także uznane za całkowicie zniszczone w rozpatrywanym czasie.
Promieniowanie cieplne emitowane podczas wybuchów mieszanin par cieczy palnych z powietrzem (Thermal radiation from vapour cloud explosions), M.A. Hadjipanayis, F. Beyrau, R.P. Lindstedt, G. Atkinson, L. Cusco, „Process Safety and Environmental Protection”, 94 (2015), s. 517-527.
Autorzy artykułu stawiają tez�, że promieniowanie cieplne podczas wybuchu mieszaniny palnej z powietrzem ma znacznie wi�ksze znaczenie dla propagacji płomienia, niż do tej pory sądzono. Na horyzoncie pojawia si� temperatura mieszaniny palnej oraz zawartość cząstek stałych, jako dwa czynniki konkurujące ze sobą w kontekście rozprzestrzeniania si� wybuchu.
Propagacja płomienia w mieszaninie palnej z powietrzem nast�puje we wszystkich kierunkach od miejsca, w którym znajduje si� źródło zapłonu. Po stronie reagentów temperatura rośnie pod wpływem ciepła przekazanego przez czoło płomienia. Po osiągni�ciu temperatury adiabatycznego płomienia właściwego danej mieszaninie warstwa bezpośrednio sąsiadująca z frontem płomienia ulega zapłonowi. Szybkość rozprzestrzeniania si� płomienia jest zatem silnie zależna od szybkości ogrzewania przygranicznej warstwy reagentów. Autorzy zastanawiają si�, czy obecność cząstek stałych w postaci sadzy, którą cechuje, jak wiadomo, emisyjność bliska ciału doskonale czarnemu, może zwi�kszyć pr�dkość przenoszenia ciepła przed czoło płomienia, a tym samym przyspieszyć rozwój wybuchu. Stawiają też pytanie, czy ich zawartość w strefie reakcji i za nią jest nawet bardziej istotna niż temperatura mieszaniny palnej z powietrzem.
Wi�kszość wyemitowanego podczas wybuchu ciepła pochodzi od powstałych podczas reakcji utleniania cząsteczek pary wodnej, dwutlenku w�gla oraz z wymienionej wcześniej sadzy. Pozostałe produkty spalania, takie jak tlenek w�gla, tlenki siarki czy tlenki azotu, emitują nieznaczną ilość ciepła i dlatego zostały w tej analizie pomini�te.
Aby odpowiedzieć na postawione pytania, przeprowadzono badania eksperymentalne, uwzgl�dniając szereg czynników warunkujących szybkość spalania mieszaniny wybuchowej, takich jak� temperatura, st�żenie składnika palnego, turbulencja, ciśnienie oraz współczynnik nadmiaru powietrza (w stosunku do warunków stechiometrycznych zachodzącej reakcji spalania).
Autorzy: bryg. dr inż. Waldemar Jaskółowski, mł. kpt. dr inż. Paweł Gromek i mł. kpt. Szymon Ptak są pracownikami Szkoły Głównej Służby Pożarniczej
Na terenach zaborów znaleźli się ludzie, którzy wiedzieli, czym naprawdę jest ochrona przeciwpożarowa. O dziwo, ich obecność zaważyła na jej kształcie zwłaszcza tam, gdzie zaniedbania były największe – w zabor ze rosyjskim, zwanym wówczas Królestwem Kongresowym.
Zacz�li oni działać jeszcze w czasach, gdy niepodległość mogła si� Polakom tylko śnić. Nie od razu połączyli ochron� przeciwpożarową z niepodległością. Zaczynali wi�c – zgodnie z pozytywistycznym wzorcem ustawicznej pracy nad samym sobą i otoczeniem – od uformowania u strażaków solidnych podstaw skutecznego działania� umiej�tności, wiedzy i postawy moralnej.
Ludzi, którzy tworzyli podstawy ochrony przeciwpożarowej, było wi�cej, ale ton działaniom nadawało dwóch, którzy w dzisiejszej zbiorowej strażackiej świadomości są symbolicznymi patronami� Bolesław Chomicz dla ruchu ochotniczego i Józef Tuliszkowski dla straży zawodowych. Ich sylwetki zostały szerzej omówione w książce „Przegląd Pożarniczy. Wydanie jubileuszowe 1912-2012”.
Patroni polskiego pożarnictwa narz�dziem swoich działań uczynili „Przegląd Pożarniczy”, pismo poświ�cone strażom ogniowym, ubezpieczeniom od ognia i budownictwu ogniotrwałemu. Te trzy elementy miały si� składać na system ochrony przeciwpożarowej. Gdyby ten system powstał, bylibyśmy dziś bogatsi o jakieś 10-20 proc., bo startowalibyśmy od niezniszczonego pożarami dorobku przodków.
O co chodziło naszym patronom?
pracy kulturalnej wiążą się bezpośrednio w jedną całość i stanowić powinny pilną troskę każdego społeczeństwa [1]
Na nic się nie oglądać
Nie świecić – ale pałać
Nie błagać – ale żądać
Nie marzyć – ale działać
Odzienie zwlec sutsze
Robocze suknie wzuć
Choć dni coraz krótsze
Nam myśleć wciąż o jutrze I kuć, kuć, kuć
Bolesław Chomicz, „Przegląd Pożarniczy” nr 10/1913, s. 3
Idee te wydają si� oczywiste, a sprowadzić je można do podstawowego celu, jakim było skrajne ograniczenie liczby pożarów i ich rozmiarów (najlepiej byłoby je oczywiście wyeliminować, ale pionierzy wiedzieli, że to niemożliwe). Ze zrozumieniem tego, zdawałoby si� oczywistego, celu wi�kszość braci strażackiej miała, ma i długo jeszcze b�dzie miała problem. Nasi pionierzy nie decydowali, co jest ważniejsze� zapobieganie czy gaszenie. Dobrze wiedzieli, że samo gaszenie nie wystarczy. Aby walczyć z pożarami, należy zastosować kompletne rozwiązania systemowe. W pierwszym numerze „Przeglądu Pożarniczego” tak wypowiedział si� o tym Chomicz� Pragniemy na tem miejscu (…) narysować główne środki zaradcze, jakimi posługuje się ogół w obronie przed pożarami. Środki te dadzą się podzielić na trzy kategorie: doraźne, zapobiegawcze i ekonomiczne. (…) Straż ogniowa gasi pożar, budownictwo ogniotrwałe zapobiega szerzeniu się ognia, hamując jego rozwój, ubezpieczenie natomiast zapewnia poszkodowanemu zwrot strat materialnych.
Widzimy więc, że te trzy – napozór rozbieżne – czynniki mają jedno na celu: obronę mienia ludzkiego od wrogiego żywiołu, jakim jest pożar. Te trzy odłamy
Założenia były proste� wyedukować strażaków tak, by ich głos doradczy, o który z całą pewnością poproszą lokalne władze czy zwyczajni obywatele, był fachowy. By potrafili podpowiedzieć, jak i z czego postawić budynek, dlaczego warto zbudować wodociąg i studni� oraz dlaczego trzeba si� ubezpieczyć od ognia. Najpełniej idee ochrony przeciwpożarowej objawiły si� w PP nr 1/1912, a potem powtarzano je kilka razy – rozbudowane o szczegóły, zmodyfikowane przez nabytą wiedz� i dostosowane do sytuacji politycznej. Ta konsekwentna praktyka zakończyła si� w 1925 r., gdy nasi patroni stracili wpływ na ruch strażacki i na ubezpieczenia od ognia. Wówczas na dobre zwyci�żyła przeważająca liczebnie opcja gaśnicza. Nim nastąpił ten przewrót, czy raczej powrót do tego, co najprostsze (i najmniej skuteczne), nasi protoplaści i ich współpracownicy wykonali tytaniczną prac� edukacyjno-informacyjną, która koniec końców przyniosła kilka całkiem pozytywnych efektów w postaci przepisów. Prac� t� przedstawiam w dwóch postaciach� w krótkim uj�ciu statystycznym oraz poprzez cytaty zasadniczych opracowań. Powinniśmy wiedzieć, że strażacki etos miał obejmować naprawd� sporo wi�cej, niż nakreślała to dobra rada z 1912 r. odnosząca si� do tego, jak gasić� (…) należy palący się przedmiot uderzyć silnym prądem wody i prądownicę przetrzymać skierowaną w jedno miejsce dopóty, dopóki ono nie będzie dostatecznie polane wodą i całkiem nie zczernieje
Ile tego było?
Artykuły o charakterze zapobiegawczym w sposób uproszczony (bo wiele z nich ma cz�ści wspólne) podzieliłem na trzy grupy. Widać, że pionierzy pożarnictwa mieli całkiem spore i aktywne grono współpracowników. I choć kiedyś byli elitą, dziś o tych ludziach niestety wiemy niewiele, a nawet nic.
Ze wzgl�du na to, że niektóre artykuły były bardzo długie (przedruki referatów i książek), publikowano je w odcinkach lub cyklach. W związku z tym za liczb� publikacji uznawałem nie liczb� tytułów, a liczb� odcinków. Jako kwalifikacj� tematyczną przyjmowałem myśl wiodącą w treści artykułu. Każdy artykuł został jednak uwzgl�dniony w moim zestawieniu tylko raz.
Kilka artykułów poświ�conych taktyce działań gaśniczych umieściłem w rubryce „Budownictwo ogniotrwałe”, ze wzgl�du na obszerne i fachowe przedstawienie kwesii ogniotrwałości elementów budynków i ich znaczenie w prowadzeniu działań gaśniczych. W rubryce tej nie znalazły si� artykuły „taktyczne”, w których o budownictwie ogniotrwałym tylko wspomniano.
Lp. Autor*
Liczba publikacji
budownictwo ogniotrwałe ubezpieczenia od ognia urządzenia przeciwpożarowe i gaśnice
1 Arczyński S. inż. 1
2 Bohusz B.
3 Brzozowski T. 1
4 Chomicz Bolesław 13 12
5 Efenberger (główny komendant straży w Hanowerze), z niemieckiego przeł. Zagrodzki L. inż.
6 Futasewicz Stanisław arch. 1
7 Gebethner H. inż.
8
16 Meyer dr inż., z niemieckiego przeł. Świętochowski Brunon 4
* Zachowano oryginalny sposób podpisywania się autorów.
Jak wyglądała klęska ogniowa?
Stan przepisów przeciwpożarowych w Królestwie Kongresowym nie wyglądał najlepiej. Znawca tematu ujął to za pomocą dwóch znamiennych, a nieobecnych w ówczesnej i późniejszej praktyce poj�ć� policji budowlanej i policji ogniowej [2].
Prawo (…) zaznaczyć winno swą ingerencję i w zakresie policji budowlanej, stawiając tamę nierozważnemu wznoszeniu budynków, narażonych na łatwe powstawanie i dalsze rozprzestrzenianie się ognia. Wszelako odpowiednie normy prawne, tak zwana policja ogniowa, rozwinięte są w naszym prawodawstwie nader skąpo, szczególnie zaś w stosunku do wsi. Budowanie domów włościańskich (…) wyłączone jest z pod rygoru norm budowlanych, pozostawiając całkowitą dowolność w wyborze materiałów budowlanych oraz w rozplanowaniu zagród i urządzaniu ognisk.
Jedyną uchwałą, która zachowała moc obowiązującą do dnia dzisiejszego, jest postanowienie dawnej Rady Administracyjnej z roku 1844, nakazujące murować kominy z cegły, nie zaś z desek lub chróstu z gliną, jak to miało miejsce dawnymi czasy. (…) uchwałą z dnia 13 września 1836 r. powołany został do życia przepis, na mocy którego za każde trzy nieruchomości wiejskie powinien znajdować się bosak, wiadro, drabina i.t.p. narzędzia prymitywne. Stanowi prawnemu początków XX w. odpowiadał stan faktyczny, który przedstawiał si� nast�pująco [3]�
Kraj nasz (wyłączając Warszawę) na początku roku 1911 posiadał ogółem 1 065 726 nieruchomości z 2 445 120 budynków (…) 86% budynków z drzewa, 7% – z muru i 7% – konstrukcji mieszanej. Słomą pokryto w kraju 80% budowli, gontem i.t.p. materjałami – 12% i zaledwie 8% budowli mają pokrycia ogniotrwałe (blacha, dachówka, papa i.t.p.). Tym sposobem 9/10 budowli w Królestwie mają dachy łatwo palne.
Nie pozostawało to bez wpływu na liczb� i charakter pożarów. Ludziom wrażliwym sen z powiek sp�dzały pożary zbiorowe (zwane też masowymi)� Dla ścisłości nadmieniamy, że pożarem zbiorowym będziemy nazywali taki, który strawił jednorazowo więcej niż 25 nieruchomości [podkreślenie ówczesne, jako nieruchomość rozumiano zespół budynków na jednej działce, należących do jednego właściciela – przypis autora].
Pożary zbiorowe
Ogólne straty roczne we wszystkich pożarach (łącznie ze zbiorowymi) szacowano w 1910 r. na 10 mln rubli. Zatem jeśli w pożarze za 1 mln rubli płon�ło ok. 5 tys. budynków, to rocznie paliło si� w całości nawet do 50 tys. budynków. Statystycznie rzecz biorąc, żaden budynek nie miał szans przetrwać dłużej niż 50 lat.
Przebudowa jednak kraju (stosownie do wymagań bezpieczeństwa ogniowego) – z różdżki czarodziejskiej nie nastąpi – wiemy o tem dobrze. Trzeba na to dziesiątków lat i pracy planowej, mozolnej – a głównie duchem obywatelskim ożywionej.
Duch obywatelski… Trzeba było go kształtować.
Co każdy strażak wiedzieć powinien
Kształtowanie ducha oparto na sprawdzonych wzorcach zagranicznych. I choć nikt nie ukrywał, że w Rosji gdzieniegdzie stan organizacji ochrony przeciwpożarowej jest lepszy niż w Kongresówce (Gubernia Permska miała duże nasycenie strażami ogniowymi), si�gni�to do znacznie solidniejszych podstaw niż rosyjskie.
Najbliższym krajem, w którym ochrona przeciwpożarowa stała na wysokim, światowym poziomie – opartym na badaniach naukowych, były Niemcy. To stamtąd czerpano pełnymi garściami. W przypisku redakcji do cyklu artykułów dr. inż. Meyera (przekładanych przez B. Świ�tochowskiego) przeczytać możemy znamienne słowa� Fachowa literatura ojczysta nie posiada u nas dotychczas specjalnej pracy, traktującej o bezpieczeństwie budowli w związku z ich konstrukcją. To też pozwalamy sobie na ten skrót pracy autora niemieckiego, z nadmienieniem wszakże, że w szeregu artykułów będziemy podawali prace oryginalne, na materjale krajowym oparte [4]
To z publikacją artykułów Meyera należy wiązać karier� słowa brandmur, co spolszczano jako mur ogniowy oraz ogniomur, czyli ścian� murowaną, której pożar nie pokona. Oto jak wyglądało to wówczas w idealnej zabudowie Berlina�
Wszystkie budynki, które dotykają sąsiednich bezpośrednio i bliżej niż 6 m. położone, powinny być zabezpieczone brandmurami. Tego rodzaju brandmury powinny być minimalnie grubości 0,25 m. i powinny wychodzić w jednym ciągu przez wszystkie piętra, oraz ponad dach do wysokości 0,20 m. Dla oświetlenia wewnętrznych ubikacji [pomieszczeń – przyp. autora] dozwolone są jednakże otwory, które winny być zamurowane mocnem szkłem, minimalnej grubości 1 cm. (…) Przy długich frontach domów trzeba przeprowadzić
cały na długości 40 m. brandmur. Otwory drzwiowe w takich brandmurach są dozwolone, lecz z zachowaniem szczególnych przepisów (patrz dalej rozdział „Ogniotrwałe drzwi”) [5]
Ogniomury Berlina znakomicie sprawdziły si� w praktyce. W czasie II wojny światowej na Berlin zrzucono kilkanaście razy wi�cej bomb zapalających i burzących niż na Hamburg, a jednak nie udało si� go spalić. Podwojenie ładunków nic nie dało, a ustawiczne dyskusje na ten temat, toczące si� w dowództwie angielskich sił powietrznych, próbował wreszcie zakończyć amerykański inżynier pożarnictwa McElroy� (…) przedstawiając dane z niemieckiego ataku na Londyn. Podczas tego okresu nie było choćby jednego przykładu na przedostanie się ognia przez mur przeciwpożarowy [6]
A żeby nie pozostawiać wątpliwości, jaką rol� mają do odegrania strażacy, spolszczono artykuł „Walka z ogniem” autorstwa Effenbergera – głównego komendanta straży ogniowej z Hanoweru. Zaczynał si� takimi słowami�
Na wstępie do rozprawy o walce z ogniem niepodobna nie wspomnieć o czynności, która przedewszystkiem dla badaczy wypadków ogniowych doniosłe może mieć znaczenie, mianowicie: o wiedzy technicznej. (…) pragnę przekonać straże ogniowe (…) ażeby wszelkie dążenia swoje skierowały ku zdobywaniu sobie głosu decydującego w tej sprawie. (…) potrzeba koniecznie, ażeby kierownicy straży ogniowej, na podstawie wykształcenia technicznego, lub też innych czynników, zdolni byli wydawać sąd ścisły i trafny w kwestiach natury budowlanej. W takim bowiem tylko wypadku władze będą musiały liczyć się z nimi i stosować się do rad ich i wskazówek [7]
Zapami�tajmy – stwierdzenie, że strażacy powinni znać si� na budownictwie oraz że odgrywają główną rol� w ochronie przeciwpożarowej budynków, opublikowano po polsku w 1912 r.
Krajowe sprawy budowlane, czyli „hygiena pożarna”
Zdawano sobie oczywiście spraw�, że budownictwa, zwłaszcza wiejskiego, nie sposób zmienić z dnia na dzień. Pionierzy mieli w tym zakresie własne doświadczenia, bo już od kilku lat z powodzeniem organizowali kursy wyrobu cegły, dachówki, pustaków przy kółkach i szkołach rolniczych oraz przygotowali narz�dzia prawne do uzyskiwania kredytów dla wytwórców tych materiałów i dla przedsi�biorców otwierających ich składy. By system działał, ogniotrwały towar musiał być powszechnie dost�pny.
Znamienne, że w artykule „Dachówka cementowa w budownictwie wiejskiem” [8] zmieścił si� przegląd nie tylko tytułowego, zagadnienia jako najtańszego z najlepszych, lecz także technik wytwarzania strzech z domieszką gliny. Autor omówił też istotne wady dachówki z gliny palonej, wytwarzanej systemem chałupniczym, konkludując, że jeśli dachówka ma być ceramiczna, to tylko z profesjonalnej wytwórni. Szukano zatem rozwiązań optymalnych ze wzgl�du na koszt i kultur� techniczną użytkowników, ale nie zapominano o zasadniczym celu – pozbyciu si� pokryć ze słomy, trzciny i gontu, b�dących główną przyczyną powstawania pożarów zbiorowych. Postulaty prekursorów, choć miały radykalny cel, zakładały dojście do niego metodą drobnych kroków. Pionierzy, jak to pozytywiści, wiedzieli, że nie rewolucja pcha ludzkość do przodu, a ewolucja�
Zaznaczyliśmy (…), że opracowanie ścisłej ustawy budowlanej dla wsi z rygorem jej wykonywania napotyka duże i usprawiedliwione trudności, polegające w pierwszym rzędzie na tem, że zakaz stosowania przy budowie słomy i drzewa jest na wsi nie do urzeczywistnienia. Tu więc dla gospodarzy małorolnych rygor powinien być zastąpiony przez środki zachęty (…) – wśród których autor wymienił znane i sprawdzone wspieranie wytwórstwa materiałów ogniotrwałych, ruchu spółdzielczego z tym związanego i wydawanie materiałów popularyzatorskich, także w prasie ludowej. Natomiast w miasteczkach rygor budowlany winien być stosowany z całą bezwzględnością. Jedynie takie postawienie sprawy może (…) zredukować pożary zbiorowe do wypadków pojedyńczych, co powinno stanowić metę ostateczną hygieny pożarnej. (…) Miasteczka bowiem nasze (…) zbudowane są wbrew najelementarniejszym zasadom bezpieczeństwa ogniowego do tego
stopnia, że (…) domy, aczkolwiek postawione są nieraz z cegły, połączone są jednak drewnianymi szczytami, przepierzeniami w dachach, tworząc dzięki temu jeden łańcuch palny. (…) należy opracować cały program, polegający w pierwszej mierze na tem, ażeby zabronić stawiania nowych budowli z materjałów łatwo-palnych oraz wprowadzić zakaz odnawiania takich budowli, skazując je przez to na zanik naturalny [9]
Po I wojnie światowej pojawił si� też istotny głos, mówiący, że budownictwo drewniane jest przeżytkiem nie tylko ze wzgl�du na pożary. Zauważono, że okupacja niemiecka pozbawiła kraj drewna konstrukcyjnego, które w całości kierowane jest na eksport do Niemiec, spłacających swoje zobowiązania wobec Francji. Biedni włościanie dobrego surowca na budow� ścian zatem nie dostaną. Jest zatem okazja ekonomiczna, by w miejsce drewna stosować materiały trwałe i bezpieczne pożarowo.
Nie na samym tylko budownictwie ogniotrwałym opierano metody walki z pożarami. Starano si� o zachowanie odpowiednich odległości, namawiano do sadzenia żywopłotów i sadów. W ramach budownictwa uczono o pożytkach płynących z uzdatniania na potrzeby akcji gaśniczych zbiorników naturalnych, budowy zbiorników sztucznych, studni i wodociągów. Jednocześnie dążono do tego, by w każdej wsi znajdowała si� jakaś sikawka, którą można by ugasić pożar, zanim si� rozwinie.
Ujmujące było, że pionierzy przy propagowaniu budownictwa ogniotrwałego nie tracili z oczu spraw wyższych. Józef Tuliszkowski pisał� Im wyżej pod względem kultury stoi jakiś naród, tem więcej posiada odrębnych znamion, które go różnią od innych narodów, tem silniejszy i mniej poddaje się obcym, a zgubnym wpływom. Cechy te i znamiona stanowią język własny narodu, obyczaje odrębne, wiara, strój zewnętrzny i sposób budowania się. (…) Jakież są te znamiona zewnętrzne polskiego budownictwa? Rzucają się nam w oczy w rdzennie polskiej wsi przedewszystkiem ściany chałup, obrysy dachu, potem okna i drzwi, ganeczek, przyzba, nakoniec sad, ogrodzenie i wrota [10]
Trzeba powiedzieć, że dążenia w zakresie budownictwa ogniotrwałego pokrywały si� całościowo z programami rozwoju ubezpieczeń od ognia, no może poza „swojskim wyglądem budowli”.
Ubezpieczenia od ognia
Trudno wskazać numer PP z tego okresu, w którym nie ukazał si� choćby jeden artykuł o ubezpieczeniach od ognia. Twardo stawiano kwesti� podstawową� aby system działał, musiały to być ubezpieczenia na zasadach wzajemności. Komercja (ubezpieczenia dla zysku) nie wchodziły w rachub�, jako obrzydzające ide� ubezpieczeń.
Musimy też zdawać sobie spraw�, że praktycznie cała wiedza statystyczna o pożarach skupiała si� wówczas w towarzystwach asekuracyjnych. Stąd si� brały wszelkie dane, tu była podbudowa naukowa, stąd szły nowinki techniczne i tu też tkwiło źródło ekonomiki ochrony przeciwpożarowej. Nieco upraszczając, można powiedzieć, że gdyby dało si� zarazić strażaków wiedzą i doświadczeniami ubezpieczycieli (które konsekwentnie zaszczepiano), system ochrony przeciwpożarowej zadziałałby już w latach 20. XX w. Najwi�cej o ubezpieczeniach pisał Chomicz, ale najpełniejszy obraz skuteczności ich oddziaływania, a raczej możliwości, ukazał kto inny, tylko raz – podpisany anonimowo, bo jako inż. B. Kr-ski, w artykule o przewrotnym tytule� „Wpływ ubezpieczeń od ognia na zwi�kszenie palności” [11]. Dane tam zawarte i dziś robią wrażenie.
Rok Straty wobec zbioru składek Palność
Otóż autor przywołał doświadczenia – o dziwo – rosyjskie (na łamach PP starannie tego kierunku unikano), gdy w 1902 r. opracowano taryf� rabatową składek dla młynów – za� zmiany w technologii przesiewania mąki na
bezpieczną – 15%, ulepszenia konstrukcyjne budynku – 30%, za całkowitą ogniotrwałość budynku – 65%, oraz dodatkowe rabaty za stałe urządzenia gaśnicze tryskaczowe i inne urządzenia zabezpieczające. W sumie rabaty obniżały składk� do 12-13% wymaganej w odniesieniu do młynów palnych i niezabezpieczonych! Uzyskane tym sposobem wyniki palności mówiły same za siebie�
Doświadczenia z młynami doprowadziły do stanu, w którym po prostu przestano ubezpieczać obiekty przemysłowe bez zabezpieczeń. Dzi�ki temu oświetlenie elektryczne stało się tańszem od nafty, a (…) gdzie została jeszcze nafta, świadczy jedynie o wadliwem kalkulowaniu kosztów własnych przez właścicieli zakładów
Dzi�ki rabatom składkowym nastąpił niesamowity boom na urządzenia tryskaczowe. Sprinklery (…) uzyskały prawo obywatelstwa na szerszą skalę jedynie dzięki towarzystwom asekuracyjnym, które dla zakładów opatrzonych w tryskacze stosują rabat 45%. Dzięki temu koszt nakładu, jaki pociąga za sobą przeprowadzenie tryskaczy, pokrywa się rabatem taryfowym w ciągu lat 5-6 (…).
No i prawdziwy szok poznawczy� Dzięki tym właśnie czynnikom, Cesarstwo wraz z Królestwem Polskiem wyprzedziły Niemcy pod względem ilości fabryk sprinklerowanych, których w państwie Rosyjskiem liczy się około 300, w Niemczech zaś, znacznie więcej uprzemysłowionych, zaledwie około 200. Ten postęp i ta różnica tłomaczą się tem, że u nas przemysł, jako nowszy, chętnie korzysta ze wskazówek taryfowych (…).
Autor nie omieszkał stwierdzić, że doświadczenia przemysłowe można przenieść na grunt miasteczek i wsi, wzorem istniejących w świecie pozytywnych doświadczeń� Tak naprzykład, za urządzenie w miastach wodociągów nieraz ustanawia się rabat taryfowy, sięgający 10-20%, jak również za posiadanie w majątkach środków ratunkowych stosuje się 5-10% rabatu (…).
Jako model docelowy pokazał doświadczenia amerykańskie� (…) tam się nie czeka biernie na stosowanie się klienta do zaleceń taryfowych, lecz dzięki sztabowi wykwalifikowanych techników, inżynierów, monterów oraz funkcjonowania specjalnych doświadczalnych stacji przeciwpożarowych sporządza się propriomotu kosztorysy, finansuje się je kosztem własnym, ubezpieczonemu zaś na mocy umowy potrąca się koszt mielioracji z premji. Tym sposobem ubezpieczenia od ognia osiągają swoje zadanie, poza swym celem ekonomicznym bowiem wpływają jednocześnie na podniesienie kultury w drodze zwiększenia bezpieczeństwa ogniowego i zmniejszenia palności.
Sprawa ubezpieczeń systematycznie szła w dobrym kierunku. W 1918 r., gdy składk� ubezpieczeniową zacz�to nazywać podatkiem ogniowym, w artykule Program hygieny pożarowej Chomicz napisał� Instytucja ubezpieczeń wzajemnych, czynna od 115 lat, jako posiadająca powszechny przymus w kraju, ogarnia swoim zasięgiem wszystkie 1 100 000 nieruchomości z 3 600 000 budynkami, może być przeto uważana za aparat administracji państwowej do walki z pożarami [12] I w t� właśnie stron� to zmierzało.
Szkoła pożarniczo-budowlana
By system domknąć w kolejnym pokoleniu, należało wykuć odpowiednie kadry. Same kursy i odczyty przestały wystarczać. Coraz wyraźniej zdawano sobie też spraw�, że ambitne zadania ochrony przeciwpożarowej są nie do zrealizowana siłami samych ochotników. Uzawodowienie tej ochrony było wi�c nieuchronne. Najlepiej zdawał sobie z tego spraw� Tuliszkowski, który wystąpił z projektem strażackiej szkoły techniczno-budowlanej. W 1921 r. na I Ogólnopaństwowym Zjeździe Straży Pożarnych zapadła uchwała o powołaniu takiej szkoły do życia. Niestety, cały czas na pierwszy plan wysuwały si� inne sprawy. Na zjeździe w 1924 r., po trzech latach dyskusji, prezes Chomicz powiedział, że na taką szkoł� jest jeszcze za wcześnie. Za to postulował utworzenie wydziału pożarniczego w jednej z istniejących szkół technicznych, który z czasem można rozbudować. Niemniej na wniosek Tuliszkowskiego uchwalono,
by (…) zanim powstanie (…) szkoła pożarnicza, kursy pożarnictwa dla instruktorów były minimum 2-u miesięczne, a technika i taktyka pożarna oraz budownictwo ogniotrwałe były traktowane na kursach, jako główne przedmioty teoretyczne [13].
Jeszcze w 1924 r. Tuliszkowski opublikował broszur� o nazwie „Szkoła pożarniczo-budowlana”. Zakładał, że b�dzie to dwuletnia szkoła, z miesi�cznymi wakacjami, gdzie kursanci b�dą poznawać nauki teoretyczne, jeździć do pożarów oraz uczyć si� na zaj�ciach praktycznych (budowlanych). Zaj�cia teoretyczne� 760 godzin teorii ogólnej, w tym� matematyka 80, fizyka 120, przyrodnictwo 40, historia Polski i powszechna 40, literatura 40, mechanika 80, chemia 80, technologia 80, elektrotechnika 80, topografia 40, a także zaj�cia specjalne – 1160 godzin (w tym 360 godzin wiedzy pożarniczej), łącznie 1920 godzin. Do tego dochodziło 1920 godzin praktyki zawodowej. Jaki był efekt tych wszystkich starań – już w nast�pnych odcinkach.
Przypisy
[1] B. Chomicz, Praca społem, „Przegląd Pożarniczy” nr 1/1012, s. 3-4.
[2] B. Chomicz, Akcja przeciwpożarowa, „Przegląd Pożarniczy” nr 5/2014, s. 108.
[3] B. Chomicz, Ubezpieczenie od ognia a budownictwo kraju, „Przegląd Pożarniczy” nr 1/1912, s. 22-24.
[4] „Przegląd Pożarniczy” nr 1/1912, s. 19
[5] „Przegląd Pożarniczy” nr 1/1912, s. 20.
[6] Za J. Friedrich, Pożoga. Bombardowania Niemiec w latach 1940-1945, Warszawa 2011, s. 107.
[7] „Przegląd Pożarniczy” nr 3/1912, s. 5.
[8] W. Zaleski, „Przegląd Pożarniczy” nr 1/1912, s 22.
[9] B.Chomicz, Akcja przeciwpożarowa, „Przegląd Pożarniczy” nr 5/1914, s. 108.
[10] J. Tuliszkowski, Swojski wygląd budowli, „Przegląd Pożarniczy” nr 4/1923, s. 71-73.
[11] „Przegląd Pożarniczy” nr 1/1914, s. 24-27.
[12] „Przegląd Pożarniczy” nr 21-22/1918, s. 174-178.
[13] „Przegląd Pożarniczy” nr 16/1924, s. 236.
St. bryg. Paweł Rochala jest naczelnikiem wydziału w Biurze Rozpoznawania Zagrożeń KG PSP
Oprócz fabryk Karol Ochsner i Polmopomp – znanych producentów motopomp – istniała także fabryka włókiennicza braci Deutsch. Wytwarzano w niej m.in. linki strażackie, pasy parciane i w�że strażackie.
Kapitał rodzinny
W latach 80. XIX w. bracia Juliusz i Maurycy Deutsch zbudowali małą prz�dzalni� w Buczkowicach koło Bielska. W 1889 r. pożar zniszczył hal� fabryczną, a bracia Deutsch przenieśli działalność gospodarczą do dynamiczne rozwijającego si� Bielska. W 1890 r. uruchomili fabryk� pod nazwą Gebrüder Deutsch (Bracia Deutsch). Rozpocz�ła ona działalność od produkcji szpagatu (rodzaj mocnego sznurka) i prz�dzenia konopi (włókna naturalne). W 1895 r., kiedy zmarł Juliusz Deutsch, do firmy przystąpiła wdowa po nim – Anna Deutsch. W 1898 r. uruchomiono prz�dzalni� juty i produkcj� worków. Współwłaścicielem zakładu w 1907 r. został Oskar Deutsch, syn Maurycego – pierwszego właściciela.
Twórca potęgi
Oskar Deutsch urodził si� 16 sierpnia 1880 r. w Cieszynie. Nauk� rozpoczął w szkole ludowej. Edukacj� na poziomie średnim kontynuował w Państwowej Szkole Przemysłowej w Bielsku, specjalizując si� w konstrukcji i budowie maszyn. W 1908 r. wyjechał do Niemiec, Anglii i Francji, gdzie pracował w fabrykach tekstylnych, podpatrując nowoczesne technologie. Po śmierci ojca wrócił do Bielska i objął kierownictwo firmy. Nie na długo. W 1914 r. powołano go do wojska. Na froncie sp�dził 16 miesi�cy. Pod koniec 1915 r. otrzymał rozkaz utworzenia przy Ministerstwie Wojny referatu zaopatrzenia wojsk lądowych i marynarki wojennej w materiały z lnu, konopi i juty. Zlecono mu też kontrolowanie fabryk tekstylnych na terenie monarchii pod kątem zaopatrzenia armii. W wojsku nauczył si� kierowania na poziomie centralnym. W styczniu 1919 r. powrócił do Bielska. Rok później poślubił Nelly Engel. Rodzina Deutschów była narodowości żydowskiej. W wielokulturowym Bielsku nie stanowiło to wyjątku, jednakże w przeciwieństwie do wi�kszości zniemczonych Żydów Deutschowie przyj�li obywatelstwo polskie. Wyrazem ich patriotycznego nastawienia był wystrój świetlicy fabrycznej – z wizerunkami prezydenta Mościckiego i marszałka Piłsudskiego, a wyznacznikiem wysokiej pozycji społecznej – willa wielkomiejska, wybudowana przez właściciela w 1922 r. przy obecnej ul. Piastowskiej.
Dynamiczny rozwój przemysłu w międzywojniu dał Bielsku przydomek Mały Manchester. Działało tam wówczas około 130 zakładów włókienniczych. W Bielskim Okręgu
Przemysłowym produkowano także sprzęt pożarniczy.
u góry: Zarząd i urzędnicy firmy Bracia Deutsch na zdjęciu z okresu międzywojennego poniżej: Anons reklamowy fabryki Bracia Deutsch zamieszczony w „Przeglądzie Pożarniczym” z 1927 r.
Sprzęt pożarniczy
W 1919 r. uruchomiono w fabryce tkalni� techniczną do produkcji rzemieni. Pod koniec lat 20. XX w. produkcj� poszerzono o płótna żaglowe, nast�pnie otwarty został dział impregnacyjny i tekstylny. W 1933 r. Bracia Deutsch zakupili hale fabryczne w Aleksandrowicach k. Bielska. Funkcjonowały tam prz�dzalnie i tkalnie płótna, farbiarnia i apretura (dział uszlachetniania materiałów). W latach 30. XX w. fabryka należała do najwi�kszych w Polsce, wi�kszość specjalistycznych maszyn została zakupiona w Niemczech.
W tkalni technicznej na 29 krosnach wytwarzane były w�że strażackie. Surowiec, czyli konopie, len i prz�dz� bawełnianą, przerabiano we własnych prz�dzalniach. Powstające w�że tłoczne i ssawne miały kilka średnic, a w�że gumowane – dwa typy twardości. W tkalni produkowano także linki strażackie i pasy parciane w kilku rozmiarach. Wyroby strażackie fabryki Bracia Deutsch miały atest Związku Straży Pożarnych RP. O dystrybucj� produktów dbały przedstawicielstwa w Warszawie, Łodzi, Katowicach, Poznaniu, Lwowie, Wilnie, Krakowie, Białymstoku i Gdańsku. W ten sposób wyroby Braci Deutsch docierały do straży pożarnych na terenie całego kraju.
Lenko
W 1935 r. Oskar Deutsch przekształcił firm� w spółk� akcyjną pod nazwą Zakłady Przemysłowo-Włókiennicze „Lenko”. Kapitał akcyjny wynosił 6 mln zł, na co składało si� 12 tys. akcji o wartości 500 zł każda. W skład kierownictwa spółki weszło jeszcze trzech pełnomocników� Samuel Scherer, Otto Pelzmann i Erwin Koblitz. Firma zatrudniała 167 urz�dników i około 2400 robotników.
Po zaj�ciu Bielska przez hitlerowców w 1939 r. w fabryce ustanowiono zarząd komisaryczny. Niestety, dalsze losy rodziny Deutschów nie są znane. Niemcy przystąpili do inwentaryzacji i szacowania majątku fabryki. Zakład wcielono do firmy Jute-Spinnerei und Weberei, Bremen (Prz�dzalnia i Tkalnia Juty, Brema) oraz Jute Union Wanke, Kerth und Cudzy. Produkcja została przestawiona całkowicie na potrzeby niemieckiego wojska. W 1947 r. fabryk� upaństwowiono. Zakład przyjął nazw� Bielskie Zakłady Przemysłu Lniarskiego „Lenko”. Wytwarzał prz�dz� jutową i konopną oraz tkaniny na bazie polskiego lnu i konopi.
Pod redakcją kapelana krajowego strażaków ks. bryg. Jana Krynickiego
kwietniu kolejny raz środowisko strażackie obiegła hiobowa wieść – o samobójczej śmierci jednego z naszych kolegów, pełniącego służbę w szeregach PSP. To wydarzenie zainspirowało mnie, by w felietonie postarać się odpowiedzieć, co stoi u źródeł zachowań kierujących człowieka ku śmierci. Żaden strażak w sytuacji kryzysu egzystencjalnego nie powinien być sam. W trudnych chwilach wypełnionych zwątpieniem i załamaniem potrzeba bratniej duszy, która pomoże rozwiązać trudności duchowe i egzystencjalne.
Kiedy nowo wybrany papież Jan Paweł II obejmował Stolicę Piotrową, podczas inauguracji pontyfikatu 22 października 1978 r. wypowiedział znamienne słowa „Nie bójcie się, otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi”. W trakcie pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny, jeszcze wtedy na Placu Zwycięstwa, powiedział: „Kościół przyniósł Polsce Chrystusa – to znaczy klucz do rozumienia tej wielkiej i podstawowej rzeczywistości, jaką jest człowiek. Człowieka bowiem nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A raczej: człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć ani kim jest, ani jaka jest jego właściwa godność, ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie. Nie może tego wszystkiego zrozumieć bez Chrystusa”.
Obie te wypowiedzi ukazują sens obecności Boga w naszym życiu i naszej strażackiej służbie. Jesteśmy w niej na co dzień obciążeni sprawami zawodowymi, a także – jak każdy człowiek – tym, co dzieje się w naszych rodzinach. Zdarza się, że w naszym życiu pojawia się wewnętrzna pustka, której nie można wypełnić niczym. Pustki po Bogu nie można niczym zastąpić. W artykule Ewy Owsiany przeczytamy takie słowa „Bóg też bywa bezdomny, gdy człowiek wyprasza Go ze swego wnętrza przez uwikłanie w rozmaite dramaty i trudne sytuacje. A że pustkę po Bogu znosić trudno, ludzie usiłują ratować się na �skróty�”. W ta- skróty��”. ”. takiej sytuacji człowiek, strażak zagubiony, zamknięty w sobie, nie znajdując znikąd pomocy, może zdecydować się na ostateczne rozwiązanie, jakim staje się próba samobójcza. Niestety – często skuteczna.
Myślę, że u źródeł tego problemu leży kryzys współczesnego człowieka, który z jednej strony dokonuje wielkich odkryć i rozwoju, z drugiej natomiast doświadcza wewnętrznego rozdarcia i pustki.
Narada w Komendzie Głównej PSP, która odbyła się 16 kwietnia, w części poświęcona była problematyce samobójstw. Dlatego postanowiłem zachęcić wszystkich pracowników PSP, tak mundurowych, jak i cywilnych, do refleksji i zadania sobie kilku pytań, dotyczących zarówno pracy, jak i służby. Obserwujemy w ostatnich czasach zjawisko pewnej izolacji, odosobnienia jednostek w grupie. Wielu zaczyna zamykać się na innych, patrząc tylko na własne dobro. Przy takiej postawie łatwo gdzieś zagubić kolegę, koleżankę, kogoś, kto w tej właśnie chwili nas potrzebuje, w tym momencie przeżywa kryzys. Być może potrzebuje naszego zainteresowania czy konkretnej pomocy. Czy ja dostrzegam w swoim środowisku jakieś problemy, czy na nie reaguję? Czy rozważam możliwość skierowania danej osoby czy to do psychologa, czy też kapelana? Rolą kapelanów jest przepełnianie duchem Ewangelii całej strażackiej służby, uświadamianie strażakom, że piękno ich służby polega na codziennej realizacji Chrystusowego przykazania miłości. Zadaniem kapelana jest niesienie pomocy, zwłaszcza w tych trudnych sytuacjach, które towarzyszą naszej służbie. Strażacy stają wobec ludzkiego nieszczęścia i tragedii, często śmierci. Stres, jaki niesie ze sobą strażacka służba, nie pozostaje bez echa w prywatnym życiu niejednego z nich. Tam, gdzie kończy się ludzkie życie, tam niejednokrotnie potrzeba posługi kapelana. Tam, gdzie zawodzi rozum, potrzebna jest wiara. Stąd ważnym zadaniem dla kapelana jest wsparcie psychologiczne, a czasem religijne dla funkcjonariuszy, pracowników cywilnych i strażaków OSP. Kapelani współpracują z psychologami – to bardzo ważne i przynosi pozytywne rezultaty. Nie bójmy się zwracać do swoich kapelanów w różnego rodzaju przypadkach, problemach. Szczególnie tych, które burzą nam pewien ład, porządek wewnętrzny, a mogą prowadzić do skrajnych zachowań zagrażających życiu.
Autor jest naczelnikiem Wydziału Naukowo-Oświatowego w Centralnym Muzeum Pożarnictwa w Mysłowicach
Polacy nie czytają. Niestety. Każdego roku statystyki utwierdzają nas w przekonaniu, że rodacy zasilają grono znajdujących się poza kulturą druku. Jak w takich czasach zbudować markę nowego czasopisma? Można oczywiście zakładać, że prasę branżową czytają zainteresowani i nie przejmować się statystykami. Jako dodatkowy oręż walki o czytelnika można wykorzystać także technologię i przenieść czasopismo na ekran. Takie rozwiązanie zaproponowali twórcy dwumiesięcznika „Rescue Magazine”, który ma być w całości poświęcony technice i nowym produktom. Redaktor naczelny obiecuje, że na
Jłamach pojawią się teksty samych cenionych autorów.
Na stronie rescuemagazine.pl umieszczono jedynie aktualności i kilka artykułów. Najważniejszą jej częścią jest baner z odesłaniem do kanału Rescue Magazine i samego miesięcznika. Połączenie jest dość ciekawe. Platforma Rescue TV ma uzupełniać treść magazynu on-line. Będzie zawierała reportaże z targów, szkoleń i konferencji, przedstawiała nowe produkty z rynku polskiego i europejskiego. Na razie jednak musimy uwierzyć na słowo, bo choć kusi napis „Najnowsze reportaże, pasjonujące testy i prezentacje”, to w momencie pisania tego tekstu platforma jeszcze nie działała.
Numer pierwszy dwumiesięcznika można poznać za darmo. Wystarczyć zarejestrować się na stronie, podać stosowne dane i troszkę po-
eśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Wielu z nas z pewnością zna to powiedzenie. Jak znaleźć we własnym budżecie środki na realizację planów i spełnienie marzeń? Przed takim dylematem stajemy właściwie co dzień. Bywają jednak bardziej skomplikowane i trudniejsze – jak znaleźć dodatkowe środki na prawidłowe i sprawne zorganizowanie ochotniczej straży pożarnej? Pewnym rozwiązaniem może być uzyskanie dotacji. Tylko jak ją zdobyć?
Na to pytanie stara się odpowiadać Dariusz P. Kała w swojej książce pt. „Dotacje dla ochotniczych straży pożarnych”. Autor charakteryzuje rodzaje dotacji przewidzianych w polskim systemie prawnym i porządkuje informacje o nich. Szczególnie że jest ich kilka. Dotacje przewidują bowiem ustawy o finansach publicznych, o działalności pożytku publicznego oraz o ochronie przeciwpożarowej. Ten ostatni akt prawny został w 2008 r. zmieniony w taki sposób, by wprowadzić uproszczone procedury udzielania na rzecz jednostek ochotniczych straży pożarnych dotacji przez jednostki samorządu terytorialnego. Choć zamysł ustawodawcy był słuszny, przyczynił się jednak do niebezpiecznego rozumienia tych przepisów, o czym pisze autor: Niektórzy jednak zapominają, że podstawową zasadą finansowania OSP jest stosowanie wydatków bezpośrednich poprzez odpowiednie planowanie budżetowe oraz odpowiednie wykonywanie budżetu gminnego z zachowaniem zasad organizacji zamówień publicznych oraz dbaniem o porządkowanie kwestii własności. Największą wartością praktyczną tej pozycji są wzory pism – uporządkowane według aktów prawnych, w których przewidziana jest dotacja i odnoszące się do każdego etapu jej udzielania. W obszarze dotacji na podstawie ustawy o finansach publicznych w trybie ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie znajdziemy wzory pism – od ogłoszenia otwartego konkursu ofert na dotację celową, przez ogłoszenie wyników tego konkursu, umowę o realizację zadania, po sprawozdanie z realizacji zadania publicznego. Już same nazwy podpowiadają, że nie jest to zbyt przyjazna materia i przyda się przewodnik po niej. Będzie on szczególnie pomocny strażakom OSP i pracownikom samorządowym, którzy obsługują ochotnicze straże pożarne. eM.
Dariusz P. Kała, Dotacje dla ochotniczych straży pożarnych, Zielonka 2015.
klikać, aby ostatecznie zobaczyć ramkę ze zdjęciem okładki i spis treści. Kliknięcie na okładkę przenosi nas natomiast do samego magazynu. W pierwszym numerze przeczytamy o karcie ratowniczej, motoabulansie, samochodach dowodzenia i łączności, LPR, podnośnikach Vemy czy dronach. Na pewno ciekawe są zagadnienia dotyczące ratowania na szynach. Prócz najnowszych rozwiązań technicznych znalazł się także ukłon w stronę techniki sprzed lat. Opisywany jest Unimog z 1975 r. – nadal gotowy do działań w PSP. Po tekście można poruszać się za pomocą intuicyjnej nawigacji.
Na razie poznaliśmy dopiero pierwszy numer i wiele obietnic dotyczących kolejnych publikacji. Trzymamy kciuki za redakcję, by potrafiła im sprostać.
eM.
Wserii wydawniczej „Instrukcje, Wytyczne, Poradniki” Instytutu Techniki Budowlanej pojawiła się kolejna interesująca pozycja związana z prewencją pożarową. „Systemy wentylacji pożarowej garaży. Projektowanie, ocena, odbiór” to syntetyczne ujęcie jednego z newralgicznych zagadnień ochrony przeciwpożarowej. Autorzy publikacji – Wojciech Węgrzyński i Grzegorz Krajewski – omawiają w niej m.in. wymagania stawiane systemom wentylacji pożarowej, sposób doboru systemu do określonej przestrzeni w kontekście garaży, rodzaje wentylacji pożarowej. Znajdziemy w niej także analizy CFD rozprzestrzeniania się dymu i ciepła w garażach oraz zagadnienia związane z odbiorem tych systemów. Książka ma przejrzystą formę, tekst uzupełniają tabele, wykresy i zdjęcia przedstawiające próby z gorącym dymem przeprowadzane w obiektach. EP
W. Węgrzyński, G. Krajewski, Systemy wentylacji pożarowej garaży. Projektowanie, ocena, odbiór, Instytut Techniki Budowlanej, Warszawa 2015.
Dobór odpowiedniego stroju do pracy jest wyrazem szacunku okazywanego instytucji, w której pracujemy, przełożonym, współpracownikom oraz interesantom.
Wizerunek pracownika powinien być spójny z zajmowanym stanowiskiem i potwierdzać jego profesjonalizm. Za pomocą stroju możemy osiągnąć z góry założony efekt, potwierdzając, że jesteśmy kompetentni, zorganizowani i godni zaufania. W odpowiednim ubraniu czujemy si� też pewnie, komfortowo i nie przyciągamy nadmiernej uwagi otoczenia. W profesjonalnym wizerunku nie powinnyśmy ulegać najnowszym trendom mody, ale starać si� stworzyć własny, indywidualny, ponadczasowy i elegancki styl.
Panie mają wi�kszą swobod� w doborze garderoby do pracy niż panowie. Jest to jednocześnie ułatwienie i utrudnienie, szczególnie podczas porannego zmagania si� z zawartością szafy. Wcześniejsze skomponowanie garderoby pozwoli na stosowne i łatwe zestawianie poszczególnych elementów stroju. Zastanówmy si� w sklepie, kupując kolejną rzecz, czy b�dzie ona stanowiła spójną całość z tymi, które już posiadamy. Twórzmy kolorystyczne i stylistyczne grupy, dające wiele możliwości zestawień. Kilka dobrze dobranych żakietów, spódnic, spodni i bluzek pozwoli nam stworzyć modne i klasyczne zestawy, odpowiednie na wszystkie służbowe okazje.
Kolory damskiego stroju służbowego są bogatsze od m�skiego, choć i w tym przypadku obowiązuje zasada, że najbardziej profesjonalnymi kolorami są grafity, szarości i granaty. W tych kolorach dobrze jest wybrać garsonki, spódnice, marynarki i sukienki. Doskonałym uzupełnieniem tego rodzaju zestawów b�dą białe i jasne, pastelowe bluzki. Stosowny wybór to również apaszki w stonowanych kolorach. Podstawową zasadą jest, że dobrze dobrany strój tworzy ram� dla twa- ój tworzy ram� ram� � dla twarzy. W związku z tym precyzyjny dobór kolorów powinnyśmy uzależnić od naszego typu urody. Z umiarem stosujmy kolor czarny, który lepiej sprawdza si� na wieczornych okazjach.
Zróżnicujmy kolorystyk� stroju w zależności od sezonu i pory roku. W zbliżającym si� okresie wiosenno-letnim możemy pozwolić sobie na zestawianie jaśniejszych tonacji i dobór lżejszych tkanin. W trakcie zakupów zwróćmy uwag� na skład materiału, z którego wykonana jest odzież. Naturalne tkaniny zapewnią wi�kszy komfort użytkowania w ciepłe dni, ale kilkuprocentowa domieszka sztucznych nici zapobiegnie nadmiernemu gnieceniu si� materiału.
Bardzo ważny jest dobór odpowiedniego fasonu do sylwetki. Strojem możemy tuszować niedoskonałości figury i eksponować jej atuty.
Wszystkie linie pionowe wysmuklają optycznie, stosujmy zatem jednorz�dowe marynarki, proste spódnice, pionowe paski w deseniach materiałów. Na sukienkach możemy stosować wzór w kształcie klepsydry, której najw�ższa cz�ść przypadnie w pasie. Unikajmy linii poziomych, a przy t�ższych sylwetkach nie stosujmy kontrastowych zestawień kolorystycznych, dzielących poziomo figur�. Złym pomysłem dla puszystych osób b�dzie na przykład wybór ciemnej marynar- na ki i jasnej spódnicy. Wywoła to wrażenie podziału figury na dwie odr�bne partie. Zastosujmy raczej jednokolorowe garsonki, za pomocą których osiągniemy efekt smukłej, optycznie szczuplejszej sylwetki.
Unikajmy też zbyt dużych dekoltów, odkrywania ramion, zanadto obcisłych fasonów, za krótkich spódnic, dużych deseni i jaskrawych kolorów.
Spódnica powinna si�gać delikatnie za kolano. Taka długość nadaje odpowiednie proporcje sylwetce i pozwala uniknąć nadmiernego eksponowania nóg w pozycji siedzącej. Do pracy najlepiej sprawdzają si� ołówkowe spódnice pozbawione ozdób, falban i zbyt odważnych rozci�ć.
Dobór dobrego żakietu jest jednym z kluczowych elementów budowania profesjonalnego wizerunku. Zwróćmy uwag�, aby dyskretnie podkreślał wci�cie w talii i aby jego długość pomagała w proporcjonalnym budowaniu sylwetki. Dla osób t�ższych szerokość wyłogów powinna być nieco wi�ksza. Sylwetk� skoryguje również zastosowanie odpowiedniej wielkości poduszek na ramionach. Panie o szerokich ramionach mogą wybrać żakiety bez wypełnień.
Bluzki także należy dobierać do sylwetki oraz do fasonu marynarki. Możemy zdecydować si� na koszule z kołnierzykiem lub bez. Fasony z dekoltem w serek dobrze prezentują si� na wi�kszości sylwetek, natomiast wyci�ć półokrągłych i w łódk� powinny unikać osoby o pełniejszych kształtach. Bluzki do pracy raczej nie powinny mieć koronek, falban i dużych żabotów.
Sukienki to dobre rozwiązanie na każdą okazj� i por� roku. Dobrze prezentują si� również z odpowiednio dobranym żakietem. Jeśli zdecydujemy si� na sukienk� bez tego dodatku, jej r�kawy nie powinny być krótsze niż trzy czwarte. Zasada ta dotyczy również długości r�kawów bluzek. Dobrym wyborem w stroju służbowym b�dą dobrze skrojone spodnie – są wygodniejsze i dają wi�kszą swobod� ruchów niż spódnica. Najlepiej sprawdzają si� proste fasony, które nie opinają zanadto figury. Mogą być wykona-
Tatiana Sokołowska jest ekspertem etykiety w biznesie i polityce, autorką wielu programów szkoleniowych w zakresie dress code’u, savoir vivre’u oraz wystąpień publicznych. Doradza w kreowaniu biznesowego wizerunku w telewizji i radiu
ne z tej samej tkaniny co żakiet i stanowić jednolity kostium. Jeśli jednak zdecydujemy si� na dwa różne kolory, wybierzmy ciemniejszy dół i jaśniejszą gór� zestawu. Spodnie z zaprasowanym kantem optycznie wysmuklą sylwetk�
Buty do pracy powinny być klasycznymi czółenkami na lekkim obcasie i mieć zakryte palce i pi�ty. Kolor i fason dobierzmy do kolorystyki i stylu garderoby. Płaskie buty, np. baleriny, nie są odpowiednim wyborem. W sytuacjach służbowych na nogach powinnyśmy mieć zawsze rajstopy w cielistym kolorze, które w upalne dni można zastąpić pończochami.
Badanie wskazują, że osoby w okularach postrzegane są jako bardziej profesjonalne – ale pod warunkiem, że okulary mają proste oprawy, pozbawione ozdób i dużych znaków firmowych. Biżuteria powinna być delikatna i stonowana. Unikajmy dużych wisiorków i kolczyków. Zdecydujmy si� na jednolity kolor, złoto lub srebro, i bądźmy konsekwentne w jego stosowaniu we wszystkich elementach biżuterii. Perfumy o bardzo delikatnym zapachu, klasyczna fryzura i lekki makijaż uzupełnią doskonały wizerunek i pomogą godnie reprezentować siebie i firm�
„Mam tak otwarty umysł, że od tego wiatru dostałem aż kataru” usłyszałam ostatnio. I dotarło to do mnie naprawd� we właściwym momencie. Rozmawiałam akurat na temat ubrań specjalnych w złotym kolorze. Zderzyłam si� z argumentami natury iście estetycznej� No jasne, będziemy wszyscy chodzili upaćkani i wyglądali jak górnicy. Cóż, każdy może mieć oczywiście swoje zdanie, ale czasem – dla własnego zdrowia i bezpieczeństwa – warto byłoby je zmienić. Pokazują to nasi autorzy w swoich tekstach, wi�c nie b�d� si� powtarzała. Może umysł czasami warto otworzyć i przyjąć to, co nowe… bez obawy o katar.
KTażda profesja ma swoje świ�to. Ale czy ktoś – prócz osób, które na co dzień parają si� pracą w danym zawodzie – pami�ta o tym, w jakim dniu to świ�to przypada? Najcz�ściej nie. No, może młodzież szkolna, licząc na wi�kszy luz, pami�ta o Dniu Nauczyciela. A co z Dniem Strażaka?
en cz�sto – niezależnie od wiatru – doskwiera osobom mającym uczulenie. A alergenów w dzisiejszym świecie jest naprawd� wiele. Niektórym cieknie z nosa i łzawią oczy, m.in. z powodu kurzu, sierści, pyłków topoli, brzozy, olchy albo traw. Z tymi ostatnimi wiąże si� poniekąd moje uczulenie, choć na trawie mog� spokojnie si� wylegiwać z radością i bez obaw o jakiekolwiek objawy. Mam uczulenie na głupot� A ta jest nieodłączną cechą ludzi wierzących świ�cie, że wypalanie traw jest wprost panaceum na wszelkie związane z ziemią problemy. Przede wszystkim użyźnia... Każdego roku na wiosn�, wraz z przyrodą, odradza si� wewn�trzna potrzeba podpalenia łąk. Nie docierają żadne argumenty, żadne badania nie dostarczają dowodów, które mogłyby pokonać ten żyjący już własnym życiem zabobon. W tym roku – ze wzgl�du na ciepłą zim� – ogień pojawił si� już w lutym. Na jednym z pogorzelisk, w podwarszawskich Ząbkach, strażacy odnaleźli zw�glone ciało kobiety. Ewidentnie brakuje jakiegoś uniwersalnego środka na użyźnienie… świadomości.
Mam wrażenie, że zdecydowana wi�kszość społeczeństwa w Polsce wie, że 4 maja to świ�to tych, co walczą z płomieniami. Na pewno jest to związane z szacunkiem i uznaniem, którym niewątpliwie strażacy si� cieszą. To dobry dzień na uzmysłowienie sobie, że nie jest to stan niezmienny. Formacja przez lata starała si� zasłużyć na zaufanie, jednak wcale nie oznacza to, że b�dzie ono nieprzerwanie trwało przez kolejne dekady. Nawet najbardziej utrwalone wzorce mogą si� przecież kiedyś zmienić. Jak świat światem, czarownica ze „Śpiącej Królewny” była zła i nieczuła. Podobnie hrabia Dracula, któremu nie można było przypisać raczej niczego dobrego. Aż tu nagle nadeszła moda na odczarowywanie złych postaci. Filmy pokazują ich historie prawdziwe, albo historie nieznane, w których złe postacie stają si� dobre, wrażliwe, współczujące, honorowe itp. A dobre wróżki – niezaradne takie, że aż nie da si� ich lubić. Przytoczyłam przykład przemian ze świata baśni, wydawałoby si� najbardziej niezmiennego ze światów, żeby uzmysłowić, że bez pracy nawet najbardziej utrwalony stereotyp może si� zmienić. Wróćmy jednak do Dnia Strażaka.
C35% mniejsza waga,
końcówki robocze z kutej stali, rękojeść z powierzchnią, antypoślizgową z materiału Nuplaglas
Dielektryczny halligan NUPLA cena: 1450,00 z ł + VAT
Nowy bezdotykowy detektor prądu zmiennego wykrywa jego napięcie z bezpiecznej odległości
skuteczny nawet w nieużywanych gniazdkach,
precyzyjnie określa przebieg zabudowanych przewodów, dźwiękowa i diodowa sygnalizacja,
łatwa i bezpieczna obsługa, kieszonkowy rozmiar
RYNKU!
Fundacja Edukacja i Technika Ratownictwa tel.: 606 112 200, e-mail: edura@edura.pl
o roku obchodzony jest 4 maja, co jednoznacznie łączy si� z postacią świ�tego Floriana. Nie każdy jednak pami�ta, że świ�to to wiąże si� także z australijską historią. Podczas pożaru 2 grudnia 1998 r. tragicznie zgin�ło pi�ciu strażaków. Ich kolega, na ich cześć i pamiątk� wszystkich strażaków, którzy zgin�li na służbie, zainicjował świ�to. Odzew mi�dzynarodowej społeczności był olbrzymi. W Polsce świ�to początkowo było tylko zwyczajowe. Stan ten trwał do 1 lipca 2005 r., bo wówczas weszła w życie nowelizacja ustawy o Państwowej Straży Pożarnej, dodająca niezwykle rozbudowany art. 30a w brzmieniu� Dzień 4 maja jest Dniem Strażaka. W uzasadnieniu do projektu można natomiast przeczytać� Tradycyjnie w dniu 4 maja obchodzi się Dzień Strażaka, związany z męczeńską śmiercią Świętego Floriana, zmarłego dokładnie 1700 lat temu w tym dniu; prawdopodobne wydaje się skojarzenie imion Floriana z legendy z Florianusem, który żył około 900 r. we Francji i był czczony jako patron broniący od ognia; stąd też w pewnym okresie historycznym św. Florian zaczął być uznawany za patrona strażaków; wprowadzenie do ustawy o Państwowej Straży Pożarnej normy ustanawiającej Dzień Strażaka w dniu chrześcijańskiego święta Floriana usankcjonuje zwyczaj czczenia pamięci tego świętego łącznie z uhonorowaniem służby strażackiej
Strażacy świ�tują ten dzień każdego roku, podczas obchodów ogólnopolskich i lokalnych. Uroczystościom nie ma końca. Wszystkim towarzyszą życzenia. Przede wszystkim wyrazy uznania i podziwu. W tym roku zapewne znowu dostaną moc podzi�kowań za poświ�cenie, gotowość oraz ratowanie życia i zdrowia, cz�sto z narażeniem własnego. Każdego roku tak naprawd� życzenia są bardzo podobne. Czytałam te z minionych lat, żeby w moich si� nie powtarzać. I przyznaj�, że to trudne. Nie mog� życzyć Wam mniej wyjazdów, bo to tak oklepane, że nawet pewnie nie zostanie zapami�tane. Życz� wi�c otwartego umysłu, żebyście mogli przyjmować nowe, lepsze i bezpieczniejsze rozwiązania, niezależnie od kolorów Życz� niezawod- . nego sprz�tu, ci�żkiej pracy nad szlifowaniem własnych umiej�tności, bo nigdy dość przygotowań do wykonywania zawodu, który może zagrażać życiu. Życz� wi�c żądzy wiedzy, nieustannego doskonalenia i pasji. Z tym nie b�d� oryginalna – życz�, żeby to, co robicie, każdego dnia przynosiło coś wi�cej niż pieniądze, rzecz nieocenioną – satysfakcj� eM.
„Oficerowie i dżentelmeni. Życie prywatne i służbowe kawalerzystów Drugiej Rzeczpospolitej” to książka ważna i dla nas, strażaków. Wypracowane w kawalerii standardy etyczno-zawodowe obowiązywały również w innych rodzajach broni, a oficerski Korpus Techniczny Pożarnictwa, który tworzył zawodową ochron� przeciwpożarową po wojnie, wywodził si� w dużej mierze z przedwojennych szkół oficerskich. Są to wi�c także nasze standardy. Z jednej strony zachowane szczątkowo poprzez nieświadome (bywało, że groteskowe) naśladownictwo pierwowzorów, a z drugiej odtwarzane intuicyjnie przez podchorążych SOP, WOSP czy SGSP.
Książk� warto poznać, bo jest po prostu świetną rozrywką. Autor – Piotr Jaźwiński, historyk z UW, zna przedmiot na wylot, traktuje go z pasją i ma lekkie pióro. Treść jest bogata w fakty i skrzy si� od anegdot, a przede wszystkim rozbija wiele krzywdzących mitów i pokazuje kilka niepokojących mechanizmów. Po prostu autor nie kłamie, choć t� naszą niegdysiejszą kawaleri� kocha – miłością nostalgiczną.
MAutor jest oficerem
Państwowej Straży Pożarnej, absolwentem Szkoły Głównej Służby Pożarniczej
ity ery PRL-u wyglądają mniej wi�cej tak� wyfiołkowani oficerkowie szlachetki, bawidamkowie całujący rączki, żyjący na koszt państwa balowicze pasożyty, a wyszkolenie wojskowe do niczego, o czym przekonał wrzesień ‘39. Nic bardziej mylnego Nawet nie 10% oficerów kawalerii miało pochodzenie ziemiańskie, zdarzali si� chłopi. Wi�kszość to synowie inteligencji� nauczycieli, lekarzy i urz�dników. W kadrze tej byli przedstawiciele wszystkich mniejszości narodowych.
Aby dostać si� do którejś ze szkół podchorążych, należało mieć matur�, nienaganny stan zdrowia i… pieniądze na start, zwykle pożyczone. Młodego człowieka kształtowano na oficera przed dwa lata, dając mu pot�żnie w kość. Bycie rycerzem zobowiązywało, wi�c musiał nie tylko radzić sobie z każdym wierzchowcem, też lecz także dobrze biegać, strzelać, tańczyć i prezentować nienaganne maniery, znać histori� Polski i tradycje wojskowe. Musiał umieć odpowiedzieć dowcipnie na każde pytanie i wykonać najdziwaczniejszy rozkaz. Wysoko ceniono refleks. Twardo przestrzegana zasada wzajemnego szacunku nie obowiązywała tylko podczas ćwiczeń z jazdy konnej…
Oficer po promocji zyskiwał przydział do któregoś z pułków kawalerii – jego rodziny i świata na prawie całe życie. Wchodził w ten świat z długami, bo z własnej kieszeni musiał opłacić� kompletne umundurowanie, siodła, a nawet broń osobistą, łącznie od 4 do 6 tys. zł (cena dobrej krowy – 160 zł). Niczego nie dostawał za darmo. Póki nie awansował na porucznika, co podnosiło żołd, nie mógł marzyć o wyjściu z długów i… o ożenku. Panna młoda musiała zaś spełniać wysokie wymagania komisji pułkowej co do moralności, obycia, wykształcenia i majątku. Oznaczało to posag lub dochody na tyle wysokie, by rodzina żyła na poziomie zarobków rotmistrza. Absolutnie nie wchodziło w gr� dodatkowe zarobkowanie oficera.
Młody oficer całe dnie sp�dzał na zaj�ciach służbowych, przygotowywał siebie i podkomendnych do licznych sprawdzianów, zawodów i manewrów. Obowiązkowo brał udział w uroczystościach państwowych i lokalnych. Niektóre z nich kończyły si� balami, te jednak oficerowie urządzali wyłącznie
za własne pieniądze. Na t� okoliczność płatnik potrącał systematycznie z żołdu proporcjonalną do uposażenia, niemałą składk�
Pułk – własne tradycje, świ�ta, orkiestra (tr�bacze utrzymywani ze składek oficerskich), marsze (każdy pułk miał taki, łącznie było ich około setki!), pieśni (Pijmy wino, szwoleżerowie), anegdoty, kasyno, biblioteka, rywalizacja wojskowo-sportowa z innymi pułkami. Oficer nie musiał być wierzący, ale z podwładnymi obowiązkowo ucz�szczał do kościoła, cerkwi czy synagogi – by dopilnować ich stosownego zachowania. Za docinki na tle religijnym groziło usuni�cie z armii.
Oficer miał broń i nie mógł wahać si� jej użyć, nie tylko w obronie własnej. A wyszkolenie wojskowe… Żadnych szarż na czołgi nie było, za to dobrze dowodzona kawaleria potrafiła zadawać straty nawet wojskom pancernym. W 1939 r. zawiedli nie oficerowie, tylko polityka, a w związku z tym zły plan działań wojennych.
K im wi�c byli oficerowie? Zdarzały si� patologie, ale generalnie mieli zasady� najpierw dbać o konie, potem o ludzi, na koniec o siebie. Nigdy nie kłamać. Zawsze dotrzymywać słowa. Nigdy, nikogo i niczego si� nie bać. W Katyniu za te zasady dostawało si� kul� w łeb.
Oficer, wnuk ułana krechowieckiego
Made in Poland
W afrykańskiej Republice Mozambiku 20 lutego 2013 r. wydano serię pięciu znaczków poświęconych walce z pożarami lasów z wykorzystaniem lotnictwa specjalistycznego.
Serce każdego Polaka z pewnością drgnie z dumy, gdy wśród światowych konstrukcji lotniczych zobaczy nasz rodzimy helikopter Sokół z podwieszonym zbiornikiem gaśniczym typu bambi-bucket.
Maciej Sawoni