Wymuskani, wykremowani i upudrowani chłopcy z najlepszych szkół nagle okazują się twardymi szeryfami, którzy własnych zasad i wizji potrafią strzec do upadłego. Niezachwiane poczucie racji u premiera Camerona i kanclerza Osborne’a obiera postać niemiłej dla oka „napinki”, ale trochę też imponuje. W świecie politycznego matrixu, gdzie nic nie jest takie, jakie zdaje się być, ich nagle do bólu szczere parcie na realizację własnych planów jest godne – jeśli nie podziwu, to przynajmniej uwagi. Czemu myślę, że mówią i działają szczerze? Bo nie liczą się z ceną, jaką przyjdzie im zapłacić za wprowadzanie w życie twardych, konserwatywnych rozwiązań. Pewnie gdzieś tam w głębi mają nadzieję, że burza wokół nich przeminie, że będą jeszcze mieli szansę odbić się od dna popularności, że uda im się wygrać następne wybory. Teraz mówią jednak „napieramy, nie odpuszczamy”.